Wiadomo, że Bruksela lubi wszędzie wciskać swoje trzy grosze i zdarzają się jej próby przemycania swoich poglądów tam, gdzie nie ma na nie miejsca.
Mamy oto niewinnie wyglądającą dyrektywę (a właściwie projekt jej nowelizacji) w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy w Unii Europejskiej. W zasadzie mówi ona, jak pracownicy mają być informowani o przysługujących im prawach i warunkach zatrudnienia. I rzeczywiście wymaga ona zmian, bo przez ostatnie 20 lat świat przecież też mocno się zmienił. Nowe technologie zmieniły sposób komunikowania się ludzi, może więc czas, by zmieniły też sposób komunikowania się pracodawców z pracownikami. Jednak komisja poświęca tym zagadnieniom niezbyt dużo miejsca, proponuje za to inne zaskakujące rozwiązania. Przykładowo, by w dyrektywie było jasno napisane, ile maksymalnie może trwać okres próbny dla nowego pracownika, a także by pracodawca nie mógł zabronić zatrudnionym przez siebie pracownikom pracy u kogoś innego. Albo by wprowadzić w dyrektywie jedną, obowiązującą wszystkie państwa członkowskie definicję pracownika.