Powrót tzw. sieci szpitali publicznych zakłada podział placówek na finansowane z budżetu państwa i utrzymujące się ze środków prywatnych.

Wprowadzona przez PO nowelizacja ustawy o działalności leczniczej stanowiła, że samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej, którego wynik finansowy jest ujemny, musi zostać dofinansowany przez organ założycielski albo przekształcić się w spółkę prawa handlowego. Opozycja zarzucała, że to prosta droga do prywatyzacji. I rzeczywiście, zgodnie z raportem NIK placówki, które zostały zamienione w spółki, pozbyły się udziałowców w postaci jednostek samorządu terytorialnego.

Jeśli teraz resort zdrowia zrealizuje swoje plany, placówki te nie będą mogły liczyć na publiczne kontrakty. Minister chce je przyznawać tylko szpitalom działającym non profit, takim, które wypracowany zysk inwestują we własny rozwój, a nie wypłacają w postaci dywidend członkom rady nadzorczej. Niejasne jest jednak, co się stanie ze szpitalami, które zostały przekształcone w spółki, a zgodnie z tworzonymi właśnie mapami potrzeb zdrowotnych są kluczowe dla danego regionu.

Przepisy nie przewidują sytuacji odwrócenia przekształcenia w spółkę i powrotu do statusu szpitala publicznego. Co ze szpitalami uniwersyteckimi przeprowadzającymi unikalne w skali kraju zabiegi? Kilka z nich, m.in. ginekologiczno-położniczy przy pl. Starynkiewicza w Warszawie, już przekształciło się w spółki. Czy one też wypadną z finansowania z budżetu państwa?