80 proc. wyniesie dofinansowanie z budżetu gmin dla miast poniżej 5 tys. mieszkańców i 40 proc. w większych – wynika z projektu rozporządzenia w sprawie trybu składania i rozpatrywania wniosków o dofinansowanie programów polityki zdrowotnej realizowanych przez jednostkę samorządu terytorialnego, który znajduje się w konsultacjach społecznych. Resort zdrowia powołuje się na analizy, według których mężczyźni w najmniejszych miastach żyją przeciętnie 3,5 roku krócej niż na wsi, a kobiety około dwóch lat krócej niż mieszkanki miast największych i półtora raza krócej niż panie na wsi.
Po raz pierwszy samorządy w profilaktyce zdrowotnej wesprze płatnik publiczny. Takie możliwości dała samorządom wprowadzona jeszcze za poprzedniej kadencji ustawa o zdrowiu publicznym. Dotychczas programy takie jak np. przesiewowe badania poziomu cukru we krwi, badania pod kątem raka szyjki macicy czy przeglądy stanu uzębienia gimnazjalistów samorządy finansowały z własnych środków. I nie wszystkie było na to stać.
– Zapis to szansa dla małych gmin, które obecnie nie realizują programów zdrowotnych. 80 proc. dofinansowania z Funduszu to mocny argument za zadbaniem o profilaktykę – mówi Marek Wójcik, były wiceminister administracji i cyfryzacji, obecnie pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacji.
Beata Małecka-Libera, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia i autorka ustawy o zdrowiu publicznym, uważa, że priorytetem programów samorządowych powinno być zwalczanie nadwagi i otyłości, która obecnie jest największym zagrożeniem zdrowotnym społeczeństwa. Dziwi się też, że rozporządzenie wprowadzane jest z takim opóźnieniem.
– Na realizację Narodowego Programu Zdrowia (NPZ) zarezerwowano w budżecie na ten rok 140 mln zł, ale konkursy na programy w ramach NPZ zostały rozstrzygnięte przed miesiącem. To sprawia, że pieniądze nie zostaną wykorzystane – mówi Beata Małecka-Libera.