Nie można powiedzieć, by Łukasz Szumowski czy Jacek Czaputowicz kurczowo trzymali się stołków. Odeszli z rządu sami, a pozycja premiera Mateusza Morawieckiego i pisowskich liberałów została wyraźnie osłabiona. Niekłamany żal w głosie szefa rządu, kiedy dziękował im w wieczornym oświadczeniu, dobitnie świadczy o tym, że premier ma tego świadomość.
Zbigniew Ziobro przebojowo zmierza po swoje. Wycina ludzi Morawieckiego, gdzie może, wspiera finansowo gminy walczące z LGBT, blokuje wybór rzecznika praw obywatelskich. Bo tylko destabilizacja sytuacji w okresie wyborczej trzyletniej ciszy może mu przynieść polityczny urobek. Minister sprawiedliwości wie, że od tego, ile zdoła uzyskać teraz, kiedy nie ma kampanii wyborczej, może zależeć jego pozycja w polityce przez lata. Teraz nikt nie może go oskarżyć o szkodzenie całemu obozowi.