Ruiny kościoła w Trzęsaczu to jedna z tych atrakcji, które są obowiązkowym punktem wycieczek na Pomorze Zachodnie. W każdym sezonie przyciąga tysiące turystów. Ale niewiele brakowało, by to Bałtyk wciągnął ją w swoje odmęty.
Gdy w średniowieczu zbudowano tę świątynię, znajdowała się dwa kilometry od morza. Jednak fale podmywały tam stromy brzeg i wgryzały się w ląd coraz głębiej. Pod koniec XIX wieku klif znalazł się tuż obok kościoła. W 1901 roku runęła pierwsza ściana, a w następnych dziesięcioleciach kościół niemal całkowicie obrócił się w ruinę.
Wygląda jednak na to, że ostatnią ścianę tego unikalnego w skali światowej obiektu udało się uratować. Klifowy brzeg umocniono tzw. gabionami, czyli drucianymi pojemnikami wypełnionymi kamieniami. Stworzono z nich rodzaj schodów, o które rozbijają się sztormowe fale. Na plażę dosypano wiele ton piasku, a w dno morskie wbito setki drewnianych pali, by powstrzymywały ten piasek przed rozmyciem. Przeprowadzona kilka lat temu operacja umocnień brzegu w Trzęsaczu była częścią wieloletniego rządowego Programu Ochrony Brzegów Morskich (POBM). Ustanowiono go specjalną ustawą w 2003 roku. Dzięki niemu co roku udaje się uratować kolejne odcinki plaż, także tych na zachodnim wybrzeżu.
Nie zawsze chodzi o ratowanie tak cennej budowli, jak ta w Trzęsaczu. Czasem program służy po prostu odbudowie zwykłej plaży. Tak było dwa lata temu w Mrzeżynie. Miejscowa ludność poinformowała Urząd Morski w Szczecinie, że schody prowadzące z wydm na plażę nadają się z powodzeniem na zawody w skokach do wody. Po sztormie plaża po prostu znikła. Urząd włączył ją do programu i kosztem 5,5 mln zł dokonał tzw. refulacji, czyli zasilenia plaży świeżym piaskiem. Dziś bez kłopotu można by wytyczyć tam boisko do siatkówki plażowej.