Polskie meblarstwo w kryzysie. Założyciel Forte ma teorię, dlaczego tak jest

Spadek sprzedaży, także na rynkach eksportowych, drożejące drewno z Lasów Państwowych, do tego hojne podwyżki minimalnej pensji – to wszystko mocno bije w polskie meblarstwo.

Publikacja: 25.10.2023 03:00

Polskie meblarstwo zsuwa się w światowych rankingach.

Polskie meblarstwo zsuwa się w światowych rankingach.

Foto: Adobe Stock

Jeszcze zeszłoroczne dane o sprzedaży polskich mebli nie zapowiadały nieszczęścia: 54 mld zł to wciąż niezły wynik. A 11-proc. wzrost wartości wytworzonych sprzętów w stosunku do 2021 r. świadczyłby, że ten eksportowy sektor świetnie się broni.

– Nic bardziej mylnego – mówi Maciej Formanowicz, szef rady nadzorczej giełdowych Fabryk Mebli Forte. – Już w zeszłym roku ostrzegaliśmy, że sprzedaż większości kategorii polskich mebli mocno spada. Branża słabnie, bo cała gospodarka jest w tarapatach, a nadciągające w naszej eksportowej branży poważne kłopoty wymagają uwagi i wsparcia rządu. Jednak zajęci wyborami politycy nie znaleźli czasu na poważną rozmowę o gospodarce – narzeka Formanowicz.

Dziś już wiadomo, że polskie meblarstwo zsuwa się w światowych rankingach: straciło drugą pozycję po Chinach w gronie liderów globalnego eksportu mebli i znalazło się jako nr 4 poza „pudłem”. Wyprzedzili je Niemcy i Wietnam,

Czytaj więcej

Polski mebel z nagrodą najbardziej prestiżowym konkursie świata designu

Założyciel Forte ma swoją teorię, dlaczego tak się stało: – Gdy słabnie globalna koniunktura, i to naraz na wielu rynkach, w interesie państwa i budżetu jest wspieranie w sposób rozsądny i przemyślany rodzimych przedsiębiorców! – mówi Formanowicz.

Zwraca uwagę, że gdyby któryś z decydentów z samej góry naprawdę wsłuchiwał się w głos przedsiębiorców, być może udałoby się rozsądnie wyważyć choćby kwestię wysokości ostatnich podwyżek płacy minimalnej. Formanowicz: – Nie jestem przeciwnikiem podnoszenia najniższych wynagrodzeń, ale obecnego skoku na poziom 4,3 tys. zł trudno nie nazwać populistycznym: demoluje bilanse i politykę zatrudnienia w firmach, których biznes w znaczącej mierze zależy od kosztów pracy. Tak wysokie podwyżki najniższego wynagrodzenia nie znajdują uzasadnienia we wskaźnikach ekonomicznych, choćby we wzroście wydajności pracy w przedsiębiorstwach – uważa Formanowicz.

Minorowe nastroje

Inflacja zmusiła konsumentów do oszczędności, stąd spadek sprzedaży domowych sprzętów sięgający – jak szacuje branża – średnio 25 proc., nawet 30 proc. Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, przyznaje, że w przypadku pewnych grup sprzętów, np. mebli ogrodowych, sprzedaż spadła praktycznie do zera i kolejne firmy wygaszają ich produkcję w swoich zakładach.

Kłopot w tym, że kiedyś nasi meblarze mogli liczyć na eksport, a teraz słabnie koniunktura także na Zachodzie. – Właśnie wróciłem z High Point w Karolinie Północnej, z wielkich targów meblowych w Ameryce. Nastroje w USA, na największym w świecie rynku meblowym, są minorowe – mówi Jarosław Michniuk, prezes spółek Pagedu, potentata w produkcji sklejki i jednego z największych w Europie wytwórców krzeseł. – Podobnie jest u naszych partnerów niemieckich, którzy odbierają w Polsce ok. 40 proc. całej produkcji gotowych sprzętów i komponentów meblowych.

Podcinanie gałęzi, na której się siedzi

Tyle że Niemcy ze swymi problemami sobie poradzą, a my, jak zwracają uwagę przedsiębiorcy, z uporem godnym lepszej sprawy sami zmniejszamy swoje przewagi i osłabiamy konkurencyjność. No bo jak inaczej określić politykę Lasów Państwowych, które od trzech lat oferują na przetargach dla stałych odbiorców najwyższe w Europie ceny drewna?

– Kiedy dwa lata temu cała zjednoczona jak nigdy dotąd branża zależna pod państwowego drewna alarmowała władze, że należałoby skorygować politykę Lasów i wesprzeć branże drzewne, które przynoszą rocznie ok. 150 mld zł przychodu, 6 proc. PKB i 15 proc. polskiego eksportu, rząd zignorował nasze apele. Także potem władze unikały dialogu, demonstrując wyjątkową arogancję – przypomina szef Pagedu.

Prezes Michniuk dziwi się też krótkowzrocznej perspektywie leśników, którzy nawet w obecnym dołku koniunktury oferują surowiec rodzimym firmom i krajowemu przemysłowi z cenami wyjściowymi obliczonymi na maksymalizację zysków leśnej korporacji Skarbu Państwa i partyjnych potrzeb jednego z ugrupowań, a nie wspieraniu narodowej gospodarki. – To jak podcinanie gałęzi, na której razem siedzimy – mówi szef Pagedu.

W meblarstwie skutki recesji i drożyzny na rynku surowcowym widać gołym okiem. Branża latami budowała pozycję dzięki eksportowym sukcesom, ale teraz mocno osłabia ją dekoniunktura. W tej sytuacji przez meblarskie zakłady przetacza się fala zwolnień.

Nie jest wyjątkiem wielki zakład Ikei w Goleniowie, który redukuje załogę o 17 proc., uzasadniając to brakiem zbytu na produkty. Paged w zakładzie w Sędziszowie Małopolskim musiał ograniczyć obsadę o ok. 70 fachowców.

Cięcia w całym sektorze meblowym w ostatnim okresie przekroczyły już 20 tys. pracowników. Przed pandemią branża zatrudniała 200 tys. fachowców, teraz ubytek rąk do pracy jest ogromny, szacowany na co najmniej 50 tys. – Jest rzeczywiście źle, bo w fabrykach personalna gilotyna zaczyna ciąć już etaty specjalistów – mówi Michał Strzelecki.

Jakby polskiemu meblarstwu mało było kłopotów, Lasy Państwowe w ostatnim okresie zaczęły odstępować od certyfikacji pozyskiwanego drewna w systemie FSC. Dla większości rynków na świecie to system potwierdzający spełnianie warunków pozyskiwania drewna zgodnie z zasadami zrównoważonej gospodarki leśnej. – Z pewnością spór o certyfikaty nie pomaga meblarzom i pogłębia tylko niepewność. Mocno osłabia też naszą międzynarodową konkurencyjność – zauważa dyr. Strzelecki.

Rośnie zadłużenie firm meblarskich

111 mln zł wynoszą zaległości finansowe branży meblarskiej. Według danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) w ciągu roku wzrosły o 21 mln zł. Branża mocno odczuwa słabnącą koniunkturę, szybujące ceny energii, wysoką inflację i zaporowe koszty pozyskania drewna z Lasów Państwowych. Największe zadłużenie producenci i sprzedawcy mebli notowali w czasie pandemii. W czerwcu 2021 r. ich nieuregulowane zobowiązania wynosiły 125 mln zł. Z czasem udało im się spłacić część zaległości i w październiku ubiegłego roku zadłużenie zmniejszyło się do około 90 mln zł. Pomógł w tym boom na remonty i zmianę wyposażenia wnętrz. – Ale od tego czasu ponownie notujemy wzrost zadłużenia. Obecnie w bazie danych KRD widnieje więcej niesolidnych płatników z branży meblarskiej niż rok temu. Teraz jest ich 3,2 tys., podczas gdy w październiku ub.r. było 3 tys. Wzrosło także średnie zadłużenie, jakie obciąża jedną firmę. Nadzieję na poprawę daje prognozowane ożywienie gospodarcze w Polsce i Unii, a także odbicie na rynku nieruchomości – ocenia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. 

Jeszcze zeszłoroczne dane o sprzedaży polskich mebli nie zapowiadały nieszczęścia: 54 mld zł to wciąż niezły wynik. A 11-proc. wzrost wartości wytworzonych sprzętów w stosunku do 2021 r. świadczyłby, że ten eksportowy sektor świetnie się broni.

– Nic bardziej mylnego – mówi Maciej Formanowicz, szef rady nadzorczej giełdowych Fabryk Mebli Forte. – Już w zeszłym roku ostrzegaliśmy, że sprzedaż większości kategorii polskich mebli mocno spada. Branża słabnie, bo cała gospodarka jest w tarapatach, a nadciągające w naszej eksportowej branży poważne kłopoty wymagają uwagi i wsparcia rządu. Jednak zajęci wyborami politycy nie znaleźli czasu na poważną rozmowę o gospodarce – narzeka Formanowicz.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Hubert Kamola został prezesem ZA Puławy
Biznes
Rosja kupiła już zachodnie części do samolotów bojowych za pół miliarda dolarów
Biznes
Pasjonaci marketingu internetowego po raz 22 spotkają się w Krakowie
Biznes
Legendarny szwajcarski nóż ma się zmienić. „Słuchamy naszych konsumentów”
Biznes
Węgrzy chcą przejąć litewskie nawozy. W tle oligarchowie, Gazprom i Orban