Pięćset procent pisarskiej normy

Nie ma w Polsce drugiego tak popularnego pisarza, a jednocześnie bardziej kontrowersyjnego niż Remigiusz Mróz z Opola.

Publikacja: 28.08.2017 22:30

Pięćset procent pisarskiej normy

Foto: materiały prasowe

Z wyglądu niepozorny. Bardziej przypomina prawnika lub księgowego niż autora bestsellerowych powieści sensacyjnych. Nie jest to zły trop, bo zanim stał się poczytnym powieściopisarzem, obronił doktorat z prawa konstytucyjnego na warszawskiej Akademii Leona Koźmińskiego. Bardziej jednak niż prawnikiem chciał zostać pisarzem. Wrócił więc po siedmioletnim pobycie w stolicy do rodzinnego Opola i w ciągu trzech lat stał się najpopularniejszym, obok Katarzyny Bondy i Zygmunta Miłoszewskiego, autorem powieści sensacyjnych w kraju.

Krytycy długo ignorowali jego pisarstwo. On swoją pozycję zbudował na krytyce alternatywnej, czyli książkowych blogach internetowych. Pisarz chętnie odwołuje się do dziesiątków mniej lub bardziej anonimowych opinii. Wbrew pozorom internauci w swej masie mają dużo większą siłę oddziaływania na potencjalnych czytelników aniżeli krytycy prasowi czy literaturoznawcy. Dziś kolejne książki Remigiusza Mroza sprzedają się w błyskawicznym tempie.

Zmiana pozycji

Jeszcze niedawno w środowisku pisarskim był traktowany jak persona non grata, ale to się powoli zmienia. Kolegów i koleżanki po fachu irytował fakt, że ktoś spoza ich kręgu złamał dotychczasowe reguły wydawnicze. Z czasem zaczęli coraz uważniej go podpatrywać i naśladować sposoby, dzięki którym umacnia swą popularność. Bo jeśli chodzi o kwestię budowania wizerunku, to Remigiusz Mróz robi to pierwszorzędnie. Nieustannie komunikuje się z czytelnikami za pomocą mediów społecznościowych. Komentuje wpisy od wielbicieli, ale też odpowiada na zarzuty krytyków. Z reguły nie wypowiada się na kontrowersyjne tematy, a jeśli komentuje bieżące sprawy polityczne, to stara się przyjmować ton eksperta prawnika konstytucjonalisty, którym faktycznie jest.

Uznani i nagradzani pisarze schowali dumę do kieszeni i coraz częściej występują z nim na konferencjach i w dyskusjach. Nawet jeśli wcześniej określali go mianem „współczesnej Mniszkówny" i uznawali za gracza z niższej ligi, który swoją strategią psuje rynek.

Jakie to pisarskie reguły i wydawnicze dogmaty złamał Remigiusz Mróz? Po pierwsze, wydaje kilka książek rocznie. O ile w latach 2013–2015 publikował od dwóch do czterech nowości w ciągu sezonu, o tyle już w 2016 r. wydał 11 nowości w kilku wydawnictwach. Istny przodownik pracy. Obecny rok skończy z podobnie imponującym wynikiem, bo już 27 września ukaże się jego nowa powieść „Oskarżenie", szósta w 2017 r.

Przedtem uważano, że rynek czytelniczy nie przyjmie tylu pozycji jednego autora. Sądzono, że ludzie się znudzą i nie nadążą z czytaniem. Poza tym mało kto wierzył, że można utrzymać równy pisarski poziom przy takim tempie tworzenia. Tymczasem każda kolejna książka opolskiego pisarza sprzedaje się bardzo dobrze. Z ich jakością sprawa jest bardziej skomplikowana. Są gatunki, w których Mróz radzi sobie sprawnie, ale wydaje też wiele książek przestrzelonych i przeciętnych, które faktycznie mogłyby zostać w szufladzie.

