Doradca Zełenskiego Mychajło Podolak: Jeszcze można zatrzymać Rosję

Wybór jest prosty. Albo Europa przekazuje broń Ukrainie, albo przygotowuje się do bezpośredniego starcia z Rosją – mówi „Rzeczpospolitej” Mychajło Podolak, czołowy doradca prezydenta Ukrainy.

Publikacja: 23.02.2024 03:00

Mychajło Podolak: Albo Europa przekazuje broń Ukrainie, albo przygotowuje się do bezpośredniego star

Mychajło Podolak: Albo Europa przekazuje broń Ukrainie, albo przygotowuje się do bezpośredniego starcia z Rosją

Foto: Biuro prezydenta Ukrainy

Coraz więcej pojawia się informacji o tym, że ukraińskiej armii brakuje pocisków i żołnierzy. Czy jest ryzyko, że Rosjanie przedrą się przez ukraińską linię obrony?

Żadnego przebicia linii obrony nie ma. Ukraińskie dowództwo podejmuje wszystkie niezbędne decyzje operacyjno-taktyczne. Rosja walczy ilością i koncentruje spore siły na kierunkach zaporoskim, donieckim i ługańsko-charkowskim. Chodzi o dużą ilość żołnierzy i sprzętu. Ale podjęto pewne decyzje obronne i nasi żołnierze skutecznie utrzymują swoje pozycje. To prawda, mierzymy się z ostrym deficytem pocisków i rakiet. Nieco zwiększono produkcję dronów, ale to nie rozwiązuje problemu związanego z przewagą Rosji. Do takiego stanu rzeczy doszło w ciągu ostatnich miesięcy. Rosjanie otrzymali około 1,2–1,4 mln pocisków od Korei Północnej kalibru 152 i 122 mm. Dominują też wzdłuż linii frontu w powietrzu, wykorzystują taktyczne lotnictwo. To dlatego tak ważne dla nas jest posiadanie samolotów F-16. Co do deficytu żołnierzy – to wojna. Przeprowadzamy mobilizację. Wojna trwa już dwa lata, to ogrom czasu. A Rosjanie już rozmieścili na okupowanych terenach pół miliona swoich wojskowych, których będziemy musieli zniszczyć.

Mychajło Podolak: Rosjanie wywierają presję ilością

Ale czy to nie jest tak, że rosyjska armia powoli, ale jednak przesuwa się do przodu? Najpierw po długich walkach zajęli Bachmut, a teraz ukraińska armia musiała się wycofać z Awdijiwki.

Stosują taktykę wywierania presji ilością, jak za czasów II wojny światowej. Nacierają na linię obrony i przesuwają się np. 50 m, tracąc przy tym 1, 2 lub 5 tysięcy żołnierzy. Owszem, idą do przodu, ale w sposób nieistotny. Linia frontu się nie zmienia. Awdijiwka została całkowicie zniszczona bombami lotniczymi, tam nie było już gdzie się bronić. Nasi żołnierze się wycofali i stoją tuż obok, tam jest linia obrony. Przeciwdziałać temu możemy wyłącznie, zwiększając nasze magazyny dronów, pocisków artyleryjskich i rakiet dalekiego zasięgu. A tego niestety bardzo brakuje. Czy wytrwamy? Bez wątpienia. Chcielibyśmy jednak, by nasi partnerzy odpowiedzieli wspólnie na najważniejsze pytanie. Dlaczego Putin do dzisiaj ma zasoby do prowadzenia tak wielkiej wojny? Skąd bierze na to pieniądze? Chodzi o to, że Rosjanie omijają sankcje.

A czy to prawda, że w północnokoreańskich rakietach, którymi Rosja bombarduje Ukrainę, znaleziono części produkowane na Zachodzie?

To prawda. To były badania, które nasza prokuratura przeprowadziła wspólnie z brytyjskimi partnerami. Zbadano rakiety, którymi 2 stycznia Rosjanie po raz pierwszy ostrzelali Charków. Około 75 proc. znajdującej się w tych rakietach elektroniki pochodziło z USA i państw europejskich. Dla nas to niezwykle przykra sytuacja.

Na dziesięć rosyjskich pocisków dużego kalibru Ukraina może odpowiedzieć tylko jednym. W takich warunkach nie da się prowadzić działań wojennych.

Szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow mówił w Kijowie jesienią 2022 r., że wiosną 2023 r. ukraińska armia wkroczy na Krym. Co poszło nie tak? Dlaczego Ukrainie nie powiodła się kontrofensywa?

Wojna nie jest sprawą, która toczy się według jakiegoś sztywnego schematu. Wpływa na to bardzo wiele czynników. Niektóre wpłynęły na tempo ofensywy. Po porażce w obwodzie charkowskim i chersońskim Rosjanie szybko zaczęli rozbudowywać ogromne linie obrony. Ściągnęli tam wielu pracowników – nie tylko z Rosji – ale też m.in. sprzętu budowlanego. Wówczas mogliśmy jeszcze bardzo szybko iść do przodu, ale bardzo powoli docierał do nas sprzęt z Zachodu. Nie przestrzegano terminów, na które się umawialiśmy, ciągle z czymś zwlekano. Poza tym nasi partnerzy nie byli gotowi do przekazania nam rakiet dalekiego zasięgu. Bo wówczas dominowała fałszywa koncepcja, że przekazanie tego typu broni prowadzi do eskalacji. Nie mieliśmy więc czym zniszczyć tych miejsc, w których Rosjanie wtedy zalewali beton. Kluczowe było też to, że nie było lotnictwa, które osłoniłoby naszą ofensywę. Co mamy dzisiaj? Na dziesięć rosyjskich pocisków dużego kalibru Ukraina może odpowiedzieć tylko jednym. W takich warunkach nie da się prowadzić działań wojennych. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podczas walk o Awdijiwkę Rosja zrzuciła około 3 tysięcy bomb lotniczych. Jeżeli chcemy żyć w przyszłości, w której będą obowiązywały jakieś zasady, to Rosja powinna przegrać tę wojnę. Potrzebujemy artylerii, dział artyleryjskich, dronów, pocisków i znacznie większych ilości rakiet dalekiego zasięgu. I – co najważniejsze – myśliwców.

Czytaj więcej

"NYT": Nawet tysiąc ukraińskich jeńców po odwrocie z Awdijiwki. Słabnie morale armii

Dymisja gen. Załużnego. „Wkraczaliśmy w stan stagnacji”

Dlaczego prezydent zdymisjonował dowódcę ukraińskiej armii, gen. Załużnego?

Tu nie chodziło o zmianę wyłącznie dowódcy armii, lecz prawie całego dowództwa sił zbrojnych, w tym szefów poszczególnych rodzajów wojsk. Stanowiska te objęły osoby z doświadczeniem bojowym, które bezpośrednio uczestniczyły w trwającej od dwóch lat wojnie. Zamiana dowództwa była konieczna, bo niestety stopniowo wkraczaliśmy w stan stagnacji. Nie podjęto jakichś zrozumiałych decyzji i nie wiadomo było, co mamy robić dalej w poszczególnych kierunkach. Prezydent chciał otrzymać szczegółowy plan działań operacyjno-taktycznych. Chodziło też o planowanie operacji kontrofensywnych i obronnych. Prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i ma prawo w każdej chwili wymienić dowódców. Nie było w tym polityki. Chodziło o to, że nie możemy pozwolić sobie na to, by długo znajdować się w stanie stagnacji i niepewności.

Albo Europa przekazuje broń Ukrainie, albo przygotowuje się do bezpośredniego starcia z Rosją

Czyli nie chodziło o to, że gen. Załużny cieszy się większym zaufaniem rodaków niż prezydent Zełenski, a jego nieistniejąca partia prowadzi obecnie we wszystkich sondażach? Krążyły pogłoski, że w biurze prezydenta widziano w nim konkurenta.

Obecnie w Ukrainie nie ma wyborów. Nie ma walki konkurentów. Odwoływanie się do sondaży nie ma sensu. Poza tym prezydent Zełenski wielokrotnie udowadniał, że jest politykiem zdolnym do twardych, trudnych i zdecydowanych decyzji. Nie wypada dzisiaj, po dwóch latach wojny, mówić, że prezydent Ukrainy może czegoś się bać. Prezydent ma taki charakter, że jest gotów do podjęcia niepopularnych decyzji. Szukałbym tu przyczyn wojskowych. Czy znajdujemy się w tym miejscu, w którym powinniśmy się znajdować? Jakie mamy wady i zalety? Czy wchodzimy w stagnację, która dla nas będzie miała bolesne skutki? Czy mamy plan działań na 2024 r.? I na te pytania nie było odpowiedzi. Prezydent chciał usprawnić zarządzanie wojną. Generał Ołeksandr Syrski (nowy dowódca armii – red.) planował m.in. charkowską operację, wyzwolenie obwodu kijowskiego i obronę obwodu donieckiego.

W Stanach Zjednoczonych nadal nie podjęto decyzji w sprawie dalszej pomocy dla Ukrainy. Jak to przekłada się na zdolność bojową armii ukraińskiej?

Od Stanów Zjednoczonych dzisiaj w sposób krytyczny zależy skuteczność i zdolność bojowa armii ukraińskiej. Bo państwa europejskie przez wiele lat nie inwestowały w sposób odpowiedni w swój przemysł zbrojeniowy, zakładając, że w razie potrzeby zaopatrzą ich w sprzęt wojskowy Amerykanie. Ale to się już zmienia. Poszczególne państwa UE zaczynają rozumieć ryzyko związane z Rosją i zwiększają swoje budżety wojskowe. Rosną też inwestycję w zbrojeniówkę, również ukraińską. Prędzej czy później europejskie państwa pójdą przykładem Danii, która zadeklarowała, że przekaże Ukrainie całą swoją artylerię.

A jeśli Rosja wygra tę wojnę? „Luzie poczuli smak krwi”

Czy możemy opróżniać magazyny broni w warunkach, gdy coraz więcej przywódców poszczególnych państw UE mówi o możliwym ataku Rosji na państwa NATO? Zwłaszcza dotyczy to nas, wschodniej flanki sojuszu.

Rosja nie jest zdolna do prowadzenia jednocześnie dwóch wielkich wojen. Jeżeli Ukraina otrzyma niezbędną broń, zacznie się potężna operacja ofensywna. Rosjanie będą musieli przerzucić tu wszystkie pozostałe swoje siły. Tu będzie musiała się bronić, by nie przegrać wojny. A jeżeli dojdzie do wyzwolenia naszych regionów, wewnątrz Rosji natychmiast rozpoczną się nieodwracalne procesy. Co będzie, jeżeli Rosja nie przegra tej wojny? Całkowicie przebuduje i zmilitaryzuje swoją gospodarkę, przeprowadzi kolejne fale mobilizacji i postawi pod broń 2, 3, a może i 4 miliony ludzi. Ludzi, którzy poczuli smak krwi, masowych zabójstw, grabieży. I ta armia wkroczy na teren państw europejskich. Ilu Europejczyków będzie chciało osobiście stawić im opór. Ilu? To pytanie retoryczne. Wybór jest prosty. Albo Europa przekazuje broń Ukrainie, albo przygotowuje się do bezpośredniego starcia z Rosją.

Czytaj więcej

Szef NATO wzywa do produkcji broni. „Prześcignąć Rosję"

Z badań European Council on Foreign Relations (ECFR) wynika, że tylko co dziesiąty obywatel UE wierzy w zwycięstwo Kijowa. A większość ankietowanych opowiada się za tym, by UE naciskała Ukraińców w sprawie porozumienia z Rosją. Zaskakuje to pana?

Można wierzyć w zwycięstwo Ukrainy lub nie, ale Rosja się nie zatrzyma. Nigdy nie powróci do stanu sprzed lat. Państwo rosyjskie będzie mogło funkcjonować już wyłącznie w stanie nieustającej wojny. Już zawsze będzie atakowało Europę. Dzisiaj to jeszcze można zatrzymać, bo w przeciwnym wypadku świat czeka znacznie większa wojna. Rosja uważa, że państwa bałtyckie nie zasługują na podmiotowość, a Polskę traktują jako wroga egzystencjalnego. W grę wchodzą cyberataki, informacyjne uderzenia, a nawet przedarcie się przez tzw. korytarz suwalski. By Europa mogła bezpiecznie się czuć, Rosja Putina musi upaść.

Coraz więcej pojawia się informacji o tym, że ukraińskiej armii brakuje pocisków i żołnierzy. Czy jest ryzyko, że Rosjanie przedrą się przez ukraińską linię obrony?

Żadnego przebicia linii obrony nie ma. Ukraińskie dowództwo podejmuje wszystkie niezbędne decyzje operacyjno-taktyczne. Rosja walczy ilością i koncentruje spore siły na kierunkach zaporoskim, donieckim i ługańsko-charkowskim. Chodzi o dużą ilość żołnierzy i sprzętu. Ale podjęto pewne decyzje obronne i nasi żołnierze skutecznie utrzymują swoje pozycje. To prawda, mierzymy się z ostrym deficytem pocisków i rakiet. Nieco zwiększono produkcję dronów, ale to nie rozwiązuje problemu związanego z przewagą Rosji. Do takiego stanu rzeczy doszło w ciągu ostatnich miesięcy. Rosjanie otrzymali około 1,2–1,4 mln pocisków od Korei Północnej kalibru 152 i 122 mm. Dominują też wzdłuż linii frontu w powietrzu, wykorzystują taktyczne lotnictwo. To dlatego tak ważne dla nas jest posiadanie samolotów F-16. Co do deficytu żołnierzy – to wojna. Przeprowadzamy mobilizację. Wojna trwa już dwa lata, to ogrom czasu. A Rosjanie już rozmieścili na okupowanych terenach pół miliona swoich wojskowych, których będziemy musieli zniszczyć.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak powietrzny Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce
Konflikty zbrojne
Ukraińscy pułkownicy planowali zamach na Zełenskiego? Kreml lekceważy doniesienia SBU
Konflikty zbrojne
Rosja grozi, że będzie strzelać do francuskich żołnierzy na Ukrainie
Konflikty zbrojne
Granica polsko-białoruska. Rosyjski dezerter zatrzymany po ucieczce z frontu
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Wiadomo dlaczego USA wstrzymały dostawy broni dla Izraela