Gospodarka izraelska widzi korzyści w palestyńskiej sile robaczej. Sądzę, że większość pracodawców jest generalnie za powrotem palestyńskich pracowników -powiedział Dan Catarivas, prezydent dwunarodowych izb handlu w Izraelu w wywiadzie dla AFP.
Po 7 października rząd izraelski anulował tysiące zezwoleń na pracę Palestyńczyków. Przed konfliktem niemal 120 tys. mieszkańców strefy Gazy miało taki dokument, w marcu tylko 8-10 tysięcy dostało pozwolenie powrotu do pracy w Izraelu — podał dziennik „La Tribune”. Ta sytuacja wywołała poważny kryzys na terenach okupowanych — stwierdziła w raporcie Międzynarodowa Organizacja Pracy, która przewiduje wzrost bezrobocia w tym roku na tych terenach do 45,5 proc. z 30,7 proc. w 2023 r., jeśli ten konflikt potrwa dłużej.
Sektorem, który najbardziej odczuł brak pracowników jest budownictwo. Ogromna większość Palestyńczyków, 80 tys. ze 120 tys. którzy mieli zezwolenia, pracowało na budowach. Obecnie działalność tego sektora zmalała o połowę — ocenia Dan Catarivas. W styczniu 2023 w budownictwie pracowało 328 tys. ludzi, w tym 76 tys. Palestyńczyków, resztę 227 tys. stanowili mieszkańcy Izraela. Ponadto ten sektor zatrudniał 25 tys. cudzoziemców — wynika z danych urzędu statystycznego.
Drugim sektorem, który też odczuł brak pracowników, choć w mniejszym stopniu, jest rolnictwo. Duże niedobory występują również w podstawowych przedsiębiorstwach, w przetwórstwie żywności, wyrobów farmaceutycznych, obsługi infrastruktury (wodociągi i kanalizacja).
Catarivas jest zwolennikiem prawdziwej debaty o przywróceniu Palestyńczykom prawa do pracy. On sam należy do tych ludzi, którzy uważają, że większość Palestyńczyków chce pracować, wysyłać dzieci do szkoły i nie nudzi się rano z myślą, jak zniszczyć państwo Izrael.