Jakby tego było mało, wydał też trzy powieści pod pseudonimem Ove Logmansbo. Pisarz twierdził, że miał to być eksperyment wydawniczy. Chciał sprawdzić, jak w porównaniu z polskim debiutantem zostanie przyjęty na rynku nowy autor o skandynawskim nazwisku. Ove Logmansbo miał pochodzić z Wysp Owczych, ale mistyfikacja szybko wyszła na jaw. Albo została w kontrolowany sposób ujawniona przez wydawnictwo. Można wierzyć w teorię „eksperymentu wydawniczego", ale ostatecznie zadziałał jak jeszcze jeden pomysł na promocję.

Odrębną kwestią jest warsztat pisarski Remigiusza Mroza, który chwali się, że za każdym razem gromadzi bogatą dokumentację tematu i miejsca. Jednak większość metod, jakie wymienia w wywiadach, to prace wykonywane zza biurka i przed komputerem. Niewątpliwie na jego korzyść działa doświadczenie prawnicze. Jednak inaczej niż czołówka polskich autorów kryminałów, tj. Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski czy Katarzyna Bonda, Mróz nie opowiada, ile godzin spędził w prosektorium, przyglądając się sekcjom zwłok, albo z iloma praktykami policyjno-kryminalistycznymi przeprowadził rozmowy. Najlepsi autorzy kryminałów swój warsztat budują w trakcie spotkań, rozmów i obserwacji. Chcą wszystkiego dotknąć, wszystko poczuć i zobaczyć. Bezcenna jest dla nich możliwość podpatrywania zawodowców w akcji. Tymczasem Remigiusz Mróz większość swojego dnia spędza w gabinecie. Jak sam mówi, pracuje niczym w korporacji, przez osiem godzin dziennie. Pisze i redaguje kolejne rozdziały albo przygotowuje dokumentację przez internet. To widać na kartach jego powieści, gdzie opisując pracę śledczych w terenie, odwołuje się do gatunkowych klisz i filmowych stereotypów. To jednak nie zniechęca czytelników, którzy masowo kupują i polecają jego książki. Na dodatek autor zapowiedział, że właśnie trwają prace nad ekranizacją jego prozy. Szczegóły ma zdradzić na jesieni.

Komisarz i prawniczka

Największą popularnością cieszą się jego dwa cykle powieściowe. Pierwszy opowiada losy komisarza Wiktora Frosta, który wraz z zakopiańską policją prowadzi kolejne śledztwa w Tatrach. Na przygody twardego policjanta składają się cztery tomy, a ostatni z nich to „Deniwelacja" (premiera w maju 2017 r.).

Drugi cykl to przygody przebojowej prawniczki Joanny Chyłki. Serię rozpoczęła powieść „Kasacja" w 2014 r., a we wrześniu ukaże się już szósta część cyklu pt. „Oskarżenie". Seria sprzedała się już w liczbie pół miliona egzemplarzy, co stanowi zawrotny wynik. Joanna Chyłka pracuje w międzynarodowej korporacji prawniczej i dysponuje klasycznym dla gatunku zestawem wyrazistych cech: alkohol, pracoholizm, bezwzględność, wybuchowy charakter i ostry język. Jej specjalnością są zadania pozornie niemożliwe do wykonania. Pomaga jej młody aplikant Kordian Ordyński i jak można się domyślać między parą iskrzy. Na przemian kłócą się i flirtują.

W „Kasacji" Chyłka broniła syna zamożnego biznesmena, oskarżonego o podwójne zabójstwo. W „Immunitecie" starała się dowieść niewinności młodego sędziego Trybunału Konstytucyjnego oskarżonego o zabójstwo. W „Inwigilacji" otarła się o świat islamu i terroryzmu. Jak widać, autor sięga po tematy z pierwszych stron gazet. W wydanej niedawno powieści „Wotum nieufności" osadził akcję w Sejmie wśród polityków. Jego najnowsze „Oskarżenie" ma opowiadać o tym, jak Joanna Chyłka broni dawnej legendy Solidarności. Za to ostatnio wydana przez Remigiusza Mroza książka „Czarna Madonna" jest horrorem religijnym z Matką Boską Częstochowską i katastrofą samolotową w tle...

