Na czele rządu PiS staje spec od gospodarki, menedżer, finansista i twórca głośnej strategii rozwojowej, która ma przestawić polską gospodarkę na nowe tory. I choć wciąż będzie to rząd ugrupowania o silnych skłonnościach etatystycznych i prosocjalnych, to biznes spodziewa się umiarkowanego nowego otwarcia.
Umiarkowanego, bo oczekiwanie, że premier Mateusz Morawiecki nagle wróci do koncepcji liberalnych albo cofnie decyzje szkodliwe dla gospodarki, takie jak obniżenie wieku emerytalnego, było zbyt daleko idącą nadzieją. Ale i tak lista życzeń do Morawieckiego jest całkiem długa. To np. obniżenie pozapłacowych kosztów pracy, radykalne uproszczenie systemu podatkowego, np. VAT, uproszczenie zatrudniania cudzoziemców, wdrożenie realnych zachęt do innowacji. Dalej – przyspieszenie wykorzystania funduszy unijnych, zmniejszenie biurokracji, poprawa zarządzania administracją, usprawnienie sądów, wsparcie konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na zagranicznych rynkach, zbudowanie silnej marki Polski na arenie międzynarodowej, zrównoważenie finansów publicznych w dłuższym okresie niż kilka miesięcy, obniżenie zadłużenia itd.