LPP Jacek Kujawa: Logistyka zmieniła rynek mody

Albo dziś będziemy pierwsi, albo za pięć lat możemy zwijać manatki. Jeśli ktoś nie podąży z duchem rewolucji, to go nie będzie – mówi wiceprezes LPP Jacek Kujawa.

Aktualizacja: 23.08.2017 09:23 Publikacja: 22.08.2017 19:42

LPP Jacek Kujawa: Logistyka zmieniła rynek mody

Foto: materiały prasowe

Rz: Klienci coraz chętniej kupują odzież przez internet. Dlaczego?

Nie chodzi tylko o to, że chętnie kupują. Badania pokazują, że ponad 70 proc. decyzji zakupowych zaczyna się w internecie. A to oznacza, że jeżeli marka nie będzie widoczna, nie będzie wystarczająco mocno promować się na portalach, nie będzie mieć opisu swojego produktu w internecie, to na tym straci. Jeśli przegramy wojnę o uwagę klientów w sieci, to nie zobaczymy też ich w sklepie. I to jest główny motor rozwoju rewolucji digitalowej. Jeszcze pięć lat temu było mnóstwo dyskusji o tym, że trzeba dać klientowi możliwość przymierzenia ubrania wirtualnie. Były poszukiwania technologii, które miały zatrzeć linię między samym oglądaniem obrazka a przymierzaniem. Okazało się, że teraz nikt tego nie pamięta, logistyka zwrotna odmieniła rynek fashion. Teraz można zamówić trzy różne rozmiary, przymierzyć i zostawić ten jeden, który pasuje, a resztę odesłać na koszt firmy.

Przecież dla firm rodzi to gigantyczne koszty.

Oczywiście. Na rynkach angielskim i niemieckim zwroty to 60 proc. zakupionego towaru. Sądzę, że to skończy się na poziomie 70 proc. Oznacza to, że żeby sprzedać 10 sztuk odzieży, musimy wysłać 30. Myślę, że odpowiednio połączone sprzedaże online i offline będą kluczem dla obniżenia tych kosztów. Bo chcemy zachęcić, żeby nawet po zamówiony online towar klient przyszedł do naszego sklepu, dzięki czemu ma darmową przesyłkę. Nam opłaca się to bardziej, bo i tak dostarczamy towar do salonów, klient z kolei nie musi czekać na kuriera. Jeśli towar mu się nie spodoba, to natychmiast oddamy mu gotówkę. Dzięki odpowiedniemu zastosowaniu omnichannelingu potrafimy zbić koszty logistyki i zdjąć z klienta koszty dostawy.

Co właściwie oznacza ta wielokanałowość?

Spójne opracowanie formy sprzedaży. Klient zapoznaje się z ofertą różnymi kanałami, ale na koniec to on sam decyduje, gdzie chce dokonać zakupu. My jako producent musimy przestać myśleć, że w sklepach stacjonarnych sprzedało się tyle a tyle, a w sklepie internetowym mniej czy więcej. Teraz mówimy tylko o tym, że w firmie jest sprzedaż. Musimy obserwować sprzedaż we wszystkich kanałach naraz. Ale koszty internetowej rewolucji są olbrzymie. W LPP działy e-commerce i IT łącznie osiągnęły pułap ponad 350 etatów, a potrzeby są znacznie większe. Do 2018 powinniśmy powiększyć te działy o 500 osób Jednak mamy też przekonanie, że albo dziś będziemy pierwsi, albo za pięć lat możemy zwijać manatki.

Jest pan pewien?

Całkowicie, jeśli ktoś nie podąży z duchem rewolucji, to go nie będzie. Niech pan spojrzy na Stany Zjednoczone, co robi w tej chwili Amazon z rynkiem modowym. Wszyscy mają spadki, z wyjątkiem Amazona.

Ale na razie w e-commerce macie niezbyt dużo, gdyż 5 proc. sprzedaży, i chcecie to zwiększyć do 10 proc...

...do 7–8 proc. do 2020, ale pewnie uda się nam ten cel zrealizować dużo szybciej. Gdybyśmy jednak spojrzeli na e-commerce w Polsce, to te procenty są dużo wyższe. Poprzez sieć nie sprzedajemy na wszystkich rynkach, np. w Rosji będziemy to robić dopiero od września. Dążymy do tego, żeby szybko pokryć wszystkie kraje, w których mamy już sieć stacjonarną, sprzedażą e-commerce.

Skąd jednak pewność, że nie będzie problemów z realizacją zwyżek sprzedaży przez e-commerce?

Obserwujemy wyniki. Co roku mamy 100-proc. wzrost sprzedaży e-commerce i nadal postrzegamy internet jako nieskończone morze możliwości. Nasz wzrost to wynik podłączenia kolejnych krajów. W zeszłym roku otworzyliśmy 22 sklepy w różnych krajach, czyli w ciągu miesiąca otwieramy dwa. Sklep, by przebić się do świadomości internautów, potrzebuje trochę czasu.

Jak się przebić na takim rynku jak niemiecki?

To najdroższy rynek, jeśli chodzi o reklamę, i najbardziej konkurencyjny. Ale obserwujemy silny efekt wzrostu sprzedaży e-commerce w tych rejonach, gdzie otwierają się nasze zwykłe sklepy. Po ubiegłorocznym otwarciu w Monachium mieliśmy gigantyczny przyrost sprzedaży online. Nie chcemy istnieć jedynie jako marka internetowa, chcemy rozwijać sieć stacjonarną. Jesteśmy jednym z nielicznych sklepów, które mogą pochwalić się rosnącą sprzedażą w sklepach stacjonarnych.

Ile sprzedajecie w Polsce w stosunku do całej sprzedaży online?

70–80 proc., ale to się zmienia.

Na korzyść rynków zagranicznych?

To naturalny proces przy takiej dynamice rozwoju LPP.

Żeby te wszystkie opisane mechanizmy działały, potrzeba dobrego towaru.

Dobry towar ma decydujące znaczenie w e-commerce, nieco mniejsze w sprzedaży stacjonarnej. W e-commerce kupujemy coś, czego nie widzimy, nie dotykamy, kolekcja musi naprawdę robić wrażenie. Gdy kolekcja nie jest najlepsza, to nasze zaufanie spada, unikamy zakupów, bo się boimy.

Czy nie przeszkadza wam multibrandowość? Przecież dla każdej marki musicie otwierać osobny sklep.

Naszych pięć brandów to niewiele, biorąc pod uwagę mnogość sklepów. Staramy się, żeby nasze sklepy przede wszystkim konkurowały z innymi markami w galerii. Trochę zmieniła się też rzeczywistość. Widzieliśmy, kto jest w galerii, z kim konkurujemy, było to kontrolowalne. Dziś klient, widząc sukienkę, może wyciągnąć telefon i zidentyfikować, gdzie jeszcze znajduje się taka sukienka. Nie dość, że konkurujemy z 80 sklepami w galerii, to kolejnych 400 czy 500 jest w telefonie. Spontaniczna siła zakupowa jest mniejsza. Musimy mieć na tyle fajny towar, żeby klient od razu chciał go kupić.

Jakie urządzenia są najbardziej popularne przy sprzedaży odzieży online? Mobilne?

Króluje komputer stacjonarny lub laptop. Wielkość ekranu jest pomocna w przypadku branży odzieżowej. Ale rośnie udział smartfonów. Najpopularniejszym systemem jest Android, potem iOS, potem Windows. W trakcie wigilii i pierwszego dnia świąt, kiedy wprowadziliśmy już wyprzedaże, większość transakcji miała miejsce ze smartfonów. Później wróciły komputery. Widocznie nie wypada odchodzić od świątecznego stołu, ale nawet wtedy można zrobić zakupy przez telefon.

CV

Jacek Kujawa jest związany z firmą LPP od ponad dziesięciu lat. Początkowo pełnił funkcję dyrektora ds. IT. Wiceprezesem jest od 2009 roku. Odpowiada za nadzór administracji, kwestie logistyczne, informatyczne oraz e-commerce. Wcześniej pracował w grupie Wirtualna Polska.

Rz: Klienci coraz chętniej kupują odzież przez internet. Dlaczego?

Nie chodzi tylko o to, że chętnie kupują. Badania pokazują, że ponad 70 proc. decyzji zakupowych zaczyna się w internecie. A to oznacza, że jeżeli marka nie będzie widoczna, nie będzie wystarczająco mocno promować się na portalach, nie będzie mieć opisu swojego produktu w internecie, to na tym straci. Jeśli przegramy wojnę o uwagę klientów w sieci, to nie zobaczymy też ich w sklepie. I to jest główny motor rozwoju rewolucji digitalowej. Jeszcze pięć lat temu było mnóstwo dyskusji o tym, że trzeba dać klientowi możliwość przymierzenia ubrania wirtualnie. Były poszukiwania technologii, które miały zatrzeć linię między samym oglądaniem obrazka a przymierzaniem. Okazało się, że teraz nikt tego nie pamięta, logistyka zwrotna odmieniła rynek fashion. Teraz można zamówić trzy różne rozmiary, przymierzyć i zostawić ten jeden, który pasuje, a resztę odesłać na koszt firmy.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację