Ambasador w Moskwie był w PRL szpiegiem

Instytut Pamięci Narodowej skierował wniosek o lustrację ambasadora tytularnego w Moskwie. „Rz” ustaliła, co zataił

Aktualizacja: 18.12.2010 14:02 Publikacja: 18.12.2010 01:35

Ambasador w Moskwie był w PRL szpiegiem

Foto: ROL

Tomasz Turowski to jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiej dyplomacji. Choć w polityce zagranicznej aktywny jest od lat, niewiele o nim wiadomo. Jako ambasador tytularny w Moskwie był obecny na płycie lotniska Siewiernyj 10 kwietnia, gdzie oczekiwano na przylot Tu-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Po katastrofie udzielił wywiadu rosyjskim mediom. Jego zdjęcie z tego wywiadu to jedna z nielicznych publicznie dostępnych fotografii Turowskiego.

[srodtytul]Lustracyjna wpadka [/srodtytul]

IPN twierdzi, że Turowski złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. „Oddziałowe Biuro Lustracyjne w Warszawie skierowało do Sądu Okręgowego w Warszawie XVIII Wydziału Karnego wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego w związku z powstałymi wątpliwościami co do zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego złożonego przez Tomasza Tadeusza Turowskiego” – poinformował wczoraj Instytut na swojej stronie internetowej.

Do czego nie przyznał się dyplomata? Tego IPN ujawnić nie chce. – Istotnie skierowaliśmy taki wniosek. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Wystąpimy z wnioskiem, by sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności – mówi „Rz” naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Warszawie prokurator Jarosław Skrok.

Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem wyłączenie jawności procesu lustracyjnego w całości jest możliwe jedynie w przypadku, gdy materiał dowodowy zgromadzony w czasach komunistycznych nadal jest chroniony klauzulami tajności.

To, że IPN skierował wniosek lustracyjny do sądu, jednoznacznie świadczy o tym, że Turowski do służby w wywiadzie PRL się nie przyznał.

Teraz grozi mu zakaz zajmowania stanowisk publicznych oraz utrata biernego prawa wyborczego do parlamentu oraz samorządu na okres od trzech do dziesięciu lat.

[srodtytul]Numer 9596 w elicie wywiadu[/srodtytul]

Teczka Turowskiego nie jest dostępna w zbiorach jawnych IPN. Można jedynie przypuszczać, że PRL-owski wywiad zainteresował się nim ze względu na jego duże zdolności językowe. Turowski studiował rusycystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz w Wyższej Szkole Pedagogicznej (dziś Uniwersytet Pedagogiczny).

Zapisy rejestracyjne zachowane w archiwach IPN świadczą, że do współpracy ze służbami specjalnymi został pozyskany jeszcze jako student. Do pracy w wywiadzie wytypował go Wydział XIV Departamentu I – najbardziej elitarna struktura polskiego wywiadu. Osoby zwerbowane przez ten wydział i kierowane do pracy za granicą zwykle były ukadrawiane, czyli stawały się oficerami SB.

Departament I był elitą Służby Bezpieczeństwa. A Wydział XIV – najbardziej zakonspirowaną strukturą w tajnych służbach PRL. Zajmował się wywiadem z pozycji „N”, czyli nielegalnych.

Oficerowie i agentura tej struktury byli też nazywani trzecią linią. Pierwszą linią byli oficerowie pracujący pod przykryciem dyplomatycznym w ambasadach i konsulatach. Drugą linię stanowili agenci ulokowani w przedstawicielstwach polskich firm za granicą, np. w LOT, placówkach Polskiej Akademii Nauk czy centralach handlu zagranicznego. Trzecią linią byli właśnie oficerowie i agenci Wydziału XIV. O ich tożsamości, a nawet istnieniu nie wiedział sam szef rezydentury wywiadu ulokowany w ambasadzie PRL.

Nielegałowie nie korzystali z dyplomatycznych kanałów łączności. Wiadomości do kraju były przekazywane przez własny system łączności radiowej lub przez kurierów. Prawie do końca lat 80. nie posługiwali się pseudonimami, lecz jedynie numerami rejestracyjnymi. Meldunki Tomasza Turowskiego prawie do końca były sygnowane numerem 9596. To ten numer z Samodzielnej Ewidencji Operacyjnej Departamentu I pozwolił jednoznacznie ustalić, że używał go właśnie Tomasz Turowski. Dopiero pod koniec rządów komunistycznych meldunki tego agenta zaczęły być sygnowane obok numeru rejestracyjnego również pseudonimem Orsom.

Głęboka konspiracja wywiadu nielegalnego dotyczyła nie tylko działalności nielegałów za granicą, ale również koordynacji ich poczynań z pozycji centrali. Siedziba Wydziału XIV została ulokowana poza główną siedzibą wywiadu, w willi na warszawskim Służewie, znanej pod kryptonimem „Obiekt Piaski”.

Oficerowie tego wydziału pracujący w centrali w dokumentach służbowych prawie nigdy nie występowali pod prawdziwymi danymi, lecz pod tzw. nazwiskami legalizacyjnymi. Ich tożsamość znali jedynie kolejni naczelnicy Wydziału XIV oraz szefowie Departamentu I. Dostęp do ich danych miało też sowieckie KGB.

[srodtytul]Jezuicka tożsamość[/srodtytul]

W 1975 r. Turowski już jako oficer wywiadu zgłosił się do zakonu jezuitów w Rzymie. Do nowicjatu przyjął go o. Antoni Mruk, który w zakonie był już od roku 1930 (święcenia kapłańskie przyjął w Rzymie w 1947 r.) i uchodził za jednego z najbardziej wpływowych Polaków w Watykanie. Przeżył pięć pontyfikatów. Był ostatnim spowiednikiem Jana Pawła II. Zmarł w ubiegłym roku w wieku 95 lat.

Dla nowicjusza jezuickiego, jakim był wówczas Turowski, nie mogło być lepszej rekomendacji. Perfekcyjna znajomość rosyjskiego sprawiła, że mimo młodego wieku szybko zaczął być dopuszczany do największych tajemnic dotyczących polityki wschodniej Watykanu.

O. Mruk, który w tym czasie był szefem Asystencji Słowiańskiej generała Jezuitów, powierzał Turowskiemu tłumaczenia najbardziej poufnych dokumentów. Ile z tajemnic Watykanu przekazało na Wschód źródło 9596, nie wiadomo. Jego raporty z tego czasu nie są dostępne w zasobie jawnym IPN.

Jeszcze w okresie kleryckim, nie zrywając kontaktu z Rzymem, Turowski zaczął pogłębiać wiedzę o Związku Radzieckim w wyspecjalizowanych ośrodkach jezuickich we Francji. Najpierw w Paryżu, potem w Meudon. W tym czasie nawiązał kontakty ze środowiskiem paryskich „Spotkań”.

[srodtytul]Żona zamiast sutanny[/srodtytul]

W 1986 r., tuż przed zakończeniem dziesięcioletniego okresu poprzedzającego przyjęcie święceń, Turowski zrezygnował z kariery zakonnej. Zrzucił sutannę i się ożenił. Ponieważ nie przyjął święceń, rezygnacja w kręgach kościelnych traktowana była z wyrozumiałością. W tym czasie Wydział III wywiadu PRL, zajmujący się Watykanem z pozycji rezydentury, pozyskał już nowego agenta u jezuitów. Otrzymał pseudonim Russo.

Turowski nadal utrzymywał świetne kontakty z ludźmi Kościoła. Właśnie z tego czasu pochodzą jego jedyne znane meldunki: donosy dotyczące środowiska „Spotkań”. Ich kopie ocalały, bo znalazły się w tzw. materiałach informacyjnych Departa- mentu I, gdzie gromadzono najważniejsze doniesienia od agentury z całego świata. Meldunki sygnowane jako 9596, a potem pseudonimem Orsom pozwalają ustalić jednoznacznie, że źródłem była osoba mająca świetne kontakty wśród jezuitów włoskich i francuskich, obracająca się w kręgu „Spotkań”.

[srodtytul]Kariera w dyplomacji[/srodtytul]

Z akt paszportowych Turowskiego przechowywanych w IPN wynika, że na przełomie lat 80. i 90. sporo podróżował do Związku Radzieckiego.

W 1993 r. rozpoczął pracę w MSZ. W departamencie Europa II (zajmującym się Europą Wschodnią) najpierw był doradcą, potem wicedyrektorem. W 1996 r. wyjechał do ambasady w Moskwie. Tam najpierw pełnił funkcję radcy, potem ministra pełnomocnego. W 2001 r. został ambasadorem na Kubie. – Był wysoko oceniany przez naszych rosyjskich partnerów, o czym wiem drogą nieoficjalną – mówił ówczesny szef MSZ Władysław Bartoszewski, rekomendując Turowskiego na stanowisko ambasadora na Kubie 8 marca 2001 r.

Po objęciu funkcji szefa MSZ przez Radosława Sikorskiego Turowski szybko staje się jedną z jego najbardziej zaufanych osób. Według naszych informacji ma zasadniczy wpływ na proces zbliżenia polsko-rosyjskiego. Jednym z ostatnich zadań Turowskiego był udział w przygotowaniach wizyt Donalda Tuska, a potem Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. W ostatnim czasie zajmował się też projektem, który miał doprowadzić do powstania wspólnego dokumentu patriarchatu moskiewskiego oraz episkopatu Polski poświęconego polsko-rosyjskiemu pojednaniu.

Ze względu na jego rzymską przeszłość jego nazwisko zarówno w centrali MSZ, jaki i w Rzymie zaczyna być wymieniane jako tego, który ma zastąpić Hannę Suchocką w roli ambasadora przy Stolicy Apostolskiej. Uchodzi za najpoważniejszego, obok polskiego ambasadora w Paryżu Tomasza Orłowskiego, kandydata na to stanowisko.

Nie udało nam się uzyskać wypowiedzi Turowskiego. Osoba, która odebrała jego komórkę, stwierdziła, że to pomyłka.

MSZ jest sprawą zaskoczone.

– Nie chcemy wykonywać gwałtownych ruchów, pan Turowski i tak właśnie kończy misję w Moskwie – mówi „Rz” Marcin Bosacki, rzecznik resortu.

[b] Posłuchaj wywiadu z ambasadorem Turowskim na temat katastrofy smoleńskiej w rosyjskim radiu online Finam.fm:[/b]

[b] Lub przeczytaj na stronie internetowej radia [link=http://finam.fm/archive-view/2372/]www.finamfm[/link][/b]

Tomasz Turowski to jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiej dyplomacji. Choć w polityce zagranicznej aktywny jest od lat, niewiele o nim wiadomo. Jako ambasador tytularny w Moskwie był obecny na płycie lotniska Siewiernyj 10 kwietnia, gdzie oczekiwano na przylot Tu-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Po katastrofie udzielił wywiadu rosyjskim mediom. Jego zdjęcie z tego wywiadu to jedna z nielicznych publicznie dostępnych fotografii Turowskiego.

[srodtytul]Lustracyjna wpadka [/srodtytul]

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej