Auto kierowane przez pana Z. zderzyło się z 300-kg łosiem przebiegającym przez jezdnię. Do kolizji doszło poza obszarem zabudowanym, na prostym, płaskim odcinku drogi, przylegającym z jednej strony do lasu. Naprawa auta kosztowała 3,7 tys. zł. Mężczyzna winą za szkodę obarczył gminę jako zarządcę drogi. Podnosił, że droga w miejscu zdarzenia była nieprawidłowo oznakowana, bo brakowało ostrzeżenia przed zwierzętami, a stan pobocza porośniętego krzewami i drzewami był bezpośrednią przyczyną zdarzenia.
Towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym gmina miała wykupione ubezpieczenie OC, nie uznało roszczenia, wskazując, że odpowiedzialność ubezpieczonego oparta jest na zasadzie winy (art. 415 k.c.). Zakład ubezpieczeń przyjął, że brak oznakowania drogi nie był przyczyną wypadku, bo kolizja miała charakter losowy.
Sąd Rejonowy w Ciechanowie oddalił powództwo. Stwierdził, że mężczyzna nie udowodnił, iż między zaniechaniami gminy a zderzeniem z łosiem zachodzi jakikolwiek związek przyczynowy.
Sąd ustalił, że w rejonie kolizji nie było dotychczas zdarzeń z udziałem dziko żyjących zwierząt. Nie ma też okoliczności potwierdzających, że w tym rejonie przekraczają często drogę, np. do wodopoju.
Brak znaków ostrzegawczych „Uwaga na zwierzęta" był więc zgodny z przepisami prawa o ruchu drogowym oraz rozporządzeniem ministra infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Sąd podniósł, że znaki takie stosuje się nie tylko w miejscach niebezpieczeństwa stałego, ale także okresowego. Pojawienie się jednak pojedynczego łosia nie może być powodem stawiania tego rodzaju znaków ostrzegawczych.