Pojawienie się pojedynczego łosia, a obowiązek postawienia znaku ostrzegawczego

Pojawienie się pojedynczego łosia nie może być powodem stawiania znaku ostrzegawczego „Uwaga na zwierzęta".

Aktualizacja: 29.08.2016 08:27 Publikacja: 29.08.2016 07:36

Pojawienie się pojedynczego łosia, a obowiązek postawienia znaku ostrzegawczego

Foto: 123RF

Auto kierowane przez pana Z. zderzyło się z 300-kg łosiem przebiegającym przez jezdnię. Do kolizji doszło poza obszarem zabudowanym, na prostym, płaskim odcinku drogi, przylegającym z jednej strony do lasu. Naprawa auta kosztowała 3,7 tys. zł. Mężczyzna winą za szkodę obarczył gminę jako zarządcę drogi. Podnosił, że droga w miejscu zdarzenia była nieprawidłowo oznakowana, bo brakowało ostrzeżenia przed zwierzętami, a stan pobocza porośniętego krzewami i drzewami był bezpośrednią przyczyną zdarzenia.

Towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym gmina miała wykupione ubezpieczenie OC, nie uznało roszczenia, wskazując, że odpowiedzialność ubezpieczonego oparta jest na zasadzie winy (art. 415 k.c.). Zakład ubezpieczeń przyjął, że brak oznakowania drogi nie był przyczyną wypadku, bo kolizja miała charakter losowy.

Sąd Rejonowy w Ciechanowie oddalił powództwo. Stwierdził, że mężczyzna nie udowodnił, iż między zaniechaniami gminy a zderzeniem z łosiem zachodzi jakikolwiek związek przyczynowy.

Sąd ustalił, że w rejonie kolizji nie było dotychczas zdarzeń z udziałem dziko żyjących zwierząt. Nie ma też okoliczności potwierdzających, że w tym rejonie przekraczają często drogę, np. do wodopoju.

Brak znaków ostrzegawczych „Uwaga na zwierzęta" był więc zgodny z przepisami prawa o ruchu drogowym oraz rozporządzeniem ministra infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Sąd podniósł, że znaki takie stosuje się nie tylko w miejscach niebezpieczeństwa stałego, ale także okresowego. Pojawienie się jednak pojedynczego łosia nie może być powodem stawiania tego rodzaju znaków ostrzegawczych.

Sąd stwierdził, że stan poboczy drogi nie stwarzał zagrożenia w ruchu drogowym. Nie miał też wpływu na gwałtowne wtargnięcie łosia z przydrożnego rowu na jezdnię. Rosnące w prawym rowie i na jego skarpie krzaki oraz małe drzewa mogły utrudniać kierującemu dostrzeżenie zwierząt znajdujących się w rowie za tym krzakami, co nie oznacza, że bez nich kierujący dostrzegłby z odpowiedniej odległości zwierzę i wykonał manewry obronne. Mężczyzna, jak sam przyznał, zauważył zwierzę w odległości ok. 57 m. Przy deklarowanej przez niego prędkości pojazdu 50 km/h powinien zatrzymać samochód w odległości 24,9 m przed łosiem. Wyrok utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Płocku.

Sygnatura akt: IV Ca 163/16

Auto kierowane przez pana Z. zderzyło się z 300-kg łosiem przebiegającym przez jezdnię. Do kolizji doszło poza obszarem zabudowanym, na prostym, płaskim odcinku drogi, przylegającym z jednej strony do lasu. Naprawa auta kosztowała 3,7 tys. zł. Mężczyzna winą za szkodę obarczył gminę jako zarządcę drogi. Podnosił, że droga w miejscu zdarzenia była nieprawidłowo oznakowana, bo brakowało ostrzeżenia przed zwierzętami, a stan pobocza porośniętego krzewami i drzewami był bezpośrednią przyczyną zdarzenia.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego