Tak jak w ogóle w biznesie, także na styku publiczno-prywatnym obowiązuje lojalność. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Zjazd do sklepu
Wojciech S., deweloper, zakupił działki przy szosie wojewódzkiej w Białogardzie w Zachodniopomorskiem i po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń sprzedał część gruntu sieci hipermarketów, która zbudowała na nich sklep oraz przebudowała szosę, budując na niej rondo i drogę dojazdową, bez czego inwestycja nie mogła się odbyć. Województwo szło Wojciechowi S. na rękę, sprawnie przygotowało niezbędne zezwolenia. Po zakończeniu inwestycji, ponieważ rondo będące fragmentem drogi wojewódzkiej zajmowało część drugiej działki, Wojciech S. zażądał od województwa 188 tys. zł. Domagał się wynagrodzenia za kilka lat bezumownego władania tym fragmentem gruntu przez województwo. Jako podstawę prawną swojego żądania wskazał art. 224 i 225 kodeksu cywilnego, według których właścicielowi rzeczy (w szczególności nieruchomości) należy się wynagrodzenie za korzystanie od jej (samoistnego) posiadacza.
Sąd Okręgowy w Koszalinie zasądził żądaną kwotę. Uznał, że sprawa jest oczywista: województwo władało w tych latach – załatwiając odpowiednie pozwolenia – gruntem Wojciecha S. bez podstawy prawnej, powinno mu więc zapłacić wynagrodzenie.
Kto korzysta, ten płaci
Województwo odwołało się do Sądu Najwyższego. Jego pełnomocnik mec. Łukasz Frankiewicz wskazywał, że zaangażowanie samorządu nastąpiło wyłącznie na wniosek Wojciecha S., i to jemu zależało na przebudowie drogi, zgodził się też na zajęcie części działki na czas uzyskiwania pozwoleń i przebudowy.
Z kolei pełnomocnik powoda mec. Piotr Kołodziejczak argumentował, że z tej inwestycji skorzystał nie tylko Wojciech S. i sieć, ale też służy ona mieszkańcom, a więc członkom województwa, a ponieważ województwo odmówiło wykupienia tego fragmentu gruntu, to powinno zapłacić wynagrodzenie za korzystanie z niego.