– Pomysł narodził się podczas przyjacielskich, babskich spotkań. Okazało się, że każda z nas stara się pomagać innym na własną rękę. Doszłyśmy do wniosku, że jeśli połączymy siły, da się to robić na większa skalę – opowiada Agnieszka Zarembska, prezes Stowarzyszenia Przyjaciele Świata. I tak się wszystko zaczęło. Był rok 2009, pokłady niespożytkowanej kobiecej energii i wielka chęć działania.
– Nie jesteśmy już nastolatkami i okres pędu do kariery mamy już za sobą. Jesteśmy w takim momencie życia, że mimo wielu obowiązków mamy jeszcze czas, żeby robić coś pożytecznego. Kiedy zobaczyłyśmy, że to nasze wspólne działanie przynosi bardzo dobre efekty, nie było już dla nas żadnych barier – tłumaczy Małgorzata Faflik, jedna z członkiń stowarzyszenia. Jak tłumaczą jego pomysłodawczynie, to forma podziękowania za to, że los im sprzyja i dotykają je w sumie niewielkie problemy. Podkreślają, że jest to organizacja non profit, a bieżące potrzeby organizacyjne pokrywają z własnych składek członkowskich. – Na co dzień wobec bólu i cierpień jesteśmy bezsilne, a tutaj mamy takie poczucie, że możemy pomagać, i to nam daje wielką radość – dodaje Katarzyna Woźniak.
O potrzebach szpitali, domów dziecka, specjalnych ośrodków wychowawczych, którym pomagają, dowiadują się z różnych źródeł: własnych kontaktów, od zaprzyjaźnionych lekarzy, z przychodzących e-maili. – W ubiegłym roku kupiłyśmy najnowocześniejszą mobilną sztuczną nerkę dla Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. To jedyne tego typu urządzenie w Łodzi. Było bardzo potrzebne, korzystają z niego nie tylko dzieci, ale i dorośli – mówi Agnieszka Zarembska.
Do tej pory stowarzyszenie zakupiło sprzęt wart ponad 500 tys. zł. To m.in. sprzęt rehabilitacyjny do nauki mowy metodą Tomatisa dla Zespołu Szkół Specjalnych nr 7 w Łodzi, stanowisko do pielęgnacji noworodków dla Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, instrumenty muzyczne dla orkiestry dzieci chorujących na zespół Downa czy szybki analizator medyczny dla oddziału intensywnej terapii Szpitala Zakonu Bonifratrów św. Jana Bożego w Łodzi. – Z różnych źródeł wiemy o pewnych potrzebach, które nie mogą być zrealizowane, kupiliśmy np. końcówki do fetoskopu, tj. urządzenia, które pozwala operować dziecko w łonie matki. Dzięki temu zakupowi można je teraz w pełni wykorzystywać – tłumaczy Małgorzata Faflik.
Środki pochodzą m.in. ze sprzedaży kubków i talerzy z autografami i grafiką zaprojektowaną przez znane osoby. Pierwszy kubek własnego projektu, z makiem i napisem „nadzieja" w języku japońskim, stworzył specjalnie dla nich Kenzo Takada, następny przygotowała Basia Trzetrzelewska.