Inwestorzy po wyborczej wygranej Trumpa na wyścigi kupowali dolara. Podobały im się zapowiedzi pobudzania amerykańskiej gospodarki poprzez cięcia podatkowe i większe wydatki na infrastrukturę. Jednak nowy prezydent USA poszedł na skróty: zamiast na pracy organicznej skupił się na interwencjach słownych, które mają zbić cenę dolara. To najprostszy sposób, aby pomóc amerykańskim koncernom.
Niższy kurs waluty sprawia, że firmy stają się bardziej konkurencyjne na światowych rynkach. Eksporterzy zarabiają więcej i łatwiej im o zbyt na swoje towary i usługi.
Konflikt z Niemcami
We wtorek dolar zatrząsł się w posadach po tym, jak Peter Navarro, doradca prezydenta USA ds. handlu, powiedział, że Niemcy wykorzystują skrajnie niedowartościowane euro do bogacenia się kosztem Stanów Zjednoczonych i krajów Unii Europejskiej. Navarro nazwał wspólną walutę „zamaskowaną marką niemiecką".
Niespotykana do tej pory krytyka europejskiego lidera gospodarczego i największego światowego eksportera przyniosła zamierzony skutek. Dolar szybko potaniał wobec euro o ok. 1 proc. Sytuacji nie uspokoiły słowa Angeli Merkel, że niemieckie przedsiębiorstwa konkurują na rynkach w sposób uczciwy, a rząd w Berlinie nie ingeruje w politykę Europejskiego Banku Centralnego.
Niemieccy ekonomiści zareagowali bardziej nerwowo: – Grozi nam handlowa i ekonomiczna wojna z USA, trzeba to tak drastycznie ująć – powiedział dziennikarzom „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" Marcel Fratzscher, prezes Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką. Dodał, że izolacjonizm Trumpa odbije się czkawką światowej gospodarce.