Wojna postawiła polską zbrojeniówkę na baczność. Oddaliśmy sprzęt za 3,5 mld euro

Agresja Rosji na Ukrainę doprowadziła do gwałtownego przemodelowania priorytetów państwa
i raptownych zmian w budżecie. Ich beneficjentem była branża zbrojeniowa.

Aktualizacja: 01.03.2024 06:47 Publikacja: 24.02.2024 06:00

Po dwóch latach od agresji Kremla wartość polskiej pomocy sprzętowej przekazanej Ukrainie przekroczy

Po dwóch latach od agresji Kremla wartość polskiej pomocy sprzętowej przekazanej Ukrainie przekroczyła 3,5 mld euro. Wysyłaliśmy nad Dniepr m.in. 18 najnowszych superdział AHS Krab kal. 155 mm. z własnych zasobów

Foto: mon.gov.pl

Decyzje władz Polski o wsparciu Ukrainy dostawami broni już w pierwszych kwartałach wojny ogołociły część naszych jednostek z podstawowej broni: kilkuset czołgów, haubic, bardziej potrzebnych nad Dnieprem rakietowych wyrzutni i setek tysięcy sztuk amunicji.

Nic dziwnego, że konieczność odbudowy zapasów sprzętu i tzw. środków walki w bazach i magazynach rezerw Sił Zbrojnych RP postawiła w tryb alarmowy przemysł zbrojeniowy i całą gospodarkę. Z dnia na dzień musiały znaleźć się pieniądze na wojskowe zamówienia, zwłaszcza dla sfinansowania importu potrzebnego, lecz nieprodukowanego w kraju uzbrojenia. Oznaczało to nie tylko radykalną zmianę priorytetów w wydatkach obronnych Rzeczypospolitej Polskiej, ale także bezprecedensowy wysiłek budżetu.

Czytaj więcej

Polskie fabryki idą na wojnę. Produkcja idzie pełną parą

Miliardowe wsparcie

Po dwóch latach od agresji Kremla na naszego wschodniego sąsiada wartość pomocy sprzętowej przekazanej Ukrainie przekroczyła 3,5 mld euro. Wysyłaliśmy nad Dniepr nie tylko pojazdy, haubice , wyrzutnie rakiet, ale też 10 tys. karabinków automatycznych Grot z wojskowych składów. Na Wschód odprawiliśmy blisko 300 czołgów PT-91 Twardy i starszych wersji pancernej broni, pozostawiając niektóre własne bazy praktycznie bez etatowego uzbrojenia. Z wojskowych arsenałów nad Dniepr przekazano nie tylko większość sprzętu z czasów Układu Warszawskiego, ale także to, co sami mamy najlepszego – choćby ok. 200 transporterów Rosomak czy 18 najnowszych superdział AHS Krab kal. 155 mm z zasobów własnej artylerii.

Teraz kolejne słynne kraby ze Stalowej Woli niemal bezpośrednio z linii produkcyjnej jadą do obrońców Ukrainy w ramach wartego 2,7 mld zł kontraktu eksportowego na 56 haubic, jednego z największych w zbrojeniówce. W br. producent ze Stalowej Woli zapewne sfinalizuje zamówienie. Za chwilę, gdy rozpędzimy produkcję amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm, jej cześć zapewne trafi nad Dniepr.

Wielkoseryjna produkcja to przełom

Amunicja to dobry przykład ilustrujący zmiany podejścia do zbrojeń w krajowym przemyśle obronnym. W ostatnim tygodniu 2023 r. przemysłowe konsorcjum PGZ zawarło z Agencją Uzbrojenia MON gigantyczną umowę na dostawy ok. 300 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej, najbardziej dziś poszukiwanego (i brakującego w arsenałach armii NATO) kalibru 155 mm. Wartość transakcji sięga 7 mld zł.

Pełne zaangażowanie się Polski we wspieranie obrońców Ukrainy, ale też potrzeba natychmiastowej odpowiedzi na wzrost zagrożenia ze Wschodu, spowodowało radykalne przyspieszenie w zbrojeniówce. Przemysław Kowalczuk, szef PIT-Radwaru i wiceprezes amunicyjnego Mesko, mówi, przywołując przykład broni precyzyjnej, czyli przenośnych zestawów przeciwlotniczych Piorun, o prawdziwym technologicznym przewrocie: – Przekraczamy dotychczasowe ograniczenia i przestawiamy firmy z produkcji manufakturowej na wielkoseryjną. W przypadku broni precyzyjnej to technologiczna rewolucja – dodaje Kowalczuk.

Czytaj więcej

Rząd chce dołożyć pieniędzy zbrojeniówce

Warte już miliardy zamówienia własnej armii i rosnące szybko dochody z eksportu zmieniły podejście spółek do biznesu obronnego. Zdecydowano o inwestycjach, które pozwoliłyby nadać rozmach zmianom w skarżyskich zakładach Mesko i innych firmach. – W samym Mesko rozbudowujemy infrastrukturę produkcyjną na skalę, której ja nie pamiętam – przyznaje Kowalczuk.

To radykalna zmiana po dekadach „kroplówkowych” zleceń na produkcje słynnych dziś polskich „manpadsów” – gromów, a potem piorunów – w liczbie 150–300 rocznie, co ledwo wystarczało na przetrwanie i utrzymania łańcucha dostaw specjalistycznych komponentów. Dziś produkcja rodzimych stingerów, zabójczej broni przeciw śmigłowcom i dronom, sięga 1000 sztuk rocznie i nadal nie zaspokaja wszystkich, także eksportowych potrzeb.

Rozpędzony wyścig zbrojeń

Amunicja, więcej amunicji – to tylko jedno z kluczowych wyzwań stojących przed zbrojeniówką. Sama PGZ, skupiająca państwowe spółki obronne, już realizuje lub wdraża inwestycje szacowane na blisko 10 mld zł.

Dziś czynnikiem stymulującym rozwój infrastruktury przemysłowej narodowego holdingu obronnego są także uzgodnione w ekspresowym tempie z Waszyngtonem zakupy blisko 370 czołgów Abrams, niemal 500 wyrzutni ziemia-ziemia systemu HIMARS i zawarte w ub.r. wielkie kontrakty na produkcję sprzętu artyleryjskiego i pancernego w kooperacji z Koreą Płd. Umowy włączające polskie firmy do produkcji i serwisowej obsługi setek czołgów K2 Black Panther (poznańskie Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne) i armatohaubic K9 Thunder (HSW) wymagają gruntownego wzmocnienia istniejących fabryk, a także rozważenia budowy nowych zakładów w naszym kraju, aby sprostać wyzwaniom w obszarze techniki lądowej – planuje PGZ.

W HSW, znanej z dalekonośnych haubic Krab, ale też samobieżnych moździerzy Rak i już niedługo z najnowocześniejszych w Europie, zaprojektowanych w kraju bojowych, pływających wozów piechoty Borsuk ( kończą finalne testy), wojna w Ukrainie zmieniła wszystko. Wystarczy przejść się po zakładzie, by przekonać się, że inwestycje rozwojowe przeniosły hutę do epoki cyfrowej . W sterylnych halach 24 godziny na dobę uwijają się komputerowe obrabiarki, wielkie obrotnice i spawalnicze roboty. Jeszcze trzy lata temu powstawało w HSW kilkanaście haubic rocznie. Dziś zwiększone zamówienia własnej armii i eksport krabów dla Kijowa pozwoliły pokazać prawdziwe możliwości podkarpackiej firmy.

Jan Szwedo, prezes HSW, mówi, że podwojenie produkcji już nastąpiło, a są jeszcze w hucie spore rezerwy mocy. Jeśli władze zatwierdzą ekspresową rozbudowę firmy o kolejne hale, to możliwości wytwórcze HSW zostaną zwielokrotnione. – Zyskamy potencjał, który pozwoli robić nawet 100 krabów rocznie – twierdzi Szwedo.

