Sąd: chęć zdobycia dowodów przeciwko mężowi nie usprawiedliwia podsłuchiwania

Nawet podejrzenia, że małżonek źle traktuje dzieci, nie usprawiedliwiają podsłuchiwania i nagrywania rozmów osób, które mieszkają z nim pod jednym dachu, na przykład jego rodziców.

Publikacja: 06.06.2023 11:39

Sąd: chęć zdobycia dowodów przeciwko mężowi nie usprawiedliwia podsłuchiwania

Foto: AdobeStock

Taki wniosek płynie z nieprawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. Orzekł on, że teściom, których rozmowy nagrywała ich własna synowa, należy się od niej po tysiąc złotych zadośćuczynienia i przeprosiny zamieszczone w mediach społecznościowych. Pozwana przez nich kobieta tłumaczyła, że umieszczając w domu włączony dyktafon, chciała jedynie przekonać się, jak jej mieszkający z rodzicami mąż traktuje ich wspólne dzieci.

Wyciek służbowych danych 

We wniesionym pozwie małżeństwo wskazało, że synowa zdobyła też w ten sposób informacje dotyczące służbowych spraw teściowej, która pracowała wówczas zdalnie w urzędzie komunikacji elektronicznej, i która bała się, że mogło przez to dojść do wycieku danych przekazywanych przez nią w telefonicznych rozmowach. Musiała więc poinformować o tym fakcie swojego przełożonego, a ten polecił jej zgłoszenie sprawy do prokuratury; ostatecznie dom został przeszukany.

Czytaj więcej

Prokurator nielegalnie podsłuchiwał swoją żonę - wyrok Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego

Synowa argumentowała zaś, że dyktafon zostawiła w mieszkaniu w celu zdobycia potrzebnych jej później dowodów w sprawach małżeńskich, i aby zapobiec ewentualnemu stosowaniu przemocy fizycznej i psychicznej wobec nieletnich. Argumentowała, że urządzenia nie umieściła w części domu, którą zajmowali teściowie, a nagrania użyte zostały później tylko w sprawach związanych z dziećmi. Fragmenty rozmów pary znalazły się na nich przypadkowo i tylko dlatego, że jej mąż nie zamykał drzwi łączących części obu mieszkań.

Sąd ustalił jednak, że działanie kobiety naruszyło gwarantowane przez konstytucję dobra osobiste jej teściów, czyli ich prawo do prywatności i ochrony korespondencji. Zauważył, że wolność osobista i związana z nią tajemnica komunikowania się są jedynymi z najważniejszych wartości demokratycznego państwa prawa. - Sąd nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że potajemne nagrywanie osób bez ich wiedzy, a zwłaszcza w ich własnym domu, narusza ich dobro osobiste w postaci swobody wypowiedzi oraz sferę prywatności, które powszechnie uznawane są za wartości szczególnie chronione – wskazał. Doprecyzował przy tym, że potajemne nagrywanie jest powszechnie nieakceptowane w społeczeństwie, a w tym przypadku stanowiło też naruszenie strefy poufności, z uwagi na charakter wykonywanej przez teściową pracy.

Interes prywatny nie jest ważniejszy 

Sąd nie dopatrzył się też okoliczności wyłączających domniemanie bezprawności zachowania synowej. - Z całą pewnością nie uchyla bezprawności działanie pozwanej w obronie jej usprawiedliwionego interesu prywatnego, na który powołuje się pozwana - wskazał. I dodał, że albo celowo pomija, albo też nie dostrzega ona, że dobra osobiste, które zostały naruszone przez podsłuch, są wartością konstytucyjną, możliwą do ograniczenia tylko w wypadkach określonych w ustawie. I doprecyzował, że przykładem takiego ograniczenia są przepisy regulujące dopuszczalność podsłuchu, zawarte m.in. w kodeksie postępowania karnego.

Dla sądu nie miało znaczenia, że w innym postępowaniu kobieta jako dowód wykorzystała jedynie fragmenty nagrań, i że rozmowy zarejestrowała – jak przekonywała – przypadkowo. - Pozwana, jako dorosła kobieta, winna znać podstawowe zasady współżycia społecznego, a przy tym winna mieć świadomość, że nagrywając powodów w ich domu, nawet działając w celu zabezpieczenia swoich własnych interesów, wykraczała poza społecznie dopuszczalne ramy postępowania – ocenił sąd. Poza tym zauważył, że takie postępowanie może nosić znamiona czynu zabronionego, czyli naruszenia tajemnicy korespondencji (a za to, w przypadku uznania winy, grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności).

Każdy decyduje, co zachowa dla siebie 

Zachowanie pozwanej było zdaniem sądu tym bardziej karygodne, że kobieta nawet nie uczestniczyła w rozmowach, które rejestrowała. - Każdy człowiek ma bowiem prawo do autonomicznego decydowania o tym, jakie informacje o sobie i swoim życiu prywatnym, pragnie zachować dla siebie – doprecyzował.

Kobieta nie podjęła też żadnej refleksji dotyczącej odczuć osób, które w ten sposób skrzywdziła. A jej działania wywołały u teściów poczucie osaczenia i lęk przed tym, co znalazło się na nagraniach oraz jak treści te odbiorą osoby, które się z nimi zapoznają. Poza tym sąd zauważył, że pozwana w dalszym ciągu nimi dysponuje i może je upublicznić.

Sygn. akt I C 47/22

Taki wniosek płynie z nieprawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. Orzekł on, że teściom, których rozmowy nagrywała ich własna synowa, należy się od niej po tysiąc złotych zadośćuczynienia i przeprosiny zamieszczone w mediach społecznościowych. Pozwana przez nich kobieta tłumaczyła, że umieszczając w domu włączony dyktafon, chciała jedynie przekonać się, jak jej mieszkający z rodzicami mąż traktuje ich wspólne dzieci.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Edukacja
Matura 2024: język polski - poziom podstawowy. Odpowiedzi eksperta
Sądy i trybunały
Trybunał niemocy. Zabezpieczenia TK nie zablokują zmian w sądach
Sądy i trybunały
Piebiak: Szmydt marzył o robieniu biznesu na Wschodzie, mógł być szpiegiem
Sądy i trybunały
"To jest dla mnie szokujące". Szefowa KRS o sprawie sędziego Szmydta
Konsumenci
Kolejna uchwała SN w sprawach o kredyty