Przemysław Sypniewski, prezes Poczty Polskiej: Ceny usług pocztowych są za niskie

Wakaty wśród kurierów i niskie płace wymuszają podwyżki – mówi Przemysław Sypniewski, prezes Poczty Polskiej.

Aktualizacja: 21.02.2019 10:13 Publikacja: 20.02.2019 21:00

Przemysław Sypniewski, prezes Poczty Polskiej: Ceny usług pocztowych są za niskie

Foto: materiały prasowe

Strumień towarów kupowanych przez Polaków w chińskich sklepach, takich jak Aliexpress, był w ub.r. jednym z napędów rodzimego rynku paczek obsługiwanego przez Pocztę Polską (PP). Przesyłki te coraz częściej zatrzymywane są jednak przez celników, którzy naliczają do nich VAT i cło. Nie obