Carlos E. Pinerua: Polska, kraj zgody i przedsiębiorczości

Polska nie potrzebuje nowego modelu rozwoju, tylko pewnych korekt w dotychczasowym – mówi Grzegorzowi Siemionczykowi przedstawiciel Banku Światowego na Polskę i kraje bałtyckie Carlos E. Pinerua.

Aktualizacja: 20.03.2017 20:48 Publikacja: 20.03.2017 19:25

Carlos E. Pinerua: Polska, kraj zgody i przedsiębiorczości

Foto: worldbank.org

Rz: Bank Światowy zalicza Polskę do państw o wysokim dochodzie, podczas gdy większość innych organizacji, które prowadzą tego rodzaju klasyfikacje, zalicza nas do gospodarek rozwijających się. Biorąc pod uwagę skalę emigracji na Zachód, samym Polakom bliższy jest chyba ten drugi punkt widzenia.

 

To jest pytanie o to, co przesądza o tym, że dany kraj można uznać za gospodarczo rozwinięty. Takie organizacje, jak Bank Światowy, potrzebują klarownego kryterium, dlatego kierujemy się poziomem PKB per capita. Mamy jednak świadomość, że choć ten wskaźnik jest bardzo istotny dla oceny stopnia rozwoju gospodarki, nie jest niezawodny. Są kraje, w których PKB per capita jest wysoki, ale jakość instytucji do tego nie przystaje. Polska jednak do tych państw nie należy, czynniki instytucjonalne też lokują was wśród państw rozwiniętych. To jednak nie znaczy, że nie ma krajów bardziej rozwiniętych, będących dla Polski punktem odniesienia. Te określamy mianem ustabilizowanych państw o wysokim dochodzie.

Sama obecność BŚ w Polsce też sugeruje, że jesteśmy wciąż krajem na dorobku…

Jesteśmy obecni także w krajach znacznie od Polski zamożniejszych, takich jak Włochy. Kraje o wysokim dochodzie same decydują, czy wciąż potrzebują zaangażowania Banku Światowego. Przy tym nie chodzi tu o realizację tej misji, z którą jesteśmy zwykle kojarzeni, czyli walkę z ubóstwem, ale raczej o służenie radą w pewnych sprawach, na których się znamy, np. związanych z budżetem, innowacyjnością. Na przykład w Polsce aktywnie uczestniczymy w projekcie wspierania mniej rozwiniętych regionów, a konkretnie województwa podkarpackiego i świętokrzyskiego, gdzie rozwijamy współpracę pomiędzy światem nauki a biznesem. Niektóre z krajów rozwiniętych, które zrezygnowały z naszych usług, z czasem zmieniły zdanie. Dotyczy to na przykład państw bałtyckich, które po kryzysie finansowym poprosiły nas o pomoc.

W najnowszym raporcie BŚ wskazuje, że transformacja gospodarcza Polski była ogromnym sukcesem, przede wszystkim z racji tempa, w którym udało się nam awansować z grupy państw o średnim dochodzie do grupy o wysokim dochodzie. Minister rozwoju Mateusz Morawiecki twierdzi tymczasem, że Polska potrzebuje nowego modelu rozwoju. Rzeczywiście?

W Polsce, tak jak niemal wszędzie na świecie, dominuje pogląd, że gdy gospodarka szybko rośnie, to kraj rozwija się też w szerszym znaczeniu tego słowa. Nie zawsze tak jednak jest. Szybki awans Polski sprawił, że wiele osób zostało z tyłu. Przykładowo, ubywało miejsc pracy dla mniej wykwalifikowanych pracowników, tymczasem wsparcie socjalne dla takich osób było skąpe. Trzeba więc myśleć o tym, jak sprawić, żeby większa część społeczeństwa korzystała na rozwoju. Pod tym względem cele Banku Światowego i cele rządu są zbieżne. Nie powiedziałbym jednak, że Polsce potrzeba nowego modelu rozwoju, tylko raczej pewnych korekt w dotychczasowym modelu.

Jakich korekt?

Przede wszystkim chodzi o położenie nacisku na innowacyjność, aby możliwe było dalsze podwyższanie produktywności. Dodatkowo, jak już mówiłem, rząd musi dbać o to, żeby wzrost był bardziej inkluzywny, aby jak największa część populacji odnosiła korzyści z rozwoju, ale też, żeby miała poczucie, że uczestniczy w rządzeniu krajem.

Wydaje się, że ta inkluzywność wzrostu to jeden z priorytetów rządu PiS. Temu przecież służyć ma program 500+, ale też obniżenie wieku emerytalnego. Jak pan ocenia te pomysły?

Nasze cele są zbieżne z celami rządu, ale nie zawsze zgadzamy się co do środków, które mają do tych celów prowadzić. Jeśli chodzi o 500+, to sugerowaliśmy, żeby w programie było jakieś kryterium dochodowe, dzięki czemu łatwiej byłoby go sfinansować. Nie jesteśmy też zwolennikami obniżania wieku emerytalnego. Rząd musi uzyskać przestrzeń fiskalną, aby móc prowadzić antycykliczną politykę gospodarczą (zwiększać wydatki w okresach spowolnienia wzrostu – red.), a obniżenie wieku emerytalnego temu nie sprzyja. Zwiększy bowiem liczbę osób pobierających w przyszłości dotowane z budżetu minimalne świadczenia emerytalne.

Polska potrzebuje bardziej progresywnego systemu podatkowego? Taka sugestia pojawia się we wspomnianym raporcie.

Bank światowy w wielu krajach może popierać podatki liniowe, bo to jest rozwiązanie proste i przejrzyste. Podatki progresywne sprawdzają się tylko tam, gdzie istnieją odpowiednie instytucje, które pozwalają podatki egzekwować. Uważam jednak, że Polsce większa progresywność jest potrzebna, bo bez niej prędzej czy później zniknie konsensus społeczny. Nie chodzi jednak tylko o podatki, ale o progresywność w szerszym sensie, także w procesie politycznym. Na przykład, im większy wpływ na rzeczywistość, tym większa odpowiedzialność. Podam przykład zza granicy: w USA po kryzysie finansowym nikt nie trafił do więzienia, nikt nie poniósł konsekwencji błędów. Jeśli zaś chodzi o same podatki, to zwiększając ich progresywność, trzeba równocześnie prowadzić reformy na innych polach. Na przykład, ten system nie sprawdzi się w warunkach segmentacji rynku pracy, która umożliwia dobrze zarabiającym zmianę kontraktu, żeby zmniejszyć obciążenia podatkowe. Nie sprawdzi się też, jeśli podatnicy nie będą mieli poczucia, że jakość usług publicznych jest adekwatna do pieniędzy, które wpłacają do budżetu.

Wśród czynników, które zapewniły Polsce szybki rozwój, Bank Światowy wymienia stabilne otoczenie instytucjonalne. Chodzi m.in. o to, że w procesie transformacji udało się wprowadzić rządy prawa i sprawny rynek. Czy dziś, w kontekście paraliżu Trybunału Konstytucyjnego, ale też zmian kadrowych w wielu instytucjach i spółkach skarbu państwa, jakość otoczenia instytucjonalnego nie jest zagrożona?

Jestem w Polsce dopiero od dwóch miesięcy, nie mam więc jeszcze na ten temat dogłębnej wiedzy. Z naszych analiz wynika jednak, że ład instytucjonalny w Polsce wymagał pewnych korekt. Na przykład sądownictwo wymagało reform. Szerzej, w rankingu Doing Business (ocenia klimat dla przedsiębiorczości – red.) Polska relatywnie słabo wypadała właśnie w obszarach związanych z egzekwowaniem prawa. Rozumiem więc, dlaczego rząd chce pewne instytucje zmienić. Czy te zmiany idą we właściwym kierunku, będziemy jednak mogli oceniać dopiero po latach. Ewidentnie to czego potrzeba to większej transparentności, większego poparcia dla reform i dialogu. Niepewność nie sprzyja inwestycjom w Polsce i w efekcie wzrostowi.

Wicepremier Mateusz Morawiecki chciałby, aby inwestycje w Polsce były w jak największym stopniu finansowane przez rodzimy kapitał. W tym celu chce budować oszczędności Polaków. Bank Światowy też rekomenduje Polsce zwiększenie stopy oszczędności. Jak to robić?

My mówimy o zwiększeniu stopy oszczędności w kontekście starzenia się społeczeństwa. Martwi nas to, że stopa zastąpienia w systemie emerytalnym (wysokość świadczenia w stosunku do ostatniej płacy emeryta – red.) będzie malała. Trzeba więc stwarzać zachęty, aby Polacy odkładali na emeryturę we własnym zakresie. Jeśli zaś chodzi o oszczędności jako sposób na finansowanie inwestycje, to nie widzę powodu, aby nie korzystać z kapitału zagranicznego. Zagraniczne spółki przyczyniają się do wzrostu produktywności i płac w Polsce, o ile więc uczciwie płacą podatki, ich obecność nie jest niczym złym.

Czy któraś z lekcji, które Bank Światowy wyciągnął z historii polskiej transformacji, ma uniwersalne zastosowanie, tzn. może mieć znaczenie w krajach o zupełnie innej historii, kulturze, położeniu geograficznym itp.?

Oczywiście. Najnowsza historia Polski pokazuje na przykład, jak ważny jest konsensus społeczny, zgoda na konkretny model gospodarczy. Bez takiego kontraktu społecznego, kraj nie odniesie sukcesu. Dla rozwoju Polski bardzo ważna okazała się też przedsiębiorczość społeczeństwa. To jest coś, co wyróżnia Polskę spośród większości krajów, w których miałem okazję pracować. Wydaje mi się, że ta przedsiębiorczość to jest pochodna wolnego rynku. Konkurencja rynkowa motywuje ludzi do aktywności gospodarczej.

CV

Carlos E. Pinerua jest przedstawicielem Banku Światowego na Polskę i kraje bałtyckie. Wcześniej pełnił tę samą funkcję w Chorwacji i Słowenii, pracował też w Indonezji i Turcji. Z BŚ związany jest od 2008 r., wcześniej przez ponad 15 lat pracował w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Rz: Bank Światowy zalicza Polskę do państw o wysokim dochodzie, podczas gdy większość innych organizacji, które prowadzą tego rodzaju klasyfikacje, zalicza nas do gospodarek rozwijających się. Biorąc pod uwagę skalę emigracji na Zachód, samym Polakom bliższy jest chyba ten drugi punkt widzenia.

To jest pytanie o to, co przesądza o tym, że dany kraj można uznać za gospodarczo rozwinięty. Takie organizacje, jak Bank Światowy, potrzebują klarownego kryterium, dlatego kierujemy się poziomem PKB per capita. Mamy jednak świadomość, że choć ten wskaźnik jest bardzo istotny dla oceny stopnia rozwoju gospodarki, nie jest niezawodny. Są kraje, w których PKB per capita jest wysoki, ale jakość instytucji do tego nie przystaje. Polska jednak do tych państw nie należy, czynniki instytucjonalne też lokują was wśród państw rozwiniętych. To jednak nie znaczy, że nie ma krajów bardziej rozwiniętych, będących dla Polski punktem odniesienia. Te określamy mianem ustabilizowanych państw o wysokim dochodzie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację