Jozsef Varadi: Nie będę współpracował z LOT

Nie mam pewności, czy polski przewoźnik rzeczywiście przetrwa, i bardzo wątpię, czy będzie w stanie utrzymać połączenia z Węgier za Atlantyk – mówi prezes Wizz Air Jozsef Varadi.

Aktualizacja: 07.08.2017 22:38 Publikacja: 07.08.2017 19:54

Jozsef Varadi

Jozsef Varadi

Foto: Bloomberg, Chris Ratcliffe

"Rzeczpospolita": Macie zysk i nowe samoloty. Ceny akcji w Londynie poszły w górę i nie reagują na niekorzystne informacje o brexicie. W jakim kierunku będzie się teraz rozwijał Wizz Air?

Jozsef Varadi: Rzeczywiście, mamy dobre wyniki przewozowe i finansowe. Liczba pasażerów, którzy polecieli z nami w I kwartale roku finansowego 2017/2018, wzrosła o 25 proc., a zysk netto zwiększył się do ponad 58 mln euro. To wszystko wtedy, gdy rozwijaliśmy siatkę połączeń w tempie dotychczas nienotowanym. A to przecież jest kosztowne. Nie obawiamy się brexitu, bo cały czas latamy także do krajów, które nie są członkami Unii. Otworzyliśmy bazę w Luton, uruchomiliśmy kierunki, na których wcześniej nie lataliśmy, jak chociażby Rosja, Kazachstan i Maroko. I chcemy kontynuować rozwój, a żeby to było możliwe, właśnie podpisałem umowę na dostawy kolejnych 10 airbusów 321. W marcu 2020 będziemy mieć w naszej flocie ponad 120 maszyn. Czyli przed nami dalszy wzrost. Naszym najważniejszym rynkiem pozostaje Polska. W 2016 r. zanotowaliśmy tutaj 13-proc. wzrost liczby pasażerów, od początku 2017 jego tempo przyspieszyło do 17 proc. I takich wyników oczekuję w najbliższych latach.

Włączacie do floty nowe maszyny, otwieracie nowe kierunki, co wiąże się z wysokimi kosztami, a przecież nowe połączenia nie są od razu rentowne. Skąd w takim razie zysk?

Staramy się utrzymać jak najniższe ceny biletów, ale jednocześnie również najniższe możliwe koszty. Wizz Air stał się przewoźnikiem o praktycznie najniższych kosztach. To nasza przewaga nad liniami tradycyjnymi. Z drugiej strony podróże lotnicze stały się towarem jak każdy inny. Zaś fakt, że linie lotnicze otwierają połączenia do coraz większej liczby miast, pozwala dotrzeć do większej liczby pasażerów, którzy nie są gotowi przepłacać za lot. Dlatego moim zdaniem na rynku niedługo pozostaną jedynie ci przewoźnicy, którzy będą w stanie utrzymać bardzo niskie ceny biletów. Natomiast linie, w których koszty nadal są wysokie, będą miały potężny problem, żeby utrzymać się na rynku.

Wizz to już nie tylko linia lotnicza. Macie Wizz Tours, czyli własne biuro podróży. Planuje pan kolejne usługi?

Wizz Tours sprzedaje bilet lotniczy i rezerwację hotelu. Bo bardzo szybko się zorientowaliśmy, że nasi pasażerowie nie tylko latają, ale również mieszkają w hotelach, wynajmują samochody. Uznaliśmy więc, że na takich usługach także można zarobić. Dlatego na naszych stronach internetowych można kupić już wszystko, co jest związane z podróżą. Na razie usługa ta jest w fazie testów, ale została pozytywnie odebrana przez rynek. Przy tym Wizz Tours jest oddzielną firmą, ale mamy dla niej plany rozwojowe. Tym bardziej że nasza strona internetowa jest wśród linii lotniczych szóstą najpopularniejszą na świecie pod względem liczby odsłon. Na tym właśnie będziemy budować nasz biznes w przyszłości.

Od sezonu zimowego nie będziecie pobierać opłat za większy bagaż podręczny. Zmusiła was konkurencja stosująca podobne zasady?

Powodem takiej decyzji były uwagi naszych pasażerów i sygnały z rynku, gdzie chwalono naszą sieć połączeń, łatwość, z jaką można kupić bilet, ale jednocześnie krytykowano opłaty za większy bagaż przewożony w kabinie. Od października więc będzie można wnieść bezpłatnie na pokład bagaż podręczny większy o połowę od tego, jaki był dozwolony wcześniej. Tyle że z góry ostrzegamy: nie każdy pasażer będzie mógł skorzystać z takiej możliwości, ponieważ na pokładzie jesteśmy w stanie pomieścić 110 sztuk bagażu takich walizek, podczas gdy nasze airbusy 320 wożą po 180 pasażerów. Czyli ok. 70 sztuk bagażu podręcznego będzie musiało pójść do luku, oczywiście bezpłatnie. Jednocześnie wprowadzamy płatną usługę pierwszeństwa w wejściu na pokład, co oznacza nie tylko możliwość pierwszeństwa w zajmowaniu miejsc, ale również gwarancję, że walizka znajdzie się na pokładzie, a nie w luku.

Wizz Air zmienia się też od środka. Ostatnio doszło do dużej wymiany kadry zarządzającej. Do nowych celów potrzeba nowych ludzi?

Doszło do zmian w zarządzie, przyszły trzy nowe osoby. Jest m.in. nowy wiceprezes i nowy dyrektor finansowy. Wizz Air staje się coraz większą organizacją, która musi pozostać sprawna. Dzisiaj zatrudniamy ponad 3 tys. pracowników, a tylko w ostatnim roku przyjęliśmy ponad 400 osób.

Niedawno UE zniosła wizy dla Ukraińców. Skoczył popyt na bilety z lotnisk ukraińskich?

Ruch rośnie zawsze lawinowo po zniesieniu wiz. Byliśmy świadkami podobnej sytuacji w innych krajach. Dlatego zwiększyliśmy ofertę na rynku ukraińskim. W przyszłym roku planujemy podwojenie liczby miejsc w naszych samolotach dla tego rynku. Zresztą i w tym roku liczba przewiezionych przez nas pasażerów wzrośnie tam o 100 proc.

Zaskoczył pana LOT, ogłaszając uruchomienie bezpośrednich połączeń długodystansowych na trasie Budapeszt–Nowy Jork i Budapeszt–Chicago?

Co tu mówić o zaskoczeniu... LOT skorzystał z pomocy państwa, bo groziło mu bankructwo, co słono kosztowało polskich podatników. Pomyślałem więc wtedy, że Polska jest bardzo bogatym krajem, który sobie może pozwolić na wydawanie pieniędzy lekką ręką. Teraz okazuje się, że polski podatnik będzie od maja przyszłego roku subsydiował także pasażerów węgierskich. Jeśli taka właśnie jest polityka państwa, to niech robi z pieniędzmi, co tylko chce. Cały problem w tym, że niektórzy z tzw. narodowych przewoźników, którzy korzystają z pomocy państwa, nie grają według zasad rynkowych. Natomiast taka linia, jaką jest Wizz Air, postępuje właśnie według takich zasad. I szczerze mówiąc, teraz z jeszcze większą uwagą będę obserwował, czy LOT rzeczywiście będzie w stanie przeżyć o własnych siłach, czy też po raz kolejny będzie potrzebował pomocy państwa.

A nie patrzy pan na węgierską ofertę LOT jako na szansę na większy biznes dla Wizz Aira? Przecież moglibyście dowozić pasażerów do Budapesztu, którzy polecieliby za Atlantyk właśnie LOT-em?

Zacznijmy od tego, że nie mam pewności, czy LOT rzeczywiście przetrwa, i bardzo wątpię, czy będzie w stanie utrzymać połączenia z Węgier za Atlantyk. Natomiast dla nas nie widzę żadnych korzyści z tego, że mógłbym współpracować z LOT-em. Mamy swój własny model biznesowy i jesteśmy z niego w pełni zadowoleni.

CV

Jozsef Varadi jest Węgrem, jednym z biznesmenów, którzy w 2003 r. założyli Wizz Air. Bezpośrednio przedtem był prezesem Maleva (znacznie później, bo w 2012 r., firma zbankrutowała), a jeszcze wcześniej przez 10 lat pracował w Procter & Gamble. Skończył ekonomię na Uniwersytecie Budapeszteńskim.

"Rzeczpospolita": Macie zysk i nowe samoloty. Ceny akcji w Londynie poszły w górę i nie reagują na niekorzystne informacje o brexicie. W jakim kierunku będzie się teraz rozwijał Wizz Air?

Jozsef Varadi: Rzeczywiście, mamy dobre wyniki przewozowe i finansowe. Liczba pasażerów, którzy polecieli z nami w I kwartale roku finansowego 2017/2018, wzrosła o 25 proc., a zysk netto zwiększył się do ponad 58 mln euro. To wszystko wtedy, gdy rozwijaliśmy siatkę połączeń w tempie dotychczas nienotowanym. A to przecież jest kosztowne. Nie obawiamy się brexitu, bo cały czas latamy także do krajów, które nie są członkami Unii. Otworzyliśmy bazę w Luton, uruchomiliśmy kierunki, na których wcześniej nie lataliśmy, jak chociażby Rosja, Kazachstan i Maroko. I chcemy kontynuować rozwój, a żeby to było możliwe, właśnie podpisałem umowę na dostawy kolejnych 10 airbusów 321. W marcu 2020 będziemy mieć w naszej flocie ponad 120 maszyn. Czyli przed nami dalszy wzrost. Naszym najważniejszym rynkiem pozostaje Polska. W 2016 r. zanotowaliśmy tutaj 13-proc. wzrost liczby pasażerów, od początku 2017 jego tempo przyspieszyło do 17 proc. I takich wyników oczekuję w najbliższych latach.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację