Niezdolni do obrony interesów narodowych

Powinniśmy Niemcom powiedzieć jasno: Polska uważa, że przesiedlenia były historycznie i moralnie uzasadnione. Nie uznajemy żadnych praw wypędzonych „do stron ojczystych” – pisze publicysta

Aktualizacja: 02.06.2009 01:54 Publikacja: 02.06.2009 01:45

Niezdolni do obrony interesów narodowych

Foto: Fotorzepa, Justyna Cieślikowska

Polska opinia została w ostatnich dniach zaabsorbowana dwoma sygnałami z Niemiec. Opiniotwórczy „Der Spiegel” opublikował artykuł eksponujący współwinę państw/narodów (także Polaków) za Holokaust. Potem ukazała się deklaracja niemieckiej chadecji podnosząca kwestię przesiedleń Niemców po II wojnie światowej. Formalnie nie ma żadnego związku między tymi dwoma faktami, ale przecież obydwa są ważne dla relacji polsko-niemieckich.

[srodtytul]Nie bagatelizować[/srodtytul]

W deklaracji partii chadeckich czytamy „prawo do swobodnego przemieszczania i osiedlania się jest krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa niemieckich wypędzonych do stron ojczystych (…) Wszystkie wypędzenia muszą zostać międzynarodowo potępione, a pogwałcone prawa uznane”.

Ta deklaracja najsilniejszej partii niemieckiej została w Polsce gwałtownie potępiona przez PiS i przyjęta ze spokojem (początkowo nawet ze zrozumieniem) przez PO. Jarosław Kaczyński ocenił, że jest to zakwestionowanie wyników wojny i domaga się takiej zmiany polskiej konstytucji, by stanowiła ona zaporę dla ewentualnych niemieckich rewindykacji. Platforma Obywatelska ustami Donalda Tuska stwierdziła, że „Polacy potępiają wypędzenia, ale znani są ci, którzy są odpowiedzialni za to, co się stało po roku 1945: Niemcy są za to odpowiedzialni”. I dalej: „Platforma nie opuści chadeckiej frakcji w europarlamencie (…) gdzie PO może skutecznie walczyć o polskie interesy”.

Większość mediów, a osobliwie „Gazeta Wyborcza”, stanęła po stronie PO i oskarżyła PiS o cyniczne i koniunkturalne wykorzystywanie nieistotnego zdarzenia do pobudzania nacjonalistycznych emocji. Wystarczy przytoczyć tytuły z „GW”: „Kampania w (niemieckim) amoku” (27.05) i „PiS Niemca się chwyta” (28.05).

Stanowisko PiS ma z pewnością „wyborczy aspekt”, czy jednak deklarację niemieckich partii można bagatelizować? Czy można uznać, że prawne uregulowania stanowią całkowicie realne i całkowicie trwałe zabezpieczenie przed niemieckimi rewindykacjami? Wątpię.

[srodtytul]Czy Polacy potępiają wypędzenia?[/srodtytul]

Niemcy, sądząc z deklaracji CDU/CSU, nie traktują swobody przemieszczania i osiedlania się (co zaakceptowaliśmy w traktacie o akcesji do UE) jako stanu docelowego, ale jako „krok w kierunku urzeczywistnienia prawa niemieckich wypędzonych”. Oczekują też międzynarodowego potępienia wypędzeń i uznania pogwałconych praw.

Tusk w znacznej mierze zgadza się z CDU/CSU, twierdząc – chyba bez wystarczającego mandatu – że „Polacy potępiają wypędzenia”. Premier twierdzi tylko, że to nie nasza wina. Ale przecież rewindykacje (np. majątkowe) mogą niemieccy obywatele zgłaszać bez konieczności uznania winy polskiego państwa.

Ważniejsze jednak jest generalne pytanie: czy powojenne przesiedlenia w kategoriach historycznych i moralnych powinny być potępione. Przemawiają z pewnością za tym dwie okoliczności: przesiedlenia to była odpowiedzialność zbiorowa, a w ich trakcie doszło do przemocy i niczym nieuzasadnionych cierpień Niemców. Ale czy można sobie wyobrazić, że po przesunięciu Polski na zachód w granicach państwa polskiego (po okrutnej wojnie) pozostaje kilka milionów Niemców skoncentrowanych w części kraju?

Ja sobie tego wyobrazić nie potrafię. Już bardziej wyobrażam sobie, że po wojnie Polska przypomina Księstwo Warszawskie. To by jednak oznaczało, że Niemcy nie ponoszą odpowiedzialności za postępki swojego państwa i swoich przywódców, których – w przytłaczającej większości – popierali. Czy byłoby to zgodne z etycznymi standardami?

Historyczna i etyczna ocena wysiedleń musi respektować trudne do pogodzenia racje moralne. Niemieckie partie dokonują jednak rozstrzygnięcia, kierując się po prostu obecnymi niemieckimi interesami. Jest naszym obowiązkiem uwzględniać polskie interesy – tym bardziej że stoją za nami ważne argumenty historyczne i moralne.

Powinniśmy powiedzieć jasno: Polska uznaje przesiedlenia za historycznie i moralnie w pełni uzasadnione. A ubolewa tylko nad tym, że w ich trakcie doszło do zbędnej przemocy. Musimy też jednoznacznie i twardo stwierdzić, że wobec przesiedlonych (i ich potomków) nasze państwo nie ma zobowiązań – nie uznajemy żadnych praw wypędzonych „do stron ojczystych”, podobnie jak nie uznajemy praw naszych obywateli „do stron ojczystych” na Wschodzie.

Niektóre media (te same, które biją – i może słusznie – na alarm z powodu sporadycznie pojawiających się antysemickich napisów na murach będących dziełem jakichś gnojków) zalecają zignorowanie wystąpienia CDU/CSU jako folkloru niemieckiej sceny politycznej. Być może to oświadczenie jest rzeczywiście w jakiejś mierze odpryskiem wewnętrznej rywalizacji w Niemczech, ale jego zignorowanie to byłaby zachęta dla tych u naszych sąsiadów, którzy z rezultatem wojny zgodzić się nie chcą i których – paradoksalnie – z upływem lat może być raczej więcej.

Nie zapominajmy też, że znaczna część niemieckich elit zaakceptowała uznanie polskich granic zachodnich pod presją wojennych aliantów (Helmut Kohl dość długo się sprzeciwiał). Niemcy powinni wiedzieć, że ta kwestia jest przez Polskę traktowana absolutnie pryncypialnie.

[srodtytul]Problem z lojalnością[/srodtytul]

Nie łudźmy się – polska pozycja w Europie (a więc i w stosunkach z Niemcami) nie jest mocna. Bardzo wiele zależy od tego, jak jesteśmy postrzegani. Nie brak niestety takich, którzy chętnie szyją nam choćby antysemickie buty. To, że w Polsce było wiele antysemityzmu, jest oczywiście bezsporne. Jednak próbuje się sugerować, że było go na tyle dużo, że polska odpowiedzialność za Holokaust jest podobna do niemieckiej. Nie brak też sugestii, że Polacy pozostali narodem antysemickim.

W słynnym artykule w „Der Spiegel” („Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów”) – jak trafnie ktoś zauważył – każde pojedyncze zdanie jest prawdziwe, ale wydźwięk całości (choćby z powodu pominięcia pewnych informacji: np. takiej, że w Polsce za ukrywanie Żydów groziła śmierć całej rodziny, a w Niemczech areszt) fałszywy i ewidentnie krzywdzący.

A jednak z Polski nie odezwał się w miarę jednolity głos sprzeciwu. Więcej nawet, można spotkać opinie dalej idące. W wywiadzie w „Rzeczpospolitej” Alina Cała („Polacy jako naród nie zdali egzaminu”, 25 maja 2009 r.) formułuje wiele ocen, które w całości składają się na obraz co najmniej takiej współodpowiedzialności Polski za Holokaust, jaką sugeruje „Der Spiegel”.

Myślę, że dziś – gdy właśnie mamy świętować 20-lecie wielkiego przełomu – mamy poważny problem z zachowaniami klasy politycznej niezdolnej do obrony elementarnych interesów narodowych. Polityczna rywalizacja uniemożliwia minimum współdziałania głównych aktorów sceny politycznej. Uwikłanie w małe interesy jednym nie pozwala jasno i twardo powiedzieć niemieckim partnerom, że nie może być żadnych wątpliwości w sprawie następstw wojny, a drugich popycha do formowania ocen obraźliwych, z których wynika sugestia, iż Polską rządzą narodowi zaprzańcy.

Ale mamy chyba również problem z elementarną lojalnością części intelektualnych elit wobec społeczności narodowej (co nie znaczy etnicznej). Nie tylko kryzys gospodarczy jest naszym problemem.

[i]Autor jest ekonomistą i publicystą, był twórcą i liderem Unii Pracy. Obecnie społecznie doradza prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w sprawach gospodarczych[/i]

Polska opinia została w ostatnich dniach zaabsorbowana dwoma sygnałami z Niemiec. Opiniotwórczy „Der Spiegel” opublikował artykuł eksponujący współwinę państw/narodów (także Polaków) za Holokaust. Potem ukazała się deklaracja niemieckiej chadecji podnosząca kwestię przesiedleń Niemców po II wojnie światowej. Formalnie nie ma żadnego związku między tymi dwoma faktami, ale przecież obydwa są ważne dla relacji polsko-niemieckich.

[srodtytul]Nie bagatelizować[/srodtytul]

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika