Heikki Koski: Strategia zbudowana na tranzycie

Równe traktowanie wszystkich przewoźników, to podstawa w biznesie. Chociaż Finnair jest dla nas najważniejszy – twierdzi w rozmowie z Danutą Walewską wiceprezes Finavia, szef lotniska w Helsinkach Heikki Koski.

Aktualizacja: 26.09.2016 07:09 Publikacja: 25.09.2016 18:53

Heikki Koski: Strategia zbudowana na tranzycie

Foto: Finavia

Rz: Finlandia to nieduży kraj położony na skraju Europy. Jak jest możliwe zbudowanie w takim miejscu lotniska, które nagle wyrasta na ważny port tranzytowy?

Heikki Koski: Podstawą jest rygorystyczna kontrola kosztów i pomysły na zachęcanie przewoźników, żeby z niego korzystali, czyli świadczenie usług, którym nic nie można zarzucić. Nie wystarczy zbudowanie najlepszej infrastruktury, z której będą korzystać przewoźnicy, ale od sprawnej współpracy między wszystkimi, którzy z tego lotniska będą korzystać. Ważna jest też możliwość zapewnienia punktualności rejsów wylatujących z naszego portu i nienagannej obsługi pasażerów, którzy do Helsinek przylatują.

Zaplanowaliście rozbudowę lotniska etapami. Na jakich przesłankach oparliście prognozy? Strategia Finnaira? Ruch lotniczy wschód–zachód?

Zawsze podstawą jest prognoza wzrostu ruchu lokalnego, bo jest najbardziej przewidywalny. Oparcie strategii na tym, że zbudujemy lotnisko tranzytowe, z którego wszyscy będą chcieli korzystać byłoby bardzo ryzykowne. Ale dla Finlandii transport lotniczy ma już 3,5 proc. udziału w PKB i w zwiększaniu tego udziału Finnair ma swoje zadanie, Finavia zarządzająca lotniskiem w Helsinkach ma swoje. Razem wypracowaliśmy strategię polegającą na rozbudowie ruchu tranzytowego, którą bardzo konsekwentnie rozwijamy. Ale nie mogliśmy polegać wyłącznie na rozbudowie portu przesiadkowego dla Finnaira, chociaż jest najważniejszą częścią naszego biznesu. Na przykład wkrótce Qatar Airways otworzy połączenie do Dauhy. Dla Finavii to kolejny impuls rozwojowy.

Prezes Finnaira, Pekka Vauramo trochę narzeka na helsińskie lotnisko. Mówił nawet, że jego linia mogłaby być lepiej traktowana i że Finavia jest zbyt otwarta na biznes z ich konkurencją. Czyli najważniejszy klient nie ma przywilejów?

Oczywiście Finnair jest dla nas najważniejszy, ale musimy uczciwie traktować wszystkie linie. To zasady, które muszą być przestrzegane na wszystkich lotniskach.

Jak pozyskujecie nowych przewoźników?

Cały czas prowadzimy analizy kierunków, z których może przyjść nowy popyt na podróże. Obojętne, czy to jest Europa, czy Azja, czy jakakolwiek inna część świata. Jeśli widzimy szansę na rozwój biznesu, natychmiast tam się pojawiamy i szukamy partnerów.

Ruch na trasach z Europy do Azji jest uzależniony od możliwości pozyskania praw do przelotów nad Syberią. Na ile w tym rozwoju biznesu pomagają wam dobre stosunki z Rosjanami?

Zdrowy rozsądek nakazuje, aby takie stosunki były jak najlepsze. Prawa do przelotów są zawsze negocjowane przez rządy, a nasz rząd rozumie, że trzeba mieć dobre stosunki z sąsiadami. Dla Finnaira takie pozwolenia są podstawą biznesu.

Żeby jednak zachęcić Azjatów do latania przez Helsinki trzeba było mieć dla nich specjalną ofertę. Między Azją a Europą latają przecież Lufthansa, Air France KLM i w mniejszym zakresie także LOT, który również chce zbudować strategię na takich połączeniach. Co pana zdaniem jest kluczowe w takiej ofercie?

Zacznijmy od tego, że nie powstaje ona z dnia na dzień. Nie było tak, że Finnair powiedział: a teraz będziemy rozwijać się w Azji, tylko mozolnie od 15 lat budował tam swoją pozycję.

Ale kiedy Chińczycy pojawili się w Helsinkach, to co im mieliście do zaproponowania?

Zacznijmy od tego, że Finnair tym, którzy się spieszą, zapewnia jeden z najkrótszych czasów niezbędnych na przesiadkę. To jest podstawa budowa hubu lotniczego. W Helsinkach gwarantowany czas przesiadki, to 35 minut i nawet jeśli port będzie się dalej rozbudowywał, jesteśmy zdeterminowani, aby się nie wydłużył. Ten czas jest także wystarczający na przeładunek bagażu, nie mamy z tym problemu i ta usługa zbiera wiele ciepłych słów w ocenach lotniska. Jednak w wyborze takiej właśnie przesiadki największe znaczenie ma doświadczenie pasażera.

Rozumiem, że dla pasażerów chińskich zbudowaliście specjalną ofertę, bo przecież znani są z tego, że lubią wydawać pieniądze?

Chińczycy mają już tradycję, że przywożą podarunki i pamiątki ze wszystkich krajów, które odwiedzają. Nasi partnerzy – operatorzy sklepów na lotnisku w Helsinkach szybko się zorientowali, że doskonale mogą na tym zarobić. Ale dodatkowo chińskim pasażerom trzeba było zapewnić opiekę: żeby wiedzieli ile mają czasu, dokąd powinni pójść, żeby kupić szkła Ittala czy tekstylia Marimekko – są to marki nordyckie. Chińczycy potrzebują także dokładnych informacji, jakie produkty są popularne w konkretnym kraju. Na to wszystko musieliśmy się dokładnie przygotować, wytłumaczyć, które wyroby są typowe dla Finlandii. Dbamy także o to, aby w sieci znalazła się wystarczająco dużo informacji, z których chińscy pasażerowie najchętniej korzystają.

Czy na helsińskim lotnisku jest chińskojęzyczna obsługa?

Oczywiście, że zatrudniamy takich pracowników, w Finavii w Helsinkach tak samo jak i w sklepach jest zawsze chińskojęzyczny personel. Ale wszyscy pracownicy są nastawieni na to, że mają wspierać chińskich pasażerów. Ta nasza „ofensywa" rozpoczęła się wiosną tego roku i już widać, że była dobrym pomysłem. Wzrost liczby pasażerów przylatujących do Helsinek wynosi w tym roku 50 proc. w porównaniu z rokiem 2015.

A co robicie, żeby zachęcić Chińczyków do pozostania w Finlandii na dłużej?

Mamy organizację Visit Finland, dla której Chińczycy są najważniejszymi klientami. Razem z Finnairem opracowali program: jeśli masz sześć godzin przerwy w lotach w Helsinkach, to co można wtedy zrobić? A więc krótkie zwiedzanie Helsinek, obiad w typowej restauracji, jakieś większe zakupy. Jeśli ktoś zdecyduje się na pozostanie na dłużej, na przykład na trzy–pięć dni, to ma możliwość wyboru np. zorganizowanej podróży do Laponii, albo zwiedzenia innych nordyckich stolic. Tutaj współpracujemy wszyscy – Finavia, Finnair, Visit Finland i lokalne organizacje turystyczne.

W ubiegłym roku przez helsińskie lotnisko przewinęło się 16,4 mln pasażerów, z tego prawie 14 mln, to osoby, które przesiadały się na inne połączenia. Jak widzi pan przyszłość stołecznego portu?

No cóż, po prostu bardzo wierzymy w rozwój. Jesteśmy właśnie w połowie naszego programu rozbudowy, który pozwoli na zwiększenie terminala o 40 proc. W 2020 roku prognozujemy, że liczba pasażerów zwiększy się do 20 mln. Liczymy także, że i później będziemy świadkami wzrostu ruchu. A całą strategię, tak jak dotychczas opieramy na kierunkach azjatyckich. Chcemy zdobywać coraz więcej pasażerów z Chin, ale także i z Japonii. Oczywiście również z Korei i Tajwanu. Tu już jest wielka rola dla Finnaira, który będzie otwierał nowe azjatyckie połączenia. A z kolei ruch azjatycki pozwala temu przewoźnikowi na budowę siatki połączeń europejskich. Chcemy pozyskać pasażerów także z rosyjskiego Sankt Petersburga, gdzie mieszka 5 milionów ludzi, bo przecież podróż pociągiem, który przejeżdża przez lotnisko w Helsinkach trwa tylko 3 godziny.

Kiedy rozgląda się pan w regionie, które lotnisko jest dla Helsinek największą konkurencją?

Kopenhaga, ale tam struktura połączeń jest inna niż u nas. Może Sztokholm? Chociaż jeśli weźmiemy pod uwagę strategię azjatycką, to przede wszystkim Warszawa, Monachium i Frankfurt.

CV

Heikki Koski jest z wykształcenia inżynierem. Swoją karierę zawodową zaczynał w Nokii (lata 2000–2006), potem był zatrudniony jako konsultant w Trainer's House i Bisnesprojektioimisto Tyo&Tulos Oy. W Finavii pracuje od czerwca 2014. Mówi biegle po angielsku, hiszpańsku, szwedzku i niemiecku.

Rz: Finlandia to nieduży kraj położony na skraju Europy. Jak jest możliwe zbudowanie w takim miejscu lotniska, które nagle wyrasta na ważny port tranzytowy?

Heikki Koski: Podstawą jest rygorystyczna kontrola kosztów i pomysły na zachęcanie przewoźników, żeby z niego korzystali, czyli świadczenie usług, którym nic nie można zarzucić. Nie wystarczy zbudowanie najlepszej infrastruktury, z której będą korzystać przewoźnicy, ale od sprawnej współpracy między wszystkimi, którzy z tego lotniska będą korzystać. Ważna jest też możliwość zapewnienia punktualności rejsów wylatujących z naszego portu i nienagannej obsługi pasażerów, którzy do Helsinek przylatują.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację