Wszystkie propozycje walki z podwyżkami nastawione są na działania długofalowe. Czy jest jakaś szans na to, że w niedługim czasie uda się zahamować podwyżki?
Odszkodowania i ceny polis to system naczyń połączonych. Wypłaty dla poszkodowanych idą z pieniędzy wszystkich kierowców. Są więc dwie możliwości zbalansowania systemu OC: albo podnoszenie stawek w nieskończoność, co spotyka się ze zrozumiałym oporem społecznym, bo jest poziom, do którego kierowcy są skłonni płacić, albo rozwiązania, które spowodują przewidywalność wypłat. PIU od dawna postuluje uregulowanie zadośćuczynień. Zostało to wprowadzone w większości krajów europejskich, które mają za sobą etap nieograniczonych wypłat i obszar odszkodowawczy pozostawiony wolnemu rynkowi połączony ze wzrostem składek. Część tych krajów postanowiła tak uregulować obszar odszkodowawczy, żeby składki za OC nie rosły w nieskończoność.
Czemu rosną odszkodowania?
Mamy coraz nowszy park samochodowy. Auta mamy europejskie. Tańsza jest robocizna, ale np. ceny lakieru są takie same w Polsce jak i w Niemczech. Z jednej strony spada liczba zabitych i rannych w wypadkach, (choć w zeszłym roku tendencja ta się odwróciła), nie mniej pod tym względem wciąż pozostajemy w ogonie Europy. Koszty napraw samochodów oraz rehabilitacji ludzi będą rosły i nie ma możliwości ograniczenia ich. Z tym, że to są koszty wymierne, można je policzyć. Z drugiej strony mamy koszty odszkodowawcze, które dotyczą spraw niemierzalnych w pieniądzach i tu mamy obszar niedoregulowany. Ustawodawca stwierdził, że najbliższym należy się zadośćuczynienie za śmierć człowieka, nie precyzując, kto jest osobą najbliższą i jaka kwota należy się takiej osobie. Pozostawił to uznaniowości sądów. I często po zadośćuczynienia zgłaszają się dalecy krewni. Był przypadek, gdy zgłosiły 23 osoby.
Ale to była rodzina romska, a to są rodziny liczne i więzy rodzinne są silne.