Bogusław Chrabota: Właściciel Polsatu apeluje o obniżenie poziomu medialnych emocji

Oświadczenie wydane przez Zygmunta Solorza, największego polskiego inwestora medialnego jest czymś zdecydowanie nowym w ostatnim czasie i nie powinno zostać bez echa.

Publikacja: 27.01.2024 18:20

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Tego typu publiczne oświadczenia liderów biznesu to prawdziwa rzadkość. W wypadku Zygmunta Solorza to rzecz bez precedensu. Właściciel Polsatu był ostatnio bardziej aktywny w biznesie energetycznym, niż w mediach.

Czytaj więcej

Zygmunt Solorz: Nie pozwalajmy na szerzenie mowy nienawiści, ksenofobii i rasizmu

Dlaczego Zygmunt Solorz zabrał głos ws. debaty medialnej?

A jednak głos zabrał. Wypada zapytać dlaczego. Pozornie wszystko jest w treści jego oświadczenia. Apel o wyważenie tonu debaty medialnej, obniżenie poziomu emocji czy powstrzymane mowy nienawiści Zygmunt Solorz wiąże przede wszystkim z zagrożeniami jakie niesie Polsce i światu geopolityka. I pewnie w tej kwestii ma rację; z perspektywy gigantów telekomunikacyjnych, czy czołowych portali (Zygmunt Solorz jest właścicielem Interii) lepiej widać skalę toczonej na wielu frontach wojny hybrydowej, poziom zainfekowania sieci fake newsem, czy coraz większe zagrożeniem takimi produktami AI, jak choćby deep fake. Z tej perspektywy kto, jak nie człowiek, który odgrywa czołową rolę w polskim sektorze IT ma lepszy tytuł do ostrzeżeń i apelów? Można tylko żałować, że podobnej postawy nie prezentują światowi giganci IT - jak Elon Musk czy Jeff Bezos.

Słowa Zygmunta Solorza, niosąc z sobą ciężar etycznego postulatu, zdają się zamykać pewien wstydliwy etap w niedawnych dziejach polskich mediów en masse, ale szczególnie ważnie wybrzmiewają w kręgu dziennikarskim kontrolowanych przez Solorza redakcji

Nie mam jednak wątpliwości, że Zygmuntowi Solorzowi chodzi o coś więcej, niż geopolitykę. A tym czymś jest polska debata publiczna. W istocie, w ostatnim czasie przekroczono wiele granic. Media z kontrolowalnych instytucji komunikacyjnych przekształciły się maszynerię eskalacji publicznych emocji. W tym sensie można im (nie wszystkim) zarzucić, że przestały referować politykę, a stały się jej maszynerią. Możliwe, że to znak naszych czasów i naturalna ewolucja, niemniej może być dla demokracji zabójcza.

Jakie znaczenie może mieć apel Zygmunta Solorza?

Mam wrażenie, że Zygmunt Solorz apelując o obniżenie poziomu emocji debaty nie ma złudzeń, że naprawi cały polski świat medialny. Nie jest ani przesadnym idealistą, ani człowiekiem naiwnym. Jego słowa to komunikat do szerszych kręgów, niż media. Może pierwotnym adresatem są politycy i to oni powinni wsłuchać się w te słowa? Dla wielu Zygmunt Solorz jest autorytetem. A ci, dla których nie jest, winni mieć świadomość, że przemawia do nich człowiek, który przez trzy dekady udowodnił, jak jest ważny dla polskiej sfery publicznej.

I ostatnia sprawa. Słowa Zygmunta Solorza, niosąc z sobą ciężar etycznego postulatu, zdają się zamykać pewien wstydliwy etap w niedawnych dziejach polskich mediów en masse, ale szczególnie ważnie wybrzmiewają w kręgu dziennikarskim kontrolowanych przez Solorza redakcji. Tu naprawdę się liczą i tu z pewnością staną się obowiązującym kursem. Możliwe, że jako punkt odniesienia, będą ważne również dla konkurencji.

Tego typu publiczne oświadczenia liderów biznesu to prawdziwa rzadkość. W wypadku Zygmunta Solorza to rzecz bez precedensu. Właściciel Polsatu był ostatnio bardziej aktywny w biznesie energetycznym, niż w mediach.

Dlaczego Zygmunt Solorz zabrał głos ws. debaty medialnej?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego