Sport w okupowanej Warszawie

W czasie okupacji niewiarygodne, ale rozgrywaliśmy mistrzostwa Warszawy. Istniało – chociaż sport był zabroniony – kilka „tajnych" drużyn. Ja grałem, we wspomnianym już kiedyś, sławetnym klubie KS Błysk.

Publikacja: 09.06.2012 01:01

Andrzej Łapicki

Andrzej Łapicki

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Tekst z tygodnika Plus Minus

Zdobyliśmy mistrzostwo Mokotowa. Grali Borowiecki z Marymontu, Szymkowiak – prezes WOZPN (czyli Warszawskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej) po wojnie, paru chłopców od Batorego. No i ja. Zagrałem dwa pamiętne mecze – z ministrantami od Zbawiciela (najbogatsza drużyna) i z Polonią (tą prawdziwą, przedwojenną) na  byłym stadionie Ogniwa w alei Niepodległości. Z Polonią wygraliśmy 2:1. Na bramce stał Wróbel, syn cukiernika z Polnej. Ja byłem rezerwowym. Bramki w meczu z ministrantami broniłem za to przez całe 90 minut. Wyciągnęliśmy remis 4:4. Czwartego gola puściłem, kiedy jakiś kibol trafił mnie kamieniem w oko. Na spotkaniu z Polonią graliśmy przeciw reprezentantowi Polski Władysławowi Szczepaniakowi – człowiekowi o nienagannej fryzurze z przedziałkiem. Na mecze przychodziło do 2 tysięcy widzów. Aż przewróciło nam się w głowie i w Piasecznie urządziliśmy mecz Warszawa – Kraków. Batalion żandarmerii załatwił sprawę – urządzono gigantyczną łapankę i skończyły się „tajne" rozgrywki.

Organizowano też wyścigi kolarskie. Na agrafce al. Niepodległości: Rakowiecka – Wawelska i z powrotem. Jeździł mistrz Polski Józef Kapiak. Puenta była jak z piłką.

Tenis miał swoje schronienie na kortach przy Nowym Świecie, w podwórkach między Foksal a Smolną (po przeciwnej stronie niż kawiarnia Bliklego, trochę na ukos). Mistrzem został Czesław Spychała, przedwojenny deblista.

Boks objawił się pod koniec okupacji w Melodii – lokalu rozrywkowym na rogu Bielańskiej i Senatorskiej. Na schodach tego przybytku zastrzelono jego dyrektora. Za co? Dokładnie nie wiadomo. Był w towarzystwie najpiękniejszej dziewczyny Warszawy Hanki Wiśniowieckiej. Ją oszczędzono.

Mistrz Europy Antoni Kolczyński nie bawił się w konspirację. Na rogu Żelaznej i Alej trzymał stolik do gry w trzy miasta. Niech no ktoś by źle postawił! Kolka zresztą był na wiecznym cyku.

Były nawet mistrzostwa w jeździe figurowej na łyżwach. W zimie wylewano mały placyk w kawiarni U Aktorek na Pięknej i jeździła tam mistrzyni Dąbrowska-Burshe. Widownia jednak nie była zbyt liczna.

A na koniec – ciekawostka. Chyba w 1944 roku pojawiły się afisze: „Mecz piłki nożnej Schalke 04 v. reprezentacja policji i SS – Gen. Gub.". Uwaga! Dla nie-Niemców wstęp dozwolony na miejsca stojące. Nie byłem, nie znam wyniku.

I jeszcze gwoli historycznej prawdy – dyrektorem stadionu Legii był oficer kontrwywiadu, który w czasie powstania przesłuchiwał jeńców i oszczędził ukrywającego się pianistę Szpilmana. Nazywał się Hosenfeld.

I co państwo na to?

Tekst z tygodnika Plus Minus

Zdobyliśmy mistrzostwo Mokotowa. Grali Borowiecki z Marymontu, Szymkowiak – prezes WOZPN (czyli Warszawskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej) po wojnie, paru chłopców od Batorego. No i ja. Zagrałem dwa pamiętne mecze – z ministrantami od Zbawiciela (najbogatsza drużyna) i z Polonią (tą prawdziwą, przedwojenną) na  byłym stadionie Ogniwa w alei Niepodległości. Z Polonią wygraliśmy 2:1. Na bramce stał Wróbel, syn cukiernika z Polnej. Ja byłem rezerwowym. Bramki w meczu z ministrantami broniłem za to przez całe 90 minut. Wyciągnęliśmy remis 4:4. Czwartego gola puściłem, kiedy jakiś kibol trafił mnie kamieniem w oko. Na spotkaniu z Polonią graliśmy przeciw reprezentantowi Polski Władysławowi Szczepaniakowi – człowiekowi o nienagannej fryzurze z przedziałkiem. Na mecze przychodziło do 2 tysięcy widzów. Aż przewróciło nam się w głowie i w Piasecznie urządziliśmy mecz Warszawa – Kraków. Batalion żandarmerii załatwił sprawę – urządzono gigantyczną łapankę i skończyły się „tajne" rozgrywki.

Kraj
Michał Kolanko: Gra o bezpieczeństwo w kampanii. Czy zadziała?
Kraj
Odszedł Bronek Misztal
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa