Odra i Wisła zagrożone katastrofą. "Chęci rządu do zmiany tego stanu nie widać"

Jedyne namacalne działania rządu po wielkim wymieraniu ryb w Odrze dwa lata temu to siatki na śnięte ryby i monitoring. Dlatego złote algi w Odrze i Wiśle nadal mają się świetnie, a kopalnie wciąż zasalają wodę. Wielką kontrolę prowadzi NIK, ale jej efekty poznamy dopiero... w listopadzie.

Aktualizacja: 11.04.2024 06:06 Publikacja: 11.04.2024 04:30

Śnięte ryby w Odrze w Szczecinie, sierpień 2022 roku.

Śnięte ryby w Odrze w Szczecinie, sierpień 2022 roku.

Foto: Marcin Bielecki, PAP

W tej sprawie naukowcy i ekolodzy są zgodni – Odra i Wisła są skrajnie zagrożone, a rozwiązań dostępnych od ręki nie widać. Mimo deklaracji nie widać również chęci rządu do zmiany obecnej polityki chroniącej kopalnie, a nie rzeki.

– Nie unikniemy katastrofy, dopóki będzie sól w rzekach. Jedynie zmniejszenie zasolenia jest w stanie ustrzec nas przed zakwitami alg, ale moim zdaniem na zmiany nie ma szans, bo nie ma dobrego sposobu na to, co zrobić z wodami kopalnianymi – mówi dr Andrzej Mikulski, hydrobiolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Złote algi w Odrze „warunki mają dobre”. Co doprowadza do zatrucia Odry?

Dla Kanału Gliwickiego został wydany pierwszy poziom alertu, najniższy w trzystopniowej skali. Ilość alg oceniana jest tam na 43 mln komórek złotej algi w litrze wody. Warunki mają dobre, woda jest zasolona, w 7 z 11 punktów pomiarowych na Odrze oraz w Kanale Gliwickim, gdzie Inspektoraty Ochrony Środowiska badają stan wody, poziom przewodności prądu (za co odpowiada właśnie zasolenie wody) został przekroczony.

– Ryzyko cały czas jest obecne, bo prymnesium (złote algi – red.) bardzo dobrze przezimowało w Kanale Gliwickim, a zasolenia z dnia na dzień się nie pozbędziemy, bo gwałtowne zalanie wszystkich kopalń może mieć katastrofalne skutki – potwierdza Sebastian Szklarek, adiunkt w Europejskim Regionalnym Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk. Zauważa, że pełne odsalanie przy obecnych technologiach oznacza gwałtowny wzrost kosztów wydobycia węgla, który nadal stanowi ważną część naszego miksu energetycznego.

Piotr Nieznański, ekspert ds. środowiskowych w WWF Polska przyznaje, że główne przyczyny katastrofy na Odrze z 2022 r. nie zostały usunięte, a do Odry i Wisły, nadal zrzucane są wielkie ilości zasolonych wód, głównie z przemysłu wydobywczego. Ale zaskakujące jest, że rząd, mimo wskazanych palcem przez NIK przyczyn katastrofy, nie zrobił praktycznie nic, co by stan wód realnie zmieniło.

Czytaj więcej

Odra znów skażona? We wpadającym do niej Kanale Gliwickim ujawniono śnięte ryby

Dlaczego kopalnie wciąż zasalają Odrę? „Mechanizm, który wręcz zachęca do ukrywania złych wyników”

– Oczekiwaliśmy, że zaraz po katastrofie w radykalny sposób zostaną zweryfikowane pozwolenia wodno-prawne, niektóre z nich wręcz wycofane i że zostanie zmieniony sposób kontroli zrzutów do rzek i monitoring jakości wód powierzchniowych – mówi Nieznański.

Tak się jednak nie stało, a to podstawa, bo dziś same kopalnie mają kontrolować ilość i limity odprowadzanych ścieków. – To mechanizm, który wręcz zachęca do ukrywania złych wyników. Powinien istnieć niezależny system kontroli zrzutu zanieczyszczeń – mówi ekspert.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, NIK prowadzi właśnie wielką kontrolę w dziewięciu instytucjach, w tym ministerstwach oraz kopalniach i sprawdza, czy ci główni gracze w sprawie zasolenia wody wdrożyli zalecenia NIK z poprzedniego raportu. Niestety, efekty tej kontroli nie uratują rzek przed wakacjami, bo wystąpienia pokontrolne zapowiadane są na listopad.

Czy rząd faktycznie ratuje rzeki? Jakie realne zmiany udało się wprowadzić od katastrofy z 2022 roku?

Przypomnijmy, że rząd PiS w lipcu 2022 r. najpierw dwa tygodnie nie reagował na alarmujące wieści o tonach śniętych ryb wyławianych z Odry, a następnie z premedytacją ukrywał związek między zakwitem złotych alg a zasoleniem wód Kanału Gliwickiego i dopływów Odry przez kopalnie. Ten związek ostatecznie wykazała dopiero Najwyższa Izba Kontroli swoim raportem, a teraz powtarza kontrole.

Nie można powiedzieć, że rząd nic nie zrobił w sprawie Odry. Ministerstwo Klimatu i Środowiska prowadzi bowiem wiele spotkań zespołu zarządzania kryzysowego (ostatnie odbyło się 3 kwietnia z udziałem przedstawicieli resortu klimatu i środowiska, Wód Polskich oraz wojewodów i służb z pięciu nadodrzańskich województw). Niewiele z tego wynika, bo spotkania kończą się rekomendacjami, a przemysł działa po staremu.

W zasadzie jedyne realnie wdrożone zmiany to zamontowanie siatek do odławiania śniętych ryb oraz bardziej intensywny monitoring stanu rzek, ale to nie zapobiegnie katastrofie, bo złote algi do zakwitu, który może się utoksycznić i wybić ryby, potrzebują jedynie słonej wody, a to w obecnym stanie rzeczy mają zagwarantowane.

– Gdy zakwit się utoksyczni, wypuszcza toksyczny koktajl, który powoduje śmiertelność wszystkich organizmów, które oddychają za pomocą skrzeli, czyli ryb i małży – mówi dr Mikulski, hydrobiolog.

Na pytanie, czy rząd zastanawia się nad rewizją ocen oddziaływania na środowisko przez kopalnie lub rewizją koncesji dla kopalni, ministerstwo odpisało „Rzeczpospolitej”, że to nie znalazło się w agendzie posiedzeń międzyresortowego zespołu ds. przeciwdziałania sytuacjom kryzysowym na rzece Odrze.

Czytaj więcej

Katastrofa na Odrze kompromituje państwo

Kopalnie nadal zasalają Odrę. Chociaż wydają dziesiątki milionów złotych na ochronę wód przed zasoleniem

Ministerstwo Aktywów Państwowych ani Ministerstwo Przemysłu nie odpowiedziały nam, czy planują nałożenie na kopalnie obowiązku odsalania wody albo przynajmniej skłaniania spółek do takiego kroku. Zapytane przez „Rz” kopalnie zaś deklarują, że już wydają co roku na odsalanie miliony złotych.

JSW w 2023 r. wydała na ochronę wód przed zasoleniem blisko 69 mln zł, w tym roku planuje podobne wydatki. KGHM mówi o „kontynuacji prac koncepcyjno-projektowych” nad zastosowaniem technologii obniżającej stopień zasolenia wód dołowych oraz o zabiegach iniekcyjnych uszczelniających dopływy słonych wód z górotworu. Koszt ma również wynieść kilkadziesiąt milionów złotych.

Spółka Restrukturyzacji Kopalń odpisała zaś, że nie ma żadnych możliwości wpływania na ilość i jakość pompowanych wód do cieków powierzchniowych. Z 8 zlikwidowanych kopalni odprowadza obecnie 30 mln m sześć. do Odry oraz 58 mln m szesc. do Wisły z kolejnych 11 zlikwidowanych zakładów. 

Śmiesznie niskie opłaty za zrzut wód kopalnianych do rzek. „Kopalnie śmieją się nam w twarz”

Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Jak mówią nam przedsiębiorcy, którzy próbowali zaangażować kopalnie w badania nad rozwinięciem nowych technologii oczyszczania wody, kopalniom takie inwestycje upełnie się nie opłacają, bo za zrzucanie wód kopalnianych płacą symboliczne 5 gr za metr szesc.

– Dlatego, gdy proponujemy rozwiązanie kosztujące kilkadziesiąt mln zł, kopalnie śmieją się nam w twarz, bo za rok zrzutu wody zapłacą kilkadziesiąt tys. zł, więc inwestowanie nie opłaca im się, a obowiązku nie ma – mówi nieoficjalnie jeden z przedsiębiorców.

Wskazuje też na paradoks biznesowo-polityczny. Największe grupy kopalni należą do Skarbu Państwa. Kary środowiskowe są u nich z góry zabudżetowane i te wypłaty także trafiają do Skarbu Państwa, dlatego nie ma żadnej motywacji do zmian.

A jednak zmiany zostaną prawdopodobnie niebawem wymuszone przez Brukselę, ponieważ Polska do 2027 roku musi wdrożyć cele środowiskowe, zawarte w art. 415 pkt. 7 prawa wodnego, które wynika z wdrażania do polskiego prawa unijnej dyrektywy 2000/60/WE. Do 2027 roku kopalnie będą musiały osiągnąć wszystkie zawarte w tym przepisie cele.

- Zakładam, że w związku z katastrofą na Odrze i tym, że dla Polski te treminy były kilka razy przesuwane, Bruksela może nas już mocno pilnować. Ten termin został przedłużony o 12 lat, powinniśmy byli wdrożyć tę dyrektywę już w 2015 r. Dlatego teraz wszystkie kopalnie będą musiały szybko wykazać, że są innowacyjne – mówi Katarzyna Geiger, innowatorka pracująca nad technologiami oczyszczania wody z Green Dreams Lab.

W tej sprawie naukowcy i ekolodzy są zgodni – Odra i Wisła są skrajnie zagrożone, a rozwiązań dostępnych od ręki nie widać. Mimo deklaracji nie widać również chęci rządu do zmiany obecnej polityki chroniącej kopalnie, a nie rzeki.

– Nie unikniemy katastrofy, dopóki będzie sól w rzekach. Jedynie zmniejszenie zasolenia jest w stanie ustrzec nas przed zakwitami alg, ale moim zdaniem na zmiany nie ma szans, bo nie ma dobrego sposobu na to, co zrobić z wodami kopalnianymi – mówi dr Andrzej Mikulski, hydrobiolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Na ile lat wojny wystarczy Ukrainie konfiskata wszystkich rosyjskich aktywów
Gospodarka
Francja zachowała niższy rating, inwestorów to nie zniechęca
Gospodarka
Ukraina kończy z sowieckim modelem socjalnym. Zamiast „należy się”, będzie „zapracuj”
Gospodarka
Bezrobocie w Niemczech rośnie, we Francji jest już wysokie, ale ma zmaleć
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?