Jak widać, Mróz sprawnie odwołuje się do bieżących wydarzeń z życia publicznego oraz do tematów rozpalających studia telewizyjne. Jednocześnie trzeba przyznać, że potrafi zręcznie przesuwać akcenty i uciekać od jednoznacznych deklaracji, tak by nie stawać po żadnej stronie polityczno-społecznych konfliktów. I tym samym nie zniechęcać do siebie żadnego czytelnika.

Przez długi czas podawano w wątpliwość to, czy w ogóle on sam jest autorem tych wszystkich pozycji. Wątpliwości uzasadnione, bo w końcu nikt przed nim nie wydawał nowości w takim tempie. Trudne, ale jednak możliwe. W przypadku jego najpopularniejszych cyklów można dostrzec pewną spójność stylu i autorskich rozwiązań.

Jednak natłok premier Remigiusza Mroza jest tak duży, że trudno się w nich wszystkich połapać. Część z nich przechodzi niezauważenie, bo też ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Dotyczy to zwłaszcza powieści historycznych m.in. „Świtu, który nie nadejdzie" z 2016 r. o przedwojennej Warszawie, „Turkusowych szali" (2014) o polskich lotnikach oraz „W cieniu prawa" osadzonej w Galicji na początku XX w. Były to wycieczki w światy, w których autor nie porusza się tak sprawnie jak w gatunku prawniczego thrillera.

Książki jak z rękawa

Sam pisarz broni się, twierdząc, że ma wiele zainteresowań i szerokie horyzonty. Jednak skoro formuła science fiction nie jest jego specjalnością – pokazała to powieść „Chór zapomnianych głosów" z 2014 r. – to po co nieustannie powtarza, że ma w szufladzie skończoną kolejną książkę z tego nurtu? Podobnie jest z horrorem. W wywiadach po lipcowej premierze „Czarnej Madonny" nieustannie powołuje się na Stephena Kinga. Brzmi to jak zaklinanie rzeczywistości, bo książka stanowi zlepek różnych klisz, które przerażają tylko wtedy, gdy ktoś naprawdę bardzo chce się przestraszyć.

Można odnieść wrażenie, że „wszechstronność" Remigiusza Mroza przysparza mu więcej krytyki niż sukcesów. Może jest trochę racji w powiedzeniu, że ilość nie zawsze przechodzi w jakość. Pisarz nie ma czasu podróżować, robi tylko wypady z Opola na spotkania autorskie i z rzadka w góry. Twierdzi też, że nie ma na co wydawać zarobionych pieniędzy, bo nieustannie siedzi i pisze. I nawet gdyby go nikt nie czytał, to i tak by pisał, bo lubi. Takie deklaracje brzmią, jakby padły z ust grafomana stachanowca, a nie profesjonalnego pisarza, który dba o jakość swoich dzieł. Można pisać dla przyjemności, ale czy wszystko trzeba zaraz publikować i tym samym psuć sobie markę solidnego autora thrillerów prawniczych?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kube@rp.pl

Z wyglądu niepozorny. Bardziej przypomina prawnika lub księgowego niż autora bestsellerowych powieści sensacyjnych. Nie jest to zły trop, bo zanim stał się poczytnym powieściopisarzem, obronił doktorat z prawa konstytucyjnego na warszawskiej Akademii Leona Koźmińskiego. Bardziej jednak niż prawnikiem chciał zostać pisarzem. Wrócił więc po siedmioletnim pobycie w stolicy do rodzinnego Opola i w ciągu trzech lat stał się najpopularniejszym, obok Katarzyny Bondy i Zygmunta Miłoszewskiego, autorem powieści sensacyjnych w kraju.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego