Na przełomie kwietnia i maja w Koszalinie przestano wierzyć w awans. Drużynę dopadł kryzys. Przez sześć ligowych kolejek Gwardia odniosła tylko jedno zwycięstwo, cztery razy przegrała, straciła pozycję lidera. Kibice podejrzewali, że nikt w klubie nie życzy sobie II ligi, bo Gwardii na nią nie stać, nie spełnia warunków licencyjnych, nie ma pieniędzy, by się w tej klasie utrzymać.
Ale po porażce z KKS 1925 Kalisz koszalinianie odnieśli pięć zwycięstw z rzędu. Wygrana z Chemikiem Bydgoszcz w przedostatniej kolejce przy jednoczesnym remisie rezerw Lecha Poznań z Polonią Środa Wielkopolska przypieczętowała awans. Wynik ostatniego meczu sezonu – z Bałtykiem Gdynia – nie miał już znaczenia. W centralnych rozgrywkach Gwardia ostatni raz zagrała w 1994 roku, na trzecim poziomie rozgrywek w 2004.
Ćwierćfinał Pucharu Polski
Bywały i dużo lepsze czasy. W 1976 roku Gwardia dotarła do ćwierćfinału Pucharu Polski. Do dziś uważa się to za największy sukces w historii klubu. Wcześniej koszalinianie wyeliminowali Pogoń Szczecin i Górnika Zabrze. W Pogoni występował wtedy Henryk Wawrowski, medalista igrzysk olimpijskich w Montrealu. W Górniku grali inni reprezentanci: Jerzy Gorgoń, Andrzej Szarmach, Zygfryd Szołtysik, Henryk Wieczorek. Gwardziści ulegli dopiero Śląskowi Wrocław, który zdobył wtedy Puchar, a rok później został mistrzem Polski.
W tych legendarnych dla koszalińskiej piłki meczach grali m.in. Mirosław Okoński, Stefan Mila – ojciec piłkarza Lechii Gdańsk Sebastiana, duet napastników Leszek Pałka i Zygmunt Gilewski, w bramce stał obecny dyrektor klubu Mirosław Świrko. 18-letni Okoński Pogoni strzelił dwa gole, z Górnikiem nie wykorzystał karnego, ale błyszczał tak, że trenerzy obu klubów natychmiast chcieli go mieć u siebie. Wszystkich przebił Lech.
Gwardia występowała wtedy w II lidze, odpowiedniku dzisiejszej I ligi. Na jej mecze przychodziło po kilkanaście tysięcy widzów. Pod koniec lat 70. spadła do trzeciej ligi, awansowała wyżej jeszcze trzykrotnie, ostatni raz w 1993 roku.