Rz: Panie prezesie, z jednej strony mamy wzrost gospodarczy w Polsce, w tym roku i w ostatnich miesiącach w miarę dobry, z drugiej strony mamy trochę turbulencji na rynku związanych z polityką. Jak pan ocenia potencjał polskiej gospodarki w ostatnich miesiącach?
Polska gospodarka jest bardzo dynamiczna i stawia na przedsiębiorczość. Duże wrażenie na mnie robi wysoki poziom energii do działania, na wszystkich poziomach. Polska pod względem geograficznym jest w dobrym miejscu, ma dobrych partnerów handlowych, więc jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o kierunek, w którym Polska zmierza. Ale myślę, że są też kwestie, które mogą spowolnić wzrost gospodarczy. Po pierwsze, widoczny jest duży poziom niepewności. Nie widać, aby wiele firm podejmowało inwestycje w Polsce. Zdaje się, że dla równowagi zwiększają zatrudnienie, ponieważ wynagrodzenia nadal są dość niskie. Druga sprawa i to jest to, co najbardziej zaskakuje mnie w Polsce, to fakt, że jest to rynek o ogromnej konkurencyjności. Wydaje się, że cena to najważniejszy czynnik. I to jest OK, cena jest ważna wszędzie, ale w Polsce jest to szczególnie wyraźne. Zaskakuje więc fakt, że marże firm są tu bardzo niskie. Widzimy więc firmy osiągające niezłe wyniki, których obroty rosną, ale ich marże netto i brutto są wyjątkowo niskie, i jeszcze są obniżane. Jeśli więc zdarzy się coś niespodziewanego, poważna awaria, problem z dystrybucją czy z kwestiami finansowo-podatkowymi, to prawdopodobnie nie mają zdolności, żeby uporać się z taką sytuacją, tak jak w przypadku kwestii mających związek z podatkiem VAT. Ogólnie, to są czynniki ograniczające rozwój biznesu w Polsce – brak inwestycji powiązany z brakiem finansowania.
Jeśli chodzi o inwestycje firm, to mamy takie lekkie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony mamy firmy, które nie inwestują i inwestycje wewnętrzne są na bardzo niskim poziomie, a z drugiej strony mamy spółki, które dysponują dużymi zasobami finansowymi. Jak pan tę sytuacje postrzega?
Myślę, że chodzi tu o stopę zwrotu z inwestycji. Firmy stwierdzają, że mają środki, i zastanawiają się, co z nimi zrobić. Czy robimy wypłaty dla udziałowców, zatrzymujemy rezerwy na wypadek kłopotów, czy inwestujemy? Jeśli firma ma niskie marże, trudno jest uzasadnić inwestycje długoterminowe. Firmy szukają możliwości inwestowania, ale mamy do czynienia z sytuacją typu Paragraf 22, bo na rynku jest duża konkurencja, a marże bardzo niskie. Wchodzenie w inwestycje to poważna decyzja, jeśli możemy mieć problem ze zwrotem poniesionych nakładów. Firmy powinny mieć odwagę inwestować, ponieważ w ostatecznym rozrachunku to się opłaci. Gromadzenie gotówki przy odsetkach od banku na poziomie 1 czy 2 proc. oznacza faktycznie utratę jej wartości. Muszą więc podjąć decyzję – wchodzić w inwestycje czy nie. Jeśli nie zainwestują, muszą wymyślić, co zrobić z tymi pieniędzmi. W efekcie firmy, całkiem duże przedsiębiorstwa, mówią o wykupie udziałów, o podwyższeniu dywidendy. To jest znak, że udziałowcy nie mają przekonania do inwestycji, bo nie mają pewności uzyskania zwrotu z tego tytułu, nawet długoterminowo.
Jakie główne zagrożenia postrzega pan dla polskich firm, czy nie jest to fakt, że są za bardzo uzależnione od unijnych dotacji, które za kilka lat się skończą, a firmy bardzo zainwestowały w swój rozwój, licząc na to, że ta koniunktura – między innymi związana z inwestycjami publicznymi – będzie wysoka? No, ale w którymś momencie ona się skończy...