Jacek Poświata: Startup nie jest dla każdego

Startup nie jest dla każdego - mówi Jacek Poświata- dyrektor zarządzający firmą Bain & Company Poland, która szuka nowych pracowników wśród polskich studentów w Wielkiej Brytanii

Aktualizacja: 12.03.2018 13:54 Publikacja: 12.03.2018 13:10

Jacek Poświata: Startup nie jest dla każdego

Foto: materiały prasowe

Startup nie jest dla każdego - mówi Jacek Poświata- dyrektor zarządzający firmą Bain & Company Poland, która szuka nowych pracowników wśród polskich studentów w Wielkiej Brytanii

Firma z wielkiej trójki konsultingu finansuje polską konferencję w Londynie. Czego się Państwo spodziewają po tym wydarzeniu?

Przede wszystkim, chcieliśmy dotrzeć do studentów. Blisko połowa z 40 tys. młodych Polaków studiujących za granicą jest tutaj, w Wielkiej Brytanii. Młodzi ludzie nie stanowią stu procent społeczeństwa, ale to oni w stu procentach będą decydować o tym, co będzie się działo za kilka lat. Dlatego tak ważne, dotarcie do nich, opowiedzenie, co się dzieje w Polsce, jak światowe trendy przekładają się na polski rynek. Oczywiście, to także ważne wydarzenie rekrutacyjne, gdyż u nas w firmie stale zatrudniamy młodych i ambitnych ludzi.

A gdyby pan miał powiedzieć tym młodym ludziom, czym się zajmuje konsultant w Państwa firmie?

Bain jest firmą doradztwa strategicznego, doradzamy klientom w zakresie m.in. strategii, restrukturyzacji, redukcji kosztów, reorganizacji. Ważnym sektorem jest dla nas private equity, bankowość czy szeroko pojęta opieka zdrowotna, od aptek, przez szpitale, po centra medyczne. Ważny jest też handel detaliczny, dobra konsumpcyjne. Dobrykonsultant może pracować w całym zakresie tych firm, może być w projekcie bankowym, a następne zadanie może dotyczyć handlu detalicznego. Mniej więcej jedna trzecia naszych konsultantów pracuje w danym momencie na projektach poza Polską. Od poniedziałku do czwartku pracują w jakimś innym miejscu na świecie.

Liczy pan, że zrekrutowani tu ludzie przyjadą do pracy do Polski?

Gdy patrzę na konsultantów Bain w Warszawie, 75 proc. z nich kończyło studia też za granicą. Często najpierw studiowali w Polsce, potem wyjeżdżali dodatkowo za granicę. Oczywiście, że liczymy, że znajdziemy tu przyszłych pracowników.

Co im to daje? Dlaczego przykładają Państwo do tego taką wagę?

Na pewno sam fakt, że ktoś jest w Londynie, w City, obcuje z bankierami inwestycyjnymi, doradcami i innymi firmami, daje mu to cenne doświadczenie. Osoby, które są w Londynie czy Dolinie Krzemowej, mogą zobaczyć zwłaszcza zaawansowane rozwiązania z branży cyfrowej. Osoba, która do nas dołącza po studiach i po praktyce na Zachodzie, widziała więcej i jest w stanie więcej wnieść do swojej pracy. Język dziś to żaden wyróżnik, problemem jest, gdy ktoś go nie zna.

Jaką rolę mają Pana zdaniem startupy?

Startup nie jest dla każdego. Startupów w Polsce powstawało w ostatnich latach coraz więcej, coraz więcej funduszy VC w nie inwestuje. Wciąż jednak jesteśmy daleko od średniej europejskiej. Gdy popatrzymy na procent kapitału krajowego zainwestowanego w startupy i porównamy go do PKB, to w Polsce jest to procentowo dwa razy mniej niż na Zachodzie. Mamy jeszcze długą drogę by się zrównać z resztą Europy.

A które firmy mają z Pana perspektywy większą szansę na sukces?

Te, które mogą się sprzedawać wszędzie, które od początku traktują rynek globalny jako swój. To bardzo ważne, startupy powinny mieć ambicję, by stworzyć takie produkty. Polskie gry są dobrym przykładem.

Co wpływa na polski rynek startupów?

Do Polski płyną pieniądze, ale mało ich było lokowanych w VC, szły na inne inwestycje. Przez ostatnie pięć lat do polskiej gospodarki przepłynęło ok 90 mld zł, ale tylko mała część z nich trafiła do tego typu funduszy. Dysponujemy dziś jednak bardzo wyedukowaną grupą młodych ludzi. Zaczynają się rozwijać klastry, korporacje, tworzą centra dla startupów. Duże korporacje zaczynają też robić własne fundusze VC. Takie działania zmniejszają tę lukę między nami a resztą Europą.

Ważnym punktem dzisiejszej konferencji jest konkurs, gdzie startup może wygrać 200 tys. zł. Klientami firm konsultingowych są firmy z dużymi budżetami, startupy takich nie mają. Na jakiej płaszczyźnie więc się spotykacie?

My pracujemy bardziej z korporacjami które tworzą startupy lub z funduszami VC które finansują startupy, niż z samymi startupami. W Stanach Zjednoczonych jest to duże zainteresowanie, ale tam są dużo większe fundusze. Naszymi klientami są fundusze venture capital i duże fundusze private equity. Różnica polega na tym, że w private equity te spółki portfelowe bywają duże i my pracujemy bezpośrednio również dla nich.I prawie zawsze transformacja cyfrowa jest jednym z głównych tematów.

Jak ocenia Pan te trzy lata działalności centrum usług wspólnych w Warszawie?

Przed kilkoma laty trwała dyskusja, czy stworzyć centrum usług wspólnych i oczywiście, gdzie go umieścić. Nasza spółka nie jest korporacją, na tę decyzję musieli się zgodzić partnerzy. Musieliśmy więc pokazać, że to ma szansę zadziałać i przekonać pozostałych, by zaczęli przenosić różne funkcje biznesowe do Warszawy. Dziś okazuje się, że działa to bardzo dobrze, a przeniesione do Warszawy usługi są tańsze i bardzo wysokiej jakości. Szukaliśmy pracowników, którzy mówią różnymi językami, w związku z tym musiało być to miasto, gdzie jest wystarczająca ilość bardzo dobrze wyedukowanych ludzi, znających różne języki.

Zakładaliście, że zatrudnicie 100 osób

Już przekroczyliśmy te liczbę i nadal zatrudniamy. Dziś same biura z całego regionu się zgłaszają, że chcą przenosić do Warszawy swoje działalności HR, finanse, obsługę sekretarskie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację