W poniedziałek 30 lipca rano nadal nie można było korzystać z ponad 30 bałtyckich kąpielisk i nadal nie było wiadomo, kiedy ponownie zostaną otwarte, a co gorsza, którym kolejnym plażom grozi zamknięcie.

Na szczęście właściciele większych i nowszych hoteli budując swoje obiekty zainwestowali w baseny kryte i odkryte, więc sinice w morzu nie oznaczają niemożności korzystania z jakiejkolwiek kąpieli. W Gdańsku zaczął się Jarmark Dominikański, w Pobierowie można polatać na paralotni. Oczywiście znacznie podwyższa to koszt wakacji, ale daje szansę, że sinice urlopu nie zepsują.

Radość touroperatorów

Tymczasem biura podróży sprzedające wycieczki zagraniczne mają za sobą kolejny szczyt. Za tyle samo, ile zapłacimy za tygodniowy pobyt nad Bałtykiem, możemy spędzić tyle samo dni w Grecji, Bułgarii, Tunezji, czy w Egipcie - wszędzie tam pogoda jest gwarantowana, nie będzie padało, no i jest gwarancja, że sinice tam nie dotrą, bo woda zawsze ma tam temperaturę ok. 20 stopni, a nawet znacznie więcej.

Dlatego jeśli wpłacamy zaliczkę na wyjazd w  kraju, trzeba koniecznie zainteresować się warunkami zwrotu pieniędzy, gdyby nagle okazało się, że nie możemy, albo nie chcemy tam pojechać. Zdaniem prawników pojawienie się sinic nie może być podstawą do zwrotu wpłaconej zaliczki. Hotel i pensjonat w niczym tutaj nie zawiniły i mają pełne prawo do odmowy zwrotu pieniędzy.

Jak hotelarze i urlopowicze radzą sobie z nie do końca udanym sezonem nad morzem? Czy rzeczywiście trzeba będzie go spisać na straty? Jak zabezpieczyć się przed wyjazdem? O tym w jutrzejszym, wtorkowym wydaniu „Rzeczpospolitej".