Salvador Dali znaleziony w sklepie

Zgłębianie tajemnicy autorstwa jednego obrazu może stać się przygodą życia. Zwłaszcza, gdy chodzi o obraz Salvadora Dalego.

Aktualizacja: 12.11.2017 09:54 Publikacja: 12.11.2017 09:52

Był rok 1989. Tomeu l’Amo, nauczyciel biologii, przebywał w Gironie u siostry i tam wszedł do sklepu z antykami. Jego uwagę zwrócił pewien obraz.
– Spojrzałem na kolory i coś mnie tknęło – pamięta i dodaje, ze po obejrzeniu bardzo grubej publikacji z pracami Dalego upewnił się, że to, co widzi, jest dziełem z wczesnego okresu twórczości artysty.

Kupił, nie targując się, obraz 100x70 centymetrów za 20 tysięcy pesetów i wrócił z nim do siebie na Majorkę. – Ten obraz to jedno wielkie szczęście – mówi też po latach.
Prezentuje dzieło dokładnie, pokazując zamieszczoną na nim dedykację: „dla mojego ukochanego nauczyciela w dniu urodzin, 27 września 1896”. No i podpis Dalego. Ale już data roku nie zachowała się w sposób oczywisty i jest przedmiotem sporu, bo wśród możliwych wariantów jest taki, że Dali już wtedy nie żył.

Nabywca dzieła napisał do Figueras, gdzie mieści się muzeum artysty, aby podzielić się wiedzą o swoim znalezisku. Odpowiedziano mu, że mają zbyt mało danych, by uznać obraz za autentyczny – lecz płótno widzieli jedynie na wysłanym im zdjęciu.

L’Amo odłożył sprawę na pewien czas, ale do niej powrócił. Zaczął intensywnie zagłębiać się w biografię artysty i prowadzić własne badania. Zlecił też ekspertyzę obrazu fachowcom, którzy określili pochodzenie barwników. To jednak też nie rozstrzygnęło wątpliwości.

L’Amo postanowił dotrzeć do Roberta Descharnesa, sekretarza i przyjaciela Dalego. – Przez wiele lat to on poświadczał autentyczność dzieł artysty – wyjaśnia  specjalistka z Sothebys. Było o co walczyć, na rynku aukcyjnym ceny prac Dalego osiągają nawet 20 milionów dolarów.

Widzowie usłyszą karkołomną opowieść o poszukiwaniu związków daty znajdującej się na obrazie z biologią i numerologią – Dalego. Bo Dali miał swój własny sposób kodowania wiadomości na obrazach.

– Kiedy maluję jakiś symbol, robię to tak, żeby jego wyjaśnienie trwało wieki – mówi w archiwalnym materiale Dali.  A garść cennych informacji dorzuca grafolog potwierdzając, że dedykacja jest dziełem Dalego. Mimo to nadal obraz nie otrzymywał certyfikatu autentyczności.

Jak zakończyła się ta historia i jaki morał z niej płynie – przekonają się widzowie. Premiera hiszpańskiego dokumentu „Klucz do Salvadora Dalego” w niedzielę 12 listopada o godz. 21.30 w Canal+ Discovery.

Był rok 1989. Tomeu l’Amo, nauczyciel biologii, przebywał w Gironie u siostry i tam wszedł do sklepu z antykami. Jego uwagę zwrócił pewien obraz.
– Spojrzałem na kolory i coś mnie tknęło – pamięta i dodaje, ze po obejrzeniu bardzo grubej publikacji z pracami Dalego upewnił się, że to, co widzi, jest dziełem z wczesnego okresu twórczości artysty.

Kupił, nie targując się, obraz 100x70 centymetrów za 20 tysięcy pesetów i wrócił z nim do siebie na Majorkę. – Ten obraz to jedno wielkie szczęście – mówi też po latach.
Prezentuje dzieło dokładnie, pokazując zamieszczoną na nim dedykację: „dla mojego ukochanego nauczyciela w dniu urodzin, 27 września 1896”. No i podpis Dalego. Ale już data roku nie zachowała się w sposób oczywisty i jest przedmiotem sporu, bo wśród możliwych wariantów jest taki, że Dali już wtedy nie żył.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Media: Gerard Depardieu zatrzymany przez policję ws. napaści na tle seksualnym
Film
#Dzień 2 - Na szlaku Wilsona
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Gala Otwarcia Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?