Rusłan Szoszyn: Sporów z Ukrainą będzie przybywać

Stosunki Warszawy i Kijowa pięknie wyglądają na zdjęciu. Postawiono w nich na słowa i symbolikę. Z rozwiązywaniem konkretnych sporów idzie jednak gorzej.

Aktualizacja: 20.11.2023 09:45 Publikacja: 20.11.2023 03:00

Rusłan Szoszyn: Sporów z Ukrainą będzie przybywać

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Polacy i Ukraińcy są w stanie bez trudu się porozumieć w swoich językach, jeżeli mówią do siebie wolno i wyraźnie. Podczas wspólnych przemówień w Warszawie czy Kijowie i licznych spotkań polityków nie potrzeba tłumacza. Szczególnie by zrozumieć, że upadek państwa ukraińskiego i wygrana imperialnej Rosji przekształciłyby Polskę w państwo frontowe, podkopałyby nasze bezpieczeństwo, osłabiłyby gospodarkę i zafundowały niepewność dla przyszłych pokoleń.

Fundament polsko-ukraińskich relacji

Ukraińcy z kolei dobrze rozumieją, jak wyglądałyby pierwsze tygodnie wojny, gdyby nie pomoc Polaków. Co byłoby z dostawami broni czy pomocy humanitarnej, jakby w miejscu Polski leżało państwo tak samo nastawione do Ukrainy jak np. Węgry Viktora Orbána. Ukraińcy nie chcą, by Putin pokroił ich kraj na kawałki, Polacy nie chcą, by granica z Rosją wydłużyła się o 535 km. Kwestia ta jest fundamentem polsko-ukraińskich relacji. Powyżej tych fundamentów jednak cała budowa, niestety, idzie żmudnie.

Czytaj więcej

Stanie cała granica z Ukrainą. O przetrwanie walczą przewoźnicy z obu stron

Gdy w relacjach dwustronnych dochodzi do konkretnych problemów, Ukraińcy przestają rozumieć język polski, Polacy też nagle zaczynają potrzebować tłumacza. Przez lata nie rozwiązano problemu ekshumacji polskich ofiar zbrodni wołyńskiej. Doszło nawet do tego, że niedawno wiceszef polskiego MSZ Paweł Jabłoński stwierdził, że bez rozwiązania tej sprawy „Ukraina nie ma co marzyć o tym, że wejdzie do UE”. A to przecież kwestia, która powinna była dawno temu zniknąć z agendy za sprawą podpisu jednego ukraińskiego urzędnika, a nie być przedmiotem wielokrotnych rozmów pomiędzy prezydentami i premierami.

Nic nie wskazuje na to, by nowy rząd miał znieść embargo

Gdy ukraińskie zboże zalało polski rynek i rząd wprowadził zakaz jego importu, w Kijowie decyzję tę powiązano wyłącznie z trwającą wówczas w Polsce kampanią wyborczą. Nikt nie chciał słyszeć tam argumentów polskich rolników. Wybory za nami, ale nic nie wskazuje na to, by nowy rząd miał znieść embargo. Dzisiaj protestują polscy przewoźnicy, blokując kilka przejść granicznych. Mówią, że nieograniczony napływ ukraińskich ciężarówek uderza w ich branżę, która zatrudnia ponad 1 mln osób w Polsce i daje 6 proc. PKB. W Kijowie tego nie słyszą, szukają ukrytego sensu protestu, rosyjskich śladów.

Wraz z postępującym zbliżeniem Ukrainy z UE tematów spornych w dwustronnych relacjach, zwłaszcza gospodarczych, będzie coraz więcej. Oby ktoś umiał je przewidywać, wyprzedzać konsekwencje, a nie dowiadywać się o problemie z mediów po zablokowaniu przejść granicznych.


Polacy i Ukraińcy są w stanie bez trudu się porozumieć w swoich językach, jeżeli mówią do siebie wolno i wyraźnie. Podczas wspólnych przemówień w Warszawie czy Kijowie i licznych spotkań polityków nie potrzeba tłumacza. Szczególnie by zrozumieć, że upadek państwa ukraińskiego i wygrana imperialnej Rosji przekształciłyby Polskę w państwo frontowe, podkopałyby nasze bezpieczeństwo, osłabiłyby gospodarkę i zafundowały niepewność dla przyszłych pokoleń.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Ryzykowne tweety Donalda Tuska. Czym grozi internetowa publicystyka premiera?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Szymona Hołowni. Marszałek Sejmu walczy o polityczny tlen
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sondaż. Hołownia ma powody do zmartwień dziś. Jutro też nie rysuje się na różowo
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zamach na Roberta Ficę. Upiorna symbolika po zabójstwie Jána Kuciaka
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Jeśli jest wtorek, to Donald Tusk zestawia PiS z Rosją. Jaki ma cel?