Andrzej i Marek K. oraz ich siostra urodzili się w 1978 r. z ciąży mnogiej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lublinie. Z powodu wcześniactwa wykonano im transfuzję krwi.
Obaj mężczyźni przez okres dzieciństwa i dojrzewania skarżyli się na bóle stawów i kolan, przechodzili częste infekcje. Lekarze nie byli w stanie określić ich podłoża. W 2006 i 2007 r. Marek K. przechodził kolejne infekcje, w tym zapalenie stawu skokowego. W szpitalu wykonano gastroskopię, która ujawniła trzy słupy żylakowe w przełyku. Lekarze, podejrzewając problemy z wątrobą, wykonali badania, które wykazały zakażenie wirusowym zapaleniem wątroby typu C i marskość wątroby.
Mężczyzna przeszedł przeszczep wątroby. Badanie na obecność wirusa HCV potwierdziło zakażenie wirusem także u jego brata i siostry (u rodziców nie stwierdzono). Andrzej K. został zakwalifikowany do terapii przeciwwirusowej, ale nie odniosła ona skutku. Na własny koszt kontynuuje leczenie drogim lekiem.
Sąd Okręgowy w Lublinie ustalił, że do zakażenia obu braci wirusem WZW typu C doszło podczas przetaczania krwi w szpitalu w Lublinie w okresie bezpośrednio po ich urodzeniu. Nigdy później w ich życiu nie zadziałał czynnik o tak dużej inwazyjności zakażenia wirusem HCV, jakim była transfuzja krwi. Sąd podniósł, że w 1978 r. nie było żadnych procedur ani specjalistycznych badań umożliwiających wykrycie wirusa HCV w zakażonej krwi, a następnie jego wyeliminowanie. Brak było też powszechnej wiedzy o profilaktyce i świadomości zagrożeń.
Biegli oszacowali na 100 proc. trwały uszczerbek na zdrowiu Marka K., ze względu na uzasadnione ryzyko rozwinięcia się marskości w wątrobie przeszczepionej. U jego brata oszacowali zaś na 30 proc., uzasadniając to wysokim ryzykiem rozwinięcia się marskości wątroby.