Konkurujemy przede wszystkim jakością

Sprzedajemy ryby po dobrych cenach, ale dbamy o nie jak chyba nikt – mówi Łukasz Skowroński, współwłaściciel Gospodarstwa Rybnego w Zielenicy.

Publikacja: 19.10.2017 20:00

Konkurujemy przede wszystkim jakością

Foto: materiały prasowe

Rz: Po raz kolejny został pan odznaczony za jakość ryb produkowanych w dwóch gospodarstwach należących do pana i pana żony Anny. Długo się pan starał o „Perłę" w konkursie zorganizowanym przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego?

Łukasz Skowroński: Kilka lat. Teraz nasz jesiotr wędzony został wybrany spośród kilkunastu tysięcy potraw.

Jak powstało gospodarstwo rybne?

Było to osiem lat temu, kiedy po raz pierwszy otrzymaliśmy fundusze unijne. Tak naprawdę korzystamy z 40-letniego doświadczenia teścia, który był wybitnym polskim ichtiologiem. Przez 20 lat prowadził gospodarstwa rybackie, a w roku 1995 wybudował pierwsze własne stawy w Lejkowie. Były w pełni ekologiczne, bo cała woda do hodowli czerpana była z dwóch źródeł wybijających z lasu prosto do gospodarstwa. Dzięki temu smak ryb, ich jakość, mięsność, i struktura były i są niepowtarzalne.

Z wykształcenia nie jest pan ani rolnikiem, ani ichtiologiem?

Kiedy teść zakładał firmę w Lejkowie, pracowałem w banku w Poznaniu, moja żona w firmie niemieckiej. Teść przekonał nas, że warto wrócić nad morze i założyć gospodarstwo rybackie. Daliśmy się skusić, kupiliśmy ziemię w Zielenicy i wybudowaliśmy własne stawy. Po śmierci teścia zostaliśmy z dwoma gospodarstwami w Lejkowie i w Zielenicy i obydwa dzisiaj prowadzimy.

Jakie były przełomowe momenty w historii państwa firmy?

Jednym z nich było pojawienie się możliwości skorzystania z funduszy unijnych. Zawiązała się wówczas Darłowska Grupa Rybacka. Byłem jej członkiem-założycielem, przez trzy lata prezesem, teraz jestem w zarządzie i odpowiadam za rybaków śródlądowych. Za pieniądze z Brukseli wybudowaliśmy małą wędzarnię, zakład patroszenia ryb, zapewniliśmy opiekę weterynaryjną, nadzór, kontrolę i surowca, i powierzchni. Pieniądze, które spłynęły z Grupy Rybackiej, pozwoliły zatrudnić pierwsze trzy osoby, otworzyć zakład, kupić mały samochód chłodnię. Zaczęliśmy też wędzić pstrągi, patroszyć je i rozglądać się za odbiorcami w Polsce. Wcześniej cała nasza produkcja była sprzedawana w Niemczech.

Wydawałoby się, że cała produkcja sprzedawana za granicą jest oznaką sukcesu firmy?

Chcieliśmy zaistnieć w Polsce. I była to dobra kolej rzeczy, bo rynek niemiecki jest niesłychanie konkurencyjny. Wymusił na nas jakość produktu i pracy. Kiedy weszliśmy na polski rynek, towar, który dostarczaliśmy do restauracji i hoteli, okazał się zaskoczeniem. Restauracja, która zamawia u nas ryby do godziny 15, otrzymuje je przed 12 następnego dnia. Klient w Warszawie, we Wrocławiu czy w Zakopanem dostaje rybę, która 24 godziny wcześniej pływała w wodzie. W Dolinie Kłodzkiej, w okolicach Nowego Targu nasze ryby są sprzedawane jako pochodzące z górskiego potoku, bo dzięki warunkom środowiskowym rzeczywiście tak jest. Woda źródlana przez cały rok ma taką samą temperaturę – 8 stopni. Latem się nie ogrzewa, zimą nie zamarza. Dzięki temu możemy hodować ryby o stałej jakości. Oczywiście taki model produkcji wymaga odpowiedniej logistyki, urządzeń do stopniowego schładzania ryb i pakowania ich w specjalne pojemniki próżniowe, w suchy lód. Surowiec, jaki dostarczamy do restauracji, jest pierwszej jakości.

Czy szybko zostaliście zauważeni na rynku?

Momentem przełomowym był dla nas kontakt z Urzędem Marszałkowskim w Szczecinie, ówczesny dyrektor Jarosław Rzepa, dzisiaj członek zarządu województwa, dostrzegł jakość surowców lokalnych. Zaczęliśmy więc dostarczać ryby na różne okazje także do Pałacu Prezydenckiego, zdobyliśmy medale lokalne, potem ogólnopolskie. W przyszłym tygodniu jedziemy do Warszawy na galę „Dobre, bo polskie", gdzie zdobyliśmy najwyższą nagrodę za produkty z ryb.

Nasze ambicje zbiegły się z ambicjami polskich kucharzy, którzy chcieli podawać nowe produkty. Teraz patrosząc rybę, wyjmujemy wątróbkę, z której robione są pasztety. Kawior sprzedajemy świeży bądź wędzony. Po pstrągu potokowym pojawił się pstrąg łososiowy i źródlany, trzy lata temu wprowadziliśmy jesiotry. Dwa lata temu zaczęliśmy eksperymentalną hodowlę raków szlachetnych i liczę, że w ciągu roku–dwóch lat dojdziemy do liczącej się produkcji.

Ile osób zatrudniają państwo w swoich gospodarstwach?

Od 8 do 12 osób. Zależy, ile akurat przyjdzie do pracy (śmiech). Dostępność pracowników w naszym regionie jest ograniczona. Wprawdzie w urzędzie pracy wykazywane jest spore bezrobocie, ale chętnych do pracy nie ma. To nam trochę spowalnia rozbudowę biznesu. Trzy tygodnie temu złożyliśmy wniosek w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, złożyliśmy jednak wniosek na modernizację stawów. Jest tam również punkt o rozbudowie infrastruktury i zwiększeniu zatrudnienia. Nie zamierzamy iść w ilość, tylko utrzymać obecną jakość. Sprzedajemy ryby po dobrych cenach, ale dbamy o nie jak chyba nikt, co niesie za sobą koszty, ale i się opłaca. Nasze ryby pojechały teraz na konkurs kucharski do Szwajcarii, zaopatrujemy poznański „Browar", Atelier Amaro w Warszawie. Dla La Maison w Kołobrzegu specjalnie wędzimy wątróbki. Produkcja świeżych pstrągów nie jest masowa, 200–300 ton rocznie. Oprócz tego jesiotry, kawior, ryby wędzone, polędwice wędzone.

Nie mają państwo pokusy, żeby szerzej wejść na rynek? Nie chcę konkurować ceną. U nas samo sterylne opakowanie ryby kosztuje kilka złotych. Dostarczamy ryby wędzone do kilku wyselekcjonowanych sklepów ekologicznych, ale o masówce nie myślimy.

Rz: Po raz kolejny został pan odznaczony za jakość ryb produkowanych w dwóch gospodarstwach należących do pana i pana żony Anny. Długo się pan starał o „Perłę" w konkursie zorganizowanym przez Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego?

Łukasz Skowroński: Kilka lat. Teraz nasz jesiotr wędzony został wybrany spośród kilkunastu tysięcy potraw.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego