O profilaktycznym usunięciu przydatków (owarektomii) i piersi (mastektomii) zrobiło się głośno, kiedy w 2013 r. poddała im się hollywoodzka gwiazda Angelina Jolie. Decyzję podjęła, gdy okazało się, że jest nosicielką genu BRCA1 i ma 87 proc. zagrożenia zachorowaniem na raka piersi oraz 50 proc. na raka jajnika. Nie chciała podzielić losu swojej matki, która zmarła na nowotwór, mając zaledwie 57 lat.
W Polsce usunięcie zdrowych jajników nie jest refundowane. Teraz ma się to zmienić. Za kilka miesięcy resort zdrowia planuje wpisać taki zabieg do koszyka świadczeń gwarantowanych.
Usunąć zdrowe narządy
Onkolodzy i genetycy nie mają wątpliwości:
– Zgodnie z rekomendacjami międzynarodowymi profilaktyczne usunięcie zdrowych przydatków, czyli jajników, jajowodów i macicy, jest istotnym elementem ograniczania ryzyka zachorowania na kolejne nowotwory zarówno przydatków, jak i piersi – tłumaczy prof. Maria Sąsiadek z Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultantka krajowa genetyki klinicznej. – W dodatku u nosicielki mutacji genu BRCA1 i BRCA2 ryzyko wystąpienia raka pozostaje nawet po usunięciu przydatków, jeśli komórki nowotworowe oderwały się od guza pierwotnego i rozsiały się do otrzewnej – mówi prof. Sąsiadek. I dodaje, że po usunięciu jajników, jajowodów i macicy zmniejsza się ryzyko rozwinięcia kolejnego nowotworu nawet o 98 proc., a u kobiet, które nie zdecydowały się na mastektomię, znacznie zmniejsza ryzyko zachorowania na raka drugiej piersi.
Wytną jak Angelinie
Za granicą profilaktyczne wycięcie przydatków u zdrowej nosicielki ryzykownej mutacji są refundowane. W Polsce pacjentki muszą za nie płacić z własnej kieszeni albo liczyć na „kreatywność" lekarzy, którzy, by zapewnić refundację zabiegu, wpisują czasem inne rozpoznanie. Resort zdrowia chce to zmienić i wpisać zabieg do koszyka świadczeń gwarantowanych.