Resort zdrowia chce zmienić uprawnienia farmaceutów, których rola sprowadza się dziś do sprzedawania leków. – Trzeba wykorzystać ich potencjał, bo to są profesjonaliści, którzy mogą robić coś więcej, niż tylko wydawać towar. To też jedna z nielicznych medycznych grup zawodowych, która nie ma swojej ustawy – mówi „Rz" Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową. W resorcie powołano już zespoły pracujące nad zmianami.
Aptekarze z wyższym wykształceniem mieliby sprawować tzw. opiekę farmaceutyczną, która, zdaniem ministra, miałaby wyeliminować działania niepożądane i polipragmazję, czyli sytuację, w której chory bierze jednocześnie wiele leków, między którymi zachodzą interakcje. Farmaceuci mieliby robić przegląd leków branych przez pacjenta pod kątem interakcji między nimi.
– Informacje o ewentualnych interakcjach przekazywalibyśmy lekarzowi. Moglibyśmy też pomóc korygować terapię pod kątem łączenia leków i diety, pory i sposobu przyjmowania leku. Często efekt działania leku zależy od tego, czy brany jest przed, czy po posiłku – tłumaczy Marek Tomków z Naczelnej Rady Aptekarskiej. – Na razie mówimy o bardzo prostych czynnościach, które przekładają się na oszczędności po stronie pacjenta i płatnika. Farmaceuta może pokazać, jak stosować leki, np. wziewne. Nauczenie właściwego stosowania inhalatorów jest bardzo istotne, bo gdy pacjent tego nie umie, przychodzi do lekarza, twierdząc, że lek nie działa i często dostaje receptę na kolejny, droższy – dodaje Marek Tomków.
I podkreśla, że wbrew doniesieniom nie ma mowy o diagnozowaniu pacjentów, nawet poprzez mierzenie im poziomu cukru we krwi czy ciśnienia.
Farmaceuci chcą być pomocą dla lekarzy i sposobem na odciążenie systemu.