Pochodzę z Kotliny Kłodzkiej, która jest mekką kuracjuszy z całej Polski i spoza naszego kraju. Odwiedzając rodzinę, wpadam do Polanicy, Kudowy, Dusznik czy Długopola i za każdym razem przekonuję się, że „panna Krysia" ze szlagieru Młynarskiego pozostaje wiecznie żywa.

W kurortach teoretycznie wszyscy są chorzy, cierpiący i wymagający opieki, ale kiedy wybija godzina szesnasta, kawiarnie z parkietami do tańca szybko się zapełniają. I ruszają w tany reumatycy, astmatycy, ciśnieniowcy i niedawno połamani.

Ale na tańcach i ciasteczkach się nie kończy. Kuracjusz i pamiątkę kupi, i na wycieczkę się wybierze, i jeszcze rodzinie i znajomym poleci. I wszystko się kręci – medycyna z gastronomią, rehabilitacja z dansingiem, a turystyka z promocją.

Warto tutaj też dodać, że każdy kurort ma swoje własne zdrowotne hity. To pole do działania dla lokalnych wynalazców. Rodzina Szczepaniaków z Kielc jest tutaj najlepszym przykładem. Ich suplement diety Silor-B (krzem organiczny z borem), bazujący na opatentowanej technologii, stał się początkiem własnej linii kosmetyków i suplementów, którymi interesują się zagraniczni klienci.

To wartość dodana do ponidzkiego uzdrowiska.