Czytaj więcej

Mimo wojny maleje eksport globalnej zbrojeniówki. PGZ najlepsza w Europie

Pieniądze czynią cuda

W cieniu wojny fabryki uzbrojenia rozwijają się w tempie wcześniej nieznanym. Nowy zakład Fabryki Broni Radom, podtrzymujący COP-owskie tradycje wytwórni broni strzeleckiej, zaprojektowano przed agresją Putina i kończono pod koniec pierwszej dekady XXI w. Dziś, odkąd za wschodnią granicą RP rozgorzała wojna, a w Łuczniku przybywa zamówień na automaty MSBS Grot, zrobiło się ciasno. – Dlatego budujemy nowe hale, a w produkcji zaczynają dominować zautomatyzowane obrabiarki – przyznaje Wojciech Arndt, prezes FBR.

Tomasz Dmitruk, analityk wydatków MON, przypomina, że forsowną modernizację armii poprzedni rząd wprowadził już po napaści Kremla na Ukrainę, i dobrze, że podtrzymała ją ekipa Donalda Tuska. A założenia, zwłaszcza co do importu broni, są czytelne: zamawiamy sprzęt głównie w USA, cementując strategiczny sojusz z mocarstwem, które będzie w stanie wesprzeć nas pożyczkami. W ub.r. finansowe wsparcie Waszyngtonu dla obronnego wysiłku Warszawy nadeszło w kwocie 2 mld dol.

Jak obliczyło w tym roku BBC, z udostępnionego raportu podatkowego rządu USA wynika, że Polska zamawia właśnie od amerykańskiego sojusznika helikoptery Apache za 12 mld dol., systemy rakietowe wysokiej mobilności HIMARS za 10 mld dol. i czołgi M1A1 Abrams za 3,75 mld dol. Dodatkowo Warszawa wydała 4 mld dol. na zintegrowane systemy dowodzenia obroną powietrzną i przeciwrakietową. Łącznie to niemal 30 mld dol., czyli 120,6 mld zł.

Dziś, gdy zakontraktowane już wydatki na wzmocnienie armii sięgają 140 mld zł, sprawa finansowania polskiego wyścigu zbrojeń się komplikuje. W grę wchodzą już setki miliardów czerpane przede wszystkim z długu publicznego. Rząd PiS rozpoczął realizację programu od wzrostu wydatków na obronność od nienotowanego dotąd poziomu 4–5 proc. PKB, przekraczając przewidziany przez ustawę o obronie ojczyzny próg 3 proc. PKB. W efekcie w tym roku z samego budżetu państwa na wojsko powinniśmy wydać ok. 100 mld zł oraz dodatkowe 30–40 mld zł z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Jeszcze przed zmianą władzy MON Mariusza Błaszczaka zapowiadało, że do 2035 r. na modernizację armii pójdą sumy rzędu pół biliona złotych. Obecna ekipa rządowa zapowiada utrzymanie kursu.

Decyzje władz Polski o wsparciu Ukrainy dostawami broni już w pierwszych kwartałach wojny ogołociły część naszych jednostek z podstawowej broni: kilkuset czołgów, haubic, bardziej potrzebnych nad Dnieprem rakietowych wyrzutni i setek tysięcy sztuk amunicji.

Nic dziwnego, że konieczność odbudowy zapasów sprzętu i tzw. środków walki w bazach i magazynach rezerw Sił Zbrojnych RP postawiła w tryb alarmowy przemysł zbrojeniowy i całą gospodarkę. Z dnia na dzień musiały znaleźć się pieniądze na wojskowe zamówienia, zwłaszcza dla sfinansowania importu potrzebnego, lecz nieprodukowanego w kraju uzbrojenia. Oznaczało to nie tylko radykalną zmianę priorytetów w wydatkach obronnych Rzeczypospolitej Polskiej, ale także bezprecedensowy wysiłek budżetu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika