Christoph von Tschirschnitz: Polski rynek wciąż mnie fascynuje

W Warszawie wszystko działa, widać rozwój budownictwa i lotnisko pełne ludzi. To zawsze są dla mnie oznaki dobrej sytuacji gospodarczej – mówi Christoph von Tschirschnitz prezes BMW na Europę Południową i Środkową.

Aktualizacja: 03.10.2016 19:43 Publikacja: 03.10.2016 19:13

Christoph von Tschirschnitz: Polski rynek wciąż mnie fascynuje

Foto: Materiały Prasowe

Rz: Po statystykach sprzedaży widać, że i BMW, i Polska, i cała Europa Środkowa będą miały kolejny dobry rok?

Do końca sierpnia 2016 roku w Europie Środkowej i Południowej odnotowaliśmy wzrost o ok. 15 proc., czyli szybszy, niż rośnie cały rynek. Przypomnę, że rok ubiegły był dla nas wyjątkowo dobry. I nie ukrywam, że cały czas jestem zafascynowany rynkiem polskim, to czas wielkiego rozkwitu. Kilka dni temu byłem w Warszawie. I co zobaczyłem? Że polska gospodarka nadal rośnie, że wszystko działa, widać rozwój budownictwa i lotnisko pełne ludzi. To zawsze są dla mnie oznaki dobrej sytuacji gospodarczej. W tej sytuacji właśnie możliwe było osiągnięcie wzrostu w Polsce o 35 proc., co jest oczywiście osiągnięciem. A niektóre marki wręcz zaskakują – zamówienia na Mini wzrosły o 70 proc.! Gdyby ktoś zapytał mnie pół roku temu, czy w przypadku tej marki możliwy jest gdziekolwiek na świecie wzrost w takim tempie, powiedziałbym, że nie widzę takiej szansy. Dlaczego w Polsce jest to możliwe? Bo na serio zajęliśmy się promocją marki, uczuliliśmy na nią naszych dilerów. Ale nie przyszłoby mi do głowy, że efekty będą aż takie. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak otwierać nowe punkty dilerskie, mamy w planach kilka takich placówek.

Jak pan sądzi, co stoi za tym wzrostem?

Ludzie zarabiają coraz więcej i czują się pewniejsi swojej sytuacji finansowej. W takich miastach, jak: Warszawa, Praga, Budapeszt, widać rosnącą zamożność społeczeństwa. Ponadto konsumenci nadal są przywiązani do idei indywidualnej mobilności. Najczęściej poza wielkimi miastami transport publiczny kuleje, więc najlepszym środkiem do przemieszczania się pozostaje samochód. A im bliższy jest on segmentu premium, tym milej. Kiedy mówię o premium, mam na myśli nie cenę, ale innowacje, atrakcyjny design, nowoczesne rozwiązania technologiczne, jak możliwość autonomicznego parkowania. To wszystko nadal jest atrakcyjne. Czy potrzebne? Moim zdaniem niekoniecznie. Czy pozytywnie postrzegane przez konsumentów? Jak najbardziej. Jeśli do tego dodamy rosnącą klasę średnią, mamy gotową odpowiedź. Bo wszystko razem połączone przekłada się na wzrost popytu. Oczywiście nie wiem, jak długo potrwa ten boom. Na razie BMW w pełni z niego korzysta.

Ale coraz częściej słyszymy, że indywidualna mobilność, jaką mamy w miastach, to już przeszłość. I będziemy się dzielić samochodami, bądź je wypożyczać. Dla producentów takich jak BMW nie jest chyba dobrą wiadomością?

Te zmiany są nieuniknione. Ale jako BMW mamy już trzyletnie doświadczenie z programu „Drive now", umożliwiającego natychmiastowe skorzystanie z pojazdu w mieście. Klientami są ludzie, którzy albo nie posiadają samochodów, albo nie jeżdżą markami premium. Nie tracimy więc klientów, a nawet wprost przeciwnie, możemy zyskać nowych. Taka opcja daje możliwość skorzystania z auta, np. w czasie wyjazdu weekendowego, do przejazdu przez miasto, i nie musimy martwić się, gdzie je zostawić. To już jest nasz problem. Sam często korzystam z DriveNow, bo kiedy jestem w centrum Monachium, i muszę pojechać na lotnisko, biorę takie auto i zostawiam je po dojechaniu do celu. To opcja tańsza, niż gdybym miał jechać własnym samochodem i parkować go na lotnisku bądź płacić za taksówkę. Auto z programu DriveNow kosztuje wtedy ok. 20 euro, jedną trzecią tego, co przejazd taksówką. Nie zmienia to faktu, że mam swoje auto prywatne. Taka opcja daje możliwość inteligentnego i oszczędnego poruszania się po mieście. Dla Grupy BMW jest to szansa zdobycia nowych potencjalnych klientów.

Jak w takim razie widzi pan mobilność w miastach? Utkniemy w giga korkach? Po jezdniach będą się poruszały auta pudełka bez kierowcy?

Już stoimy w giga korkach. Ale korzystanie z aut będzie „inteligentne". Po wstukaniu adresu w nawigację, komputer sam wybierze najmniej zatłoczoną drogę. W BMW mamy też aplikację pozwalającą wybrać najlepszy środek komunikacji i wcale nie musi to być auto, ale na przykład metro. A jeśli już będziemy musieli wsiąść do auta, to bardziej efektywnie spędzimy czas poświęcony na jazdę, bo kierowanie pojazdem w korku z wykorzystaniem „stop & go" przejmie komputer. Można będzie wtedy prowadzić telekonferencję, bo to łączność i poziom skomunikowania ze światem będzie jedną z najważniejszych funkcji pojazdu. I jeszcze jedno: wyliczyliśmy, że kierowca średnio dziennie potrzebuje 10–15 minut na znalezienie miejsca parkingowego. Opcja „zaparkuj natychmiast" da możliwość znaczącego skrócenia takich poszukiwań.

Producentom samochodów pojawiła się konkurencja: m.in. Apple czy Google. Nie czuje pan zagrożenia z ich strony? Że takie firmy, niesłychanie zaawansowane technologicznie, będą miały lepsze rozwiązania od waszych?

Motoryzacja, to zupełnie inna branża niż produkcja elektroniki użytkowej czy wyszukiwarka internetowa. Ich interesuje wykorzystanie aut jako platformy do rozwoju biznesu. Bo przecież, kiedy jazda autonomiczna będzie legalna i powszechna, w aucie będzie można zrobić zakupy, zarezerwować wakacje. Więc takie firmy będą w stanie dokładnie poznać preferencje swoich klientów. My z kolei kładziemy nacisk na ochronę danych naszych klientów. Informacje, jakie zapisze komputer pokładowy, pozostaną jego własnością, a nie znajdą się w banku firmy z Doliny Krzemowej.

A czy może mi pan zagwarantować, że powiedzmy za dziesięć lat nadal będą mogła usiąść za kierownicą auta i pojechać nim na grzyby? Innowacje nie odbiorą mi radości z jazdy?

Daję 100-procentową gwarancję. Ale może być taka opcja, że komputer wskaże, gdzie akurat te grzyby rosną.

CV

Christoph von Tschirschnitz jest absolwentem Uniwersytetu w Muenster. W BMW pracuje od 1992 roku. Był odpowiedzialny za sieci dilerskie i strategię sprzedaży w regionie Azji, Pacyfiku, Afryki i Europy Wschodniej. Następnie został szefem działu sprzedaży koncernu. Od listopada 2014 prezes BMW na Europę Środkową i Południową.

Rz: Po statystykach sprzedaży widać, że i BMW, i Polska, i cała Europa Środkowa będą miały kolejny dobry rok?

Do końca sierpnia 2016 roku w Europie Środkowej i Południowej odnotowaliśmy wzrost o ok. 15 proc., czyli szybszy, niż rośnie cały rynek. Przypomnę, że rok ubiegły był dla nas wyjątkowo dobry. I nie ukrywam, że cały czas jestem zafascynowany rynkiem polskim, to czas wielkiego rozkwitu. Kilka dni temu byłem w Warszawie. I co zobaczyłem? Że polska gospodarka nadal rośnie, że wszystko działa, widać rozwój budownictwa i lotnisko pełne ludzi. To zawsze są dla mnie oznaki dobrej sytuacji gospodarczej. W tej sytuacji właśnie możliwe było osiągnięcie wzrostu w Polsce o 35 proc., co jest oczywiście osiągnięciem. A niektóre marki wręcz zaskakują – zamówienia na Mini wzrosły o 70 proc.! Gdyby ktoś zapytał mnie pół roku temu, czy w przypadku tej marki możliwy jest gdziekolwiek na świecie wzrost w takim tempie, powiedziałbym, że nie widzę takiej szansy. Dlaczego w Polsce jest to możliwe? Bo na serio zajęliśmy się promocją marki, uczuliliśmy na nią naszych dilerów. Ale nie przyszłoby mi do głowy, że efekty będą aż takie. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak otwierać nowe punkty dilerskie, mamy w planach kilka takich placówek.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację