Rz: Bank Światowy zalicza Polskę do państw o wysokim dochodzie, podczas gdy większość innych organizacji, które prowadzą tego rodzaju klasyfikacje, zalicza nas do gospodarek rozwijających się. Biorąc pod uwagę skalę emigracji na Zachód, samym Polakom bliższy jest chyba ten drugi punkt widzenia.
To jest pytanie o to, co przesądza o tym, że dany kraj można uznać za gospodarczo rozwinięty. Takie organizacje, jak Bank Światowy, potrzebują klarownego kryterium, dlatego kierujemy się poziomem PKB per capita. Mamy jednak świadomość, że choć ten wskaźnik jest bardzo istotny dla oceny stopnia rozwoju gospodarki, nie jest niezawodny. Są kraje, w których PKB per capita jest wysoki, ale jakość instytucji do tego nie przystaje. Polska jednak do tych państw nie należy, czynniki instytucjonalne też lokują was wśród państw rozwiniętych. To jednak nie znaczy, że nie ma krajów bardziej rozwiniętych, będących dla Polski punktem odniesienia. Te określamy mianem ustabilizowanych państw o wysokim dochodzie.
Sama obecność BŚ w Polsce też sugeruje, że jesteśmy wciąż krajem na dorobku…
Jesteśmy obecni także w krajach znacznie od Polski zamożniejszych, takich jak Włochy. Kraje o wysokim dochodzie same decydują, czy wciąż potrzebują zaangażowania Banku Światowego. Przy tym nie chodzi tu o realizację tej misji, z którą jesteśmy zwykle kojarzeni, czyli walkę z ubóstwem, ale raczej o służenie radą w pewnych sprawach, na których się znamy, np. związanych z budżetem, innowacyjnością. Na przykład w Polsce aktywnie uczestniczymy w projekcie wspierania mniej rozwiniętych regionów, a konkretnie województwa podkarpackiego i świętokrzyskiego, gdzie rozwijamy współpracę pomiędzy światem nauki a biznesem. Niektóre z krajów rozwiniętych, które zrezygnowały z naszych usług, z czasem zmieniły zdanie. Dotyczy to na przykład państw bałtyckich, które po kryzysie finansowym poprosiły nas o pomoc.