Urzędnicy boją się podejmować decyzje - prawnik o reprywatyzacji w Warszawie

Mała ustawa reprywatyzacyjna miała rozwiązać najbardziej palące problemy stolicy. Czy to się udało się? Mówi Łukasz Bernatowicz, radca prawny specjalizujący się w reprywatyzacji, ekspert BCC

Aktualizacja: 06.09.2017 08:03 Publikacja: 06.09.2017 07:31

Łukasz Bernatowicz

Łukasz Bernatowicz

Foto: materiały prasowe

Rz: Mała ustawa reprywatyzacyjna miała rozwiązać najbardziej palące problemy stolicy. Udało się?

Łukasz Bernatowicz: Zmalał praktycznie do zera dziki handel roszczeniami. Raczej nie ma już przypadków, że starsze osoby sprzedają prawo do odebranych im po wojnie nieruchomości za grosze, by mieć na leki. Teraz nie wystarczy kartka papieru. Potrzebny jest akt notarialny. A żaden notariusz nie sporządzi umowy, która ewidentnie krzywdzi jedną ze stron. Bo może pożegnać się z uprawnieniami. Poza tym miastu przysługuje prawo pierwokupu.

Mała ustawa reprywatyzacyjna wygasiła też część roszczeń do niektórych kamienic, które niszczały, bo miasto nie chciało ich remontować, gdy istniało ryzyko, że będzie musiało je oddać. Nierzadko są to kamienice w atrakcyjnych lokalizacjach, a przy tym prawdziwe perły architektury. Tak było m.in. z kamienicą na Foksal. Stała pusta i niszczała. Po wygaszeniu roszczeń kupił ją deweloper i odnawia. Więcej zalet nie widzę.

A wady?

Wszystkie postępowania reprywatyzacyjne toczą się trzy razy wolniej niż przed rokiem. Nie słyszałem też, by dekretowcom udało się cokolwiek odzyskać. Reprywatyzacja zamarła.

Z czego to pana zdaniem wynika?

Ze strachu. Urzędnicy robią wszystko, by nie podejmować decyzji. Boją się konsekwencji. Nikt się jednak oficjalnie nie przyzna. Dekretowcy są bezradni. Mogą tylko poskarżyć się na przewlekłość do wojewody lub sądu. Ale sprawa wraca do urzędu, a ten nic nie robi. Jest szansa, gdy miasto w końcu wyda odmowną decyzję reprywatyzacyjną i trafi ona do sądu administracyjnego. Ale i wyroki sądowe często nie są realizowane i trzeba je egzekwować.

To jednak tylko po części wina tych przepisów.

To konsekwencja afery reprywatyzacyjnej sprzed roku oraz działalności komisji weryfikacyjnej przy ministrze sprawiedliwości. Wszyscy się boją, że zainteresuje się prowadzonymi przez nich sprawami, a nikt nie chce być wzywany przed jej oblicze.

—rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska

Rz: Mała ustawa reprywatyzacyjna miała rozwiązać najbardziej palące problemy stolicy. Udało się?

Łukasz Bernatowicz: Zmalał praktycznie do zera dziki handel roszczeniami. Raczej nie ma już przypadków, że starsze osoby sprzedają prawo do odebranych im po wojnie nieruchomości za grosze, by mieć na leki. Teraz nie wystarczy kartka papieru. Potrzebny jest akt notarialny. A żaden notariusz nie sporządzi umowy, która ewidentnie krzywdzi jedną ze stron. Bo może pożegnać się z uprawnieniami. Poza tym miastu przysługuje prawo pierwokupu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów