Jeszcze do połowy marca br. siedem województw nie rozdzieliło nawet połowy pieniędzy z regionalnego programu operacyjnego (RPO). Jak to oceniać?
Z jednej strony trzeba przyznać, że ostatnio doszło do przyśpieszenia realizacji wszystkich RPO, zarówno jeśli chodzi o tzw. kontraktację czyli zawieranie umów, jak i płatności, a więc wydatki już poniesione na realizację dotowanych projektów. Z drugiej strony widzimy bardzo duże zróżnicowanie w realizacji RPO. I to nas bardzo niepokoi, bo warunki dla wszystkich województw są takie same. Uformowała się grupa stabilnych liderów. Jeśli chodzi o płatności liderzy to: Opolskie, Dolnośląskie i Podkarpackie. Warto zwrócić uwagę na to ostatnie województwo. Podkarpackie jest nie tylko liderem w makroregionie Polski wschodniej, ale umocniło się na pozycji medalowej wśród całej szesnastki i może być wzorcem np. dla Małopolski, Śląskiego czy Łódzkiego. Mówię o tym dlatego, że na drugim krańcu listy, a więc wśród regionów najsłabiej radzących sobie z RPO są aż trzy regiony z Polski wschodniej: Podlaskie, Warmińsko-Mazurskie i Świętokrzyskie, a ponadto Kujawsko-Pomorskie. Warto się zastanowić z czego wynikają duże dysproporcje, a z drugiej strony trzeba popatrzeć w przyszłość.
Dlaczego?
Dlatego, że liczba i wartość wniosków o płatność wpływa na proces certyfikacji, a więc zatwierdzania ich przed wysłaniem do Brukseli w celu refundacji. A w br. pojawia się tzw. zasada n+3, która obowiązuje już wszystkie województwa. I w przypadku braku przyśpieszenia inwestowania środków unijnych niektóre regiony mogą po prostu utracić część pieniędzy. Ponadto rok 2018 to rok tzw. rezerwy wykonania. Wartości osiągnięte na koniec tego roku zadecydują czy w poszczególnych osiach będą mogły zostać odblokowane środki w wysokości 6 proc. ich wartości.
Skąd wynika ta słabość wschodnich regionów? Może te regiony nie były jeszcze gotowe na tak duże kwoty przeznaczone na badania i prace rozwojowe firm?