Jerzy Kwiecińsk: Pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy

Najwięcej funduszy UE przeznaczyliśmy dotąd na transport, znaczącą pulę – na badania i rozwój, innowacyjność, ale też podnoszenie konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw – mówi wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński.

Publikacja: 24.04.2017 21:59

Jerzy Kwieciński

Jerzy Kwieciński

Foto: Rzeczpospolita/Robert Gardziński

Rz: Resort rozwoju pokusił się ostatnio o pierwszą poważniejszą ocenę wpływu funduszy unijnych z puli na lata 2007–2013 (de facto 2007–2015) na krajową gospodarkę. Jaki był ten wpływ?

Jerzy Kwieciński: W latach 2007–2015 wydaliśmy około 291 mld zł. Efekt wykorzystania tych pieniędzy w kontekście rozwoju społeczno-gospodarczego całego kraju i wszystkich województw był jednoznacznie pozytywny i wielowymiarowy. Środki unijne wpłynęły pozytywnie zarówno na wzrost gospodarczy, jak i aktywność inwestycyjną. W tym czasie polska gospodarka urosła o niemal 38 proc., natomiast średni skumulowany wzrost UE28 wyniósł 6,4 proc. Jak szacujemy, prawie 25 proc. średniorocznego wzrostu to skutek inwestycji współfinansowanych z funduszy unijnych.

Dzięki funduszom UE poprawiła się też sytuacja na naszym rynku pracy?

Fundusze przyczyniły się do stworzenia ok. 900 tys. miejsc pracy. Wskaźnik zatrudnienia w latach 2007–2015 zwiększył się o 7,7 pkt proc., do 67,8 proc., z czego 3,9 pkt proc. zawdzięczamy dotacjom. Polityka spójności miała największy wpływ na wzrost zatrudnienia w województwach: łódzkim, warmińsko-mazurskim i małopolskim. Przypomnę, że gdy Polska wchodziła do UE w maju 2004 r., bezrobocie przekraczające 20 proc. stanowiło największe wyzwanie dla naszej gospodarki. A teraz stopa bezrobocia jest najniższa od 26 lat.

A co z funduszami UE na lata 2014–2020? Czy można wreszcie powiedzieć, że inwestycje się rozpędziły?

Jak najbardziej. Powiem więcej, realizację nowej perspektywy ustawiliśmy na właściwych torach jeszcze w ubiegłym roku. Teraz wystarczy utrzymać się na tym kursie. Sukcesywnie ogłaszane są konkursy. Wskaźniki kontraktacji i wydatkowania systematycznie rosną. Mocno zachęcamy beneficjentów do sprawnej realizacji projektów.

Do 9 kwietnia 2017 r. podpisaliśmy niemal 14,5 tys. umów na realizację projektów z unijnym dofinansowaniem. Ich wartość wynosi 141,3 mld zł, a unijny wkład to 90,7 mld zł. To już prawie 30 proc. dostępnej dla nas puli. Tylko w pierwszym kwartale 2017 r. zostało zawartych ponad 3,6 tys. umów na kwotę 24,3 mld zł, z dofinansowaniem UE wynoszącym 15,6 mld zł.

Dodam, że środki wypłacone Polsce przez Komisję Europejską stanowią ponad 35 proc. całej kwoty przekazanej wszystkim państwom członkowskim w ramach funduszy na lata 2014–2020. Zatem nie zwalniamy tempa.

W jakich branżach szczególnie to widać?

Najwięcej funduszy UE – ponad 31 mld zł, czyli ok. 40 proc. wartości podpisanych umów – przeznaczyliśmy dotąd na wsparcie szeroko rozumianego zrównoważonego transportu, a więc na drogi, kolej, rozwój ekologicznego transportu publicznego. Znacząca pula środków zasiliła projekty z zakresu badań i rozwoju (B+R), innowacyjności, ale też podnoszenia konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw (prawie 17 mld zł, czyli ok. 20 proc. wartości podpisanych umów). Niemal 8 mld zł (czyli ok. 9 proc. wartości podpisanych umów) zostało przeznaczone na inwestycje wspierające gospodarkę niskoemisyjną. Prawie 7 mld zł to wsparcie przedsięwzięć nakierowanych na wzrost zatrudnienia. Coraz więcej pieniędzy trafia też na rozwój technologii informacyjno-komunikacyjnych, ochronę środowiska, dostosowanie kwalifikacji do rynku pracy i działania na rzecz włączenia społecznego.

Na ile fundusze UE są ważne w finansowaniu realizacji strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju?

Fundusze europejskie stanowią dużą część środków prorozwojowych, zwłaszcza jeśli chodzi o pobudzanie inwestycji publicznych. Każde euro uruchamia kolejne środki, choćby jako konieczny wkład krajowy. Zatem fundusze UE można uznać za swego rodzaju dźwignię inwestycyjną. Dlatego muszą być one mądrze inwestowane, a nie po prostu wydawane, bo rozliczać się będziemy przede wszystkim z efektów.

Ze strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju wynika, że na działania prorozwojowe chcemy w sumie zmobilizować ponad bilion złotych. Wliczamy w to potencjał inwestycyjny Polskiego Funduszu Rozwoju. Do inwestowania zachęcamy też sektor bankowy, polskie firmy, ale również zagranicznych inwestorów i instytucje finansowe zaangażowane w realizację projektów w naszym kraju. Pozwoli to zbudować solidne fundamenty gospodarcze, gwarantujące stabilny i równomierny rozwój.

Polityka spójności m.in. z powodu Brexitu znów jest pod ostrzałem krajów UE, które są płatnikami netto. Nie warto im przypomnieć, że one też czerpią z niej korzyści?

Jak słusznie pan zauważył, z polityki spójności korzystają wszystkie kraje UE, również płatnicy netto. Można nawet powiedzieć, że to klasyczny przykład zasady win-win. Gdy rozmawiamy z naszymi partnerami w UE, to widać, że ta świadomość jest niemal powszechna. Nikt nie kwestionuje potrzeby istnienia tej polityki jako głównej wspólnotowej polityki rozwoju. Owszem, jest mowa o konieczności reform, korelacji z funduszami z tzw. planu Junckera, dostosowaniu jej do realiów unijnej gospodarki, w tym do zachodzących zmian politycznych. Ale nie ma głosów kwestionujących jej zasadność. My tę świadomość staramy się podtrzymywać, zwłaszcza wśród płatników netto.

Badania i analizy przeprowadzone do tej pory wskazują, że ekonomiczne korzyści z polityki spójności nie są abstrakcją i że jej realizacja rzeczywiście stanowi ważny bodziec rozwojowy. Pozytywne efekty ekonomiczne są widoczne nie tylko wśród krajów beneficjentów, ale także wśród państw będących płatnikami netto do budżetu UE. Pozytywne efekty makroekonomiczne – w postaci zwiększenia skali wymiany handlowej dzięki realizacji polityki spójności – obniżają w znacznym stopniu realne koszty ponoszone przez kraje będące płatnikami netto. Poza tym dzięki korzystnej strukturze dodatkowego importu przyczyniają się do rozwoju i modernizacji gospodarek tych krajów.

Unia Europejska musi wrócić na ścieżkę trwałego wzrostu gospodarczego, podnoszenia konkurencyjności gospodarki i tworzenia nowych, trwałych miejsc pracy. Dlatego tak istotne jest, aby maksymalnie wykorzystywać możliwości unijnych polityk i ich instrumentów. Należy je skoordynować i usprawnić mechanizm ich wdrażania. Może to przynieść lepsze efekty niż ewentualne tworzenie nowych funduszy sektorowych bądź wydzielanie ich z polityki spójności.

CV

Jerzy Kwieciński – od 20 listopada 2015 r. sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i członek Rady Ministrów; pełnomocnik premiera ds. funduszy UE i rozwoju regionalnego; członek Narodowej Rady Rozwoju; wcześniej m.in. ekspert BCC ds. rozwoju regionalnego i funduszy strukturalnych; w latach 2005–2008 wiceminister rozwoju regionalnego; doktor nauk technicznych; ukończył też MBA.

Rz: Resort rozwoju pokusił się ostatnio o pierwszą poważniejszą ocenę wpływu funduszy unijnych z puli na lata 2007–2013 (de facto 2007–2015) na krajową gospodarkę. Jaki był ten wpływ?

Jerzy Kwieciński: W latach 2007–2015 wydaliśmy około 291 mld zł. Efekt wykorzystania tych pieniędzy w kontekście rozwoju społeczno-gospodarczego całego kraju i wszystkich województw był jednoznacznie pozytywny i wielowymiarowy. Środki unijne wpłynęły pozytywnie zarówno na wzrost gospodarczy, jak i aktywność inwestycyjną. W tym czasie polska gospodarka urosła o niemal 38 proc., natomiast średni skumulowany wzrost UE28 wyniósł 6,4 proc. Jak szacujemy, prawie 25 proc. średniorocznego wzrostu to skutek inwestycji współfinansowanych z funduszy unijnych.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań