Oscary 2024: Siedem statuetek dla „Oppenheimera”, pierwszy Oscar dla Ukrainy

Brytyjsko-amerykańsko-polska koprodukcja „Strefa interesów” ze statuetką za film zagraniczny.

Publikacja: 11.03.2024 19:26

Cillian Murphy jako Robert Oppenheimer, kadr z filmu

Cillian Murphy jako Robert Oppenheimer, kadr z filmu

Foto: materiały prasowe

Oscara dla najlepszego filmu roku zdobył „Oppenheimer”, Christopher Nolan dostał statuetkę za reżyserię, Cillian Murphy za główną rolę męską, Robert Downey Jr. za rolę drugoplanową. Akademicy wyróżnili również zdjęcia Hoyte’a van Hoytemy, montaż i muzykę.

– Zrobiliśmy film o człowieku, który skonstruował bombę atomową, a dziś – czy tego chcemy, czy nie – żyjemy w świecie Oppenheimera – powiedział Cillian Murphy i zadedykował swoją nagrodę ludziom, którzy działają na rzecz pokoju.

Potem, w czasie rozmów z dziennikarzami, aktor mówił o wieloletniej współpracy z Christopherem Nolanem:

– Pierwszy raz trafiłem na zdjęcia próbne do jego filmu jako dzieciak. Dziś Chris jest dla mnie kimś absolutnie wyjątkowym.

Polska producentka „Strefy interesów”

Drugim docenionym tytułem wieczoru okazały się „Biedne istoty” Jorgosa Lantimosa, które zgarnęły cztery statuetki. Emma Stone została uznana za najlepszą aktorkę pierwszoplanową, obraz dostał także statuetki za charakteryzację, kostiumy i scenografię. Stone wyszła na scenę zaskoczona i zdenerwowana.

– Bella Baxter to dla mnie ważna bohaterka – powiedziała aktorka podczas spotkania z dziennikarzami. – Wspaniale jest zagrać kobietę, która powstaje z dna, każdego dnia uczy się nowych słów i nowych rzeczy, jest pełna radości, ciekawości, gotowa podejmować w życiu wyzwania.

Wielki sukces odniósł znakomity film Jonathana Glazera „Strefa interesów”, który jest koprodukcją brytyjsko-amerykańsko-polską. To obraz o rodzinie komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa, która w czasie II wojny światowej żyje w swoim „raju” – w domu z ogrodem tuż obok muru obozu koncentracyjnego. Ważny obraz o banalności zła.

– Nasz film pokazuje, dokąd prowadzi dehumanizacja w najgorszym wydaniu, która ukształtowała naszą przeszłość i teraźniejszość – powiedział reżyser, odbierając statuetkę, po czym odwołał się do konfliktu izraelsko-palestyńskiego:

– Wszyscy – ofiary ataku, jaki nastąpił 7 października, jak i ci, którzy giną w czasie wojny w Gazie – są ofiarami tej dehumanizacji. Jak możemy się jej przeciwstawić?

Z polskiej strony producentką „Strefy interesów” jest Ewa Puszczyńska, współpracowniczka m.in. Pawła Pawlikowskiego. Zdjęcia zrobił Łukasz Żal, za scenografię odpowiadały Joanna Kuś i Katarzyna Sikora, za kostiumy Małgorzata Karpiuk. Na scenie Jonathan Glazer podziękował swoim polskim współpracownikom, dyrekcji Muzeum w Auschwitz oraz Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej za wsparcie. „Strefa interesów” dostała też Oscara za dźwięk, a jego laureaci również podziękowali polskim współpracownikom.

Jonathan Glazer nie był jedynym nagrodzonym nawiązującym do konfliktu na Bliskim Wschodzie. Organizatorzy obawiali się, że w czasie ceremonii przed Dolby Theatre może dojść do rozruchów. Porządku pilnowały wzmożone siły policji, ale marsz protestacyjny odbył się spokojnie. Niektórzy nominowani, m.in. Billie Eilish czy Mark Ruffalo, przypięli do ubrań znaczki organizacji Artists4Ceasefire.

Oscar dla Ukrainy. Cień Trumpa

Dramatycznym momentem było wystąpienie ukraińskiego reżysera Mastyslava Czernova, który dziękując za Oscara za swój dokument – wstrząsający raport z zagłady miasta „20 dni w Mariupolu”, powiedział: „Będę pierwszym reżyserem, który na scenie powie, że wolałby swojego filmu nigdy nie zrobić. Oddałbym tę statuetkę za to, żeby Rosja nigdy nie najechała na Ukrainę, nie zajęła naszych miast, nie zabiła tysięcy moich rodaków”.

Ukraina trafiła też do Dolby Theatre, gdy na początku wspomnień o tych, którzy w ostatnim roku odeszli, organizatorzy pokazali fragment nagrodzonego w ubiegłym roku dokumentu „Navalny”. Ten, w którym rosyjski opozycjonista mówił: „Jeśli zdecydują się mnie zabić, to znaczy, że jesteśmy bardzo silni”.

Generalnie jednak gala była dość „grzeczna”. Prowadził ją, po raz czwarty, Jimmy Kimmel, ale nawet on powstrzymał się od złośliwych komentarzy. Emma Stone śmiała się lekko zakłopotana, bo pękła jej sukienka, nagrodzona za drugoplanową rolę w „Zimowym przesileniu” Da’Vine Joy Randolph płakała na scenie, mówiąc, że trzeba akceptować siebie. Justine Triet zażartowała, że Oscar za oryginalny scenariusz „Anatomii upadku”, którego dostała razem ze swoim mężem Arthurem Hararim, pomoże jej wejść w „wiek średni”.

Największym przegranym tegorocznej edycji oscarowej jest Martin Scorsese, którego znakomity film „Czas krwawego księżyca” o mordach na wzbogaconych dzięki odkryciu ropy naftowej Indian Osage w latach 20. XX wieku żadnej z 10 nominacji nie przekuł w statuetkę. Akademicy nie uhonorowali nawet Lily Gladstone, która stworzyła wspaniałą kreację i mogła stać się pierwszą nagrodzoną Oscarem aktorką o rdzennym, amerykańskim pochodzeniu.

Przegrana Francja. „Anatomia upadku” bez Oscara

Innym przegranym była Francja, która nie zgłosiła jako swojego kandydata w kategorii filmu zagranicznego „Anatomii upadku” Justine Triet – jest duże prawdopodobieństwo, że ten tytuł zapewniłby jej Oscara, pierwszego od 1992 roku, gdy Akademia uhonorowała „Indochiny” Regisa Wargniera. I wreszcie Polska, gdzie komisja oscarowa wytypowała do walki o nagrodę w tej samej kategorii niemających żadnych szans animowanych „Chłopów”, a w żenujący sposób zlekceważyła bardzo poważnego kandydata do nominacji „Zieloną granicę” Agnieszki Holland. Miejmy nadzieję, że w przyszłości na decyzje członków komisji nie będzie wpływała już polityka.

A co przede wszystkim czuło się w czasie oscarowej gali? Przemianę tej najważniejszej amerykańskiej nagrody. Ludzie kina dopiero co się odbili po trudnym dla nich czasie prezydentury Donalda Trumpa, a ten populistyczny polityk znów zyskuje przed wyborami popularność.

Amerykańska Akademia bardzo otworzyła się w ostatnim czasie na świat, przyjęła w swoje szeregi wielu artystów z Europy, Azji. Nie jest rzeczą przypadku, że akademicy coraz częściej honorują kino spoza USA. Wielkie triumfy w tegorocznej edycji odniosły tytuły, które zaistniały wcześniej na najważniejszych europejskich festiwalach w Cannes czy Wenecji. Tak naprawdę żaden „wyrafinowany” krytyk europejski nie powinien już mówić o Oscarach z pogardą. Złoty rycerz wsparty na filmowej taśmie honoruje dziś kino artystyczne najwyższej klasy.

Oscara dla najlepszego filmu roku zdobył „Oppenheimer”, Christopher Nolan dostał statuetkę za reżyserię, Cillian Murphy za główną rolę męską, Robert Downey Jr. za rolę drugoplanową. Akademicy wyróżnili również zdjęcia Hoyte’a van Hoytemy, montaż i muzykę.

– Zrobiliśmy film o człowieku, który skonstruował bombę atomową, a dziś – czy tego chcemy, czy nie – żyjemy w świecie Oppenheimera – powiedział Cillian Murphy i zadedykował swoją nagrodę ludziom, którzy działają na rzecz pokoju.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata