Regiony ryzykują utratę euro

W przypadku braku przyśpieszenia dotowanych inwestycji niektóre województwa mogą utracić część pieniędzy unijnych – przestrzega wiceminister inwestycji i rozwoju Adam Hamryszczak.

Publikacja: 09.05.2018 21:32

Regiony ryzykują utratę euro

Foto: materiały prasowe

Jeszcze do połowy marca br. siedem województw nie rozdzieliło nawet połowy pieniędzy z regionalnego programu operacyjnego (RPO). Jak to oceniać?

Z jednej strony trzeba przyznać, że ostatnio doszło do przyśpieszenia realizacji wszystkich RPO, zarówno jeśli chodzi o tzw. kontraktację czyli zawieranie umów, jak i płatności, a więc wydatki już poniesione na realizację dotowanych projektów. Z drugiej strony widzimy bardzo duże zróżnicowanie w realizacji RPO. I to nas bardzo niepokoi, bo warunki dla wszystkich województw są takie same. Uformowała się grupa stabilnych liderów. Jeśli chodzi o płatności liderzy to: Opolskie, Dolnośląskie i Podkarpackie. Warto zwrócić uwagę na to ostatnie województwo. Podkarpackie jest nie tylko liderem w makroregionie Polski wschodniej, ale umocniło się na pozycji medalowej wśród całej szesnastki i może być wzorcem np. dla Małopolski, Śląskiego czy Łódzkiego. Mówię o tym dlatego, że na drugim krańcu listy, a więc wśród regionów najsłabiej radzących sobie z RPO są aż trzy regiony z Polski wschodniej: Podlaskie, Warmińsko-Mazurskie i Świętokrzyskie, a ponadto Kujawsko-Pomorskie.  Warto się zastanowić z czego wynikają duże dysproporcje, a z drugiej strony trzeba popatrzeć w przyszłość.

Dlaczego?

Dlatego, że liczba i wartość wniosków o płatność wpływa na proces certyfikacji, a więc zatwierdzania ich przed wysłaniem do Brukseli w celu refundacji. A w br. pojawia się tzw. zasada n+3, która obowiązuje już wszystkie województwa. I w przypadku braku przyśpieszenia inwestowania środków unijnych niektóre regiony mogą po prostu utracić część pieniędzy. Ponadto rok 2018 to rok tzw. rezerwy wykonania. Wartości osiągnięte na koniec tego roku zadecydują czy w poszczególnych osiach będą mogły zostać odblokowane środki w wysokości 6 proc. ich wartości.

Skąd wynika ta słabość wschodnich regionów? Może te regiony nie były jeszcze gotowe na tak duże kwoty przeznaczone na badania i prace rozwojowe firm?

To nie tylko kwestia B+R. To ważny wątek, ale trzeba też popatrzeć na cały proces planowania i przygotowania się do perspektywy 2014-2020. Inną kwestią wpływająca na różnice jest cały proces organizacji konkursów, podaż projektów  oraz stopień ich przygotowania i w konsekwencji sprawność oceny i kontraktacji. Widzimy pewne zależności, których nie da się ukryć. Województwa, które mają dziś niską kontraktację jak np. warmińsko-mazurskie, świętokrzyskie czy podlaskie nie mają odpowiedniej bazy do tego żeby świetnie sobie radzić w wydawaniu środków. Kolejna sprawa to czas potrzebny do weryfikacji wniosków o płatność. Niektóre województwa weryfikują je w 2-3 dni, a niektóre w kilkanaście a nawet dłużej. Co więcej, województwa ze słabymi wynikami zrobiły błąd polegający na tym, że własne projekty kluczowe czy to drogowe czy związane ze szpitalami bądź kulturą, które powinny traktować priorytetowo zostawiły sobie na koniec. Są one wciąż na początkowych etapach realizacji. W przypadku liderów sytuacja jest odwrotna. Od tych projektów zaczęto. Ma to znaczenie, bo to inwestycje w większości wysokobudżetowe i przekładają się na wysoką kontraktację i następnie na tak potrzebne płatności.

Przy dużych inwestycjach samorządy skarżą się na wysokie ceny, brak wykonawców i materiałów, opóźnienia w realizacji, a więc na negatywne efekty szczytu inwestycyjnego. Jak to wygląda z pozycji resortu?

Wszystko prawda, ale jeśli instytucja zarządzająca programem ma tzw. pamięć instytucjonalną i doświadczenia z okresu 2007-2013 to powinna odpowiednio zarządzać procesem naboru wniosków. I tak organizować konkursy, żeby nie doszło do kumulacji zarówno w obszarze kontraktacji, jak i dalej na etapie wyboru wykonawców realizujących inwestycje. Potrzeba nieco mądrości przy planowaniu naborów w newralgicznych obszarach. Trzeba umiejętnie rozkładać akcenty mając na uwadze to, co może się wydarzyć na etapie wykonawstwa. Warto też obserwować trendy krajowe związane ze wzrostem płac czy cen surowców. Trzeba tym procesem zarządzać, a nie tylko administrować, a więc patrzeć horyzontalnie i analizować ryzyko. Konieczne jest szersze spojrzenie. Na pewno nie możemy się zgodzić z tym, że była to sytuacja nie do przewidzenia i która może doprowadzić do utraty środków UE. 

Wracając do zasady n+3, jest duże ryzyko utraty środków przez któryś z regionów?

Łącznie regiony w br. muszą przesłać do Brukseli faktury na 4,3 mld zł. Na dziś wynik to ok. 3 mld zł. Bezpieczne są Opolskie i Lubuskie. Blisko celu są też Wielkopolska i Dolny Śląsk.

A zagrożeni?

Najbardziej niepokojąca sytuacja jest w Podlaskim, Kujawsko-Pomorskim i Warmińsko-Mazurskim. Te województwa są dopiero w połowie drogi do osiągnięcia celu zasady n+3.

Uda się tej trójce?

Z naszych analiz wynika, że województwa te mogą mieć bardzo duże problemy. Jednocześnie z prognoz samych regionów przekazanych w styczniu br. wynika, że województwa zakładają pełne osiągnięcie celu i nie widzą żadnych zagrożeń. Cieszymy się z tego optymizmu, tyle że analogiczne prognozy certyfikacji z 2017 r. zrealizowano średnio dla wszystkich RPO na poziomie 70 proc. Dane historyczne nie nastrajają więc optymistycznie. A mówimy przecież nie o przesunięciu środków tylko o ich ostatecznej utracie jeśli tegoroczny poziom wydatków z zasady n+3 nie zostanie spełniony.

Tylko te trzy regiony mają się czego bać?

Nie do końca, bo zaraz za nimi są cztery kolejne województwa, które naszym zdaniem mają niewielki bufor bezpieczeństwa. To Łódzkie, Mazowieckie, Świętokrzyskie i Śląskie. Problem zasady n+3 ma jeszcze inny, istotny wymiar. W IV kwartale br. odbędą się wybory samorządowe i prawdę powiedziawszy jako Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju nie chcielibyśmy by doszło do sytuacji, aby to już nowe, wyłonione po wyborach zarządy województw, niezależnie od ich barw politycznych, zostały z tym problemem i musiały na starcie swej kadencji tłumaczyć się z utraty środków w RPO za swoich poprzedników.

Województwom grozi jeszcze i inne niebezpieczeństwo, a mianowicie niespełnienie wymogów związanych z tzw. krajową rezerwą wykonania?

To kolejna kwestia. Krajowa rezerwa wykonania to 6 proc. pieniędzy w każdej osi priorytetowej każdego RPO. Łącznie to 1,88 mld euro. Jeżeli marszałkowie chcą zachować te pieniądze w ramach danej osi to muszą osiągnąć wcześniej ustalone wskaźniki rzeczowe i finansowe. I tu rozliczenie też nastąpi z końcem 2018 r. W resorcie przeanalizowaliśmy wykonanie tych wskaźników za IV kw. 2017 r. i analiza wykazała, że wśród 166 osi priorytetowych we wszystkich RPO aż 96 jest obciążonych wysokim i średnim ryzykiem nie osiągnięcia wskaźników. Oznacza to, że zagrożony jest ponad 1 mld euro, a samym wysokim ryzykiem ponad 324 mln euro.

Gdzie jest najgorzej?

Na Śląsku, w Łódzkim i w Małopolsce. W ich przypadku należy brać pod uwagę różne warianty.

Jakie?

Bądź przesunięcie środków do innej osi w ramach danego RPO, w której to pieniądze zostaną spożytkowane z sukcesem, bądź nawet w ostateczności przesunięcie do innego RPO.

Naprawdę? Może być tak, że np. pieniądze ze Śląska trafią na Dolny Śląsk?

Może dojść do takiej sytuacji, ale to oczywiście czarny scenariusz. 

Resort może o tym zdecydować samodzielnie?

Takie rozmowy musielibyśmy podjąć z Komisją Europejską. Oczywiście to perspektywa 2019 r. i przeglądu śródokresowego, który będzie prowadzony przez KE. Temat ten niewątpliwie pojawi się w 2019 r. Warto wspomnieć, że obecnie trwają renegocjacje programów i instytucje zarządzające przy wsparciu naszego ministerstwa dokonują przesunięć środków i zmian wskaźników, co przy akceptacji ze strony KE ograniczy w pewnym stopniu ryzyko. Ale mimo tego ono pozostaje.

Najtrudniej idzie regionom inwestowanie pieniędzy w B+R, tym bardziej, że łącznie to aż 9 mld zł?

Dokładnie to 8,8 mld zł i co warto wskazać średni poziom kontraktacji tych pieniędzy przekracza tylko 32 proc.

Może województwa nie były przygotowane na taką kwotę pieniędzy na B+R?

Jeszcze podczas negocjacji RPO była propozycja, żeby np. projekty B+R jednostek naukowych były realizowane wyłącznie na poziomie krajowym, ale ostatecznie biorąc pod uwagę głos województw zdecydowano, że jest to również możliwe na poziomie regionalnym. Przyznaję, że cele wsparcia B+R są ambitne i zakładają wysoki stopień komercjalizacji. Jest to w ogóle novum dla urzędów marszałkowskich, z którym muszą się zmierzyć. Sprawna realizacja projektów B+R wymaga ogromu pracy. Trzeba ją włożyć w przygotowania na linii samorząd województwa – jednostki naukowe, uczelnie oraz przedsiębiorcy. To żmudna praca warsztatowa. To przejście od prostych projektów dotyczących budowy infrastruktury czy zakupu wyposażenia laboratoriów do przedsięwzięć zakładających ścisłą współpracę nauki z biznesem. To wyzwanie. Tym bardziej, że środki na te cele są też dzielone w programach centralnych. 

B+R to novum, ale starym i stałym problemem jest gospodarka odpadami?

To też kwestia nowych uwarunkowań formalno-prawnych, które pojawiły się w gospodarce odpadami. Cała perspektywa 2014-2020 jest dużo bardziej wymagająca zarówno jeśli chodzi o infrastrukturę finansowaną z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, ale i projekty miękkie finansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego. Nowatorski jest proces wsparcia i musimy o nim myśleć inaczej, po nowemu. 


CV
Adam Hamryszczak – od 18 stycznia 2018 r. podsekretarz stanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. Od 30 listopada 2015 r. do 17 stycznia 2018 r. wiceminister rozwoju. Wcześniej pracował w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego m.in. jako dyrektor Departamentu Zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym. Ukończył prawo na Uniwersytecie Rzeszowskim i administrację na UMCK w Lublinie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

CV

Jeszcze do połowy marca br. siedem województw nie rozdzieliło nawet połowy pieniędzy z regionalnego programu operacyjnego (RPO). Jak to oceniać?

Z jednej strony trzeba przyznać, że ostatnio doszło do przyśpieszenia realizacji wszystkich RPO, zarówno jeśli chodzi o tzw. kontraktację czyli zawieranie umów, jak i płatności, a więc wydatki już poniesione na realizację dotowanych projektów. Z drugiej strony widzimy bardzo duże zróżnicowanie w realizacji RPO. I to nas bardzo niepokoi, bo warunki dla wszystkich województw są takie same. Uformowała się grupa stabilnych liderów. Jeśli chodzi o płatności liderzy to: Opolskie, Dolnośląskie i Podkarpackie. Warto zwrócić uwagę na to ostatnie województwo. Podkarpackie jest nie tylko liderem w makroregionie Polski wschodniej, ale umocniło się na pozycji medalowej wśród całej szesnastki i może być wzorcem np. dla Małopolski, Śląskiego czy Łódzkiego. Mówię o tym dlatego, że na drugim krańcu listy, a więc wśród regionów najsłabiej radzących sobie z RPO są aż trzy regiony z Polski wschodniej: Podlaskie, Warmińsko-Mazurskie i Świętokrzyskie, a ponadto Kujawsko-Pomorskie.  Warto się zastanowić z czego wynikają duże dysproporcje, a z drugiej strony trzeba popatrzeć w przyszłość.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację