Headhunterzy przeglądają nasze zdjęcia i posty

Każda osoba, która myśli o otwarciu się na nowe wyzwania zawodowe, powinna uważać, co publikuje w mediach społecznościowych - mówi Agnieszka Zielińska, kierownik Polskiego Forum HR.

Publikacja: 30.05.2016 21:00

Headhunterzy przeglądają nasze zdjęcia i posty

Foto: materiały prasowe

Rz: Coraz więcej pracodawców korzysta z usług agencji zatrudnienia, które poszukują dla nich pracowników. Na jakiej zasadzie działają tacy headhunterzy? Gdzie szukają odpowiednich kandydatów?

Agnieszka Zielińska: Agencje przede wszystkim gromadzą zasobne bazy danych. Każda osoba, która aplikuje na jakiekolwiek stanowisko ogłaszane przez daną agencję zatrudnienia, może zezwolić na wykorzystanie swoich danych w innych procesach rekrutacyjnych. Jednak na wiele specjalistycznych czy po prostu wyższych stanowisk potencjalną pulę kandydatów trzeba sobie wykreować samemu. W tym celu headhunterzy przeczesują portale społecznościowe służące do tego, by przedstawić się potencjalnym pracodawcom.

Jakie są to portale?

Zależy, na jakie stanowiska szuka się kandydatów. Jeżeli chodzi o średnią i wyższą kadrę menedżerską, będzie to prawdopodobnie amerykański portal LinkedIn, a jeśli o stanowisko bardziej specjalistyczne, to nasz rodzimy GoldenLine. Bazami danych dysponują też różne portale rekrutacyjne, na których publikowane są oferty pracy, ale headhunterzy coraz częściej szukają niekonwencjonalnych dróg dotarcia do pracowników. Dlatego zaczynają się pojawiać na mniej profesjonalnych portalach, jak chociażby Facebook.

Sprawdzają nasze zdjęcia z wakacji i frywolne przemyślenia?

Na pewno każda osoba, która myśli o otwarciu się na nowe wyzwania zawodowe, powinna uważać, co publikuje w mediach społecznościowych, bo stają się one podstawowym miejscem poszukiwań dla headhunterów. Z pewnością warto zainwestować trochę czasu i przygotować swoje profile na najpopularniejszych portalach. W końcu nawet na Facebooku mamy możliwość poinformować, gdzie i na jakim stanowisku pracujemy, a oprócz tego możemy się podzielić innymi informacjami przydatnymi dla przyszłego pracodawcy. Musimy być widoczni w sieci, jeśli chcemy być brani pod uwagę przy wyborze na dobre stanowiska przez poważne firmy.

A co, gdy agencja nie daje sobie rady ze znalezieniem odpowiednich kandydatów?

Coraz trudniej pozyskać pracowników o określonych kwalifikacjach, więc konsultanci zaczynają współpracować z uniwersytetami i jeździć po rozmaitych targach. Czasem problemem jest nawet znalezienie kandydatów na stanowiska produkcyjne i fizyczne, bo nie wszędzie ludzie mają możliwość swobodnego dostępu do internetowych ogłoszeń. Ale dla dobrego headhuntera nie ma rzeczy niemożliwych. W pewnym powiecie w obliczu braku kandydatów jeden z konsultantów poprosił nawet księdza, by ogłosił na ambonie, że czeka praca...

Rz: Coraz więcej pracodawców korzysta z usług agencji zatrudnienia, które poszukują dla nich pracowników. Na jakiej zasadzie działają tacy headhunterzy? Gdzie szukają odpowiednich kandydatów?

Agnieszka Zielińska: Agencje przede wszystkim gromadzą zasobne bazy danych. Każda osoba, która aplikuje na jakiekolwiek stanowisko ogłaszane przez daną agencję zatrudnienia, może zezwolić na wykorzystanie swoich danych w innych procesach rekrutacyjnych. Jednak na wiele specjalistycznych czy po prostu wyższych stanowisk potencjalną pulę kandydatów trzeba sobie wykreować samemu. W tym celu headhunterzy przeczesują portale społecznościowe służące do tego, by przedstawić się potencjalnym pracodawcom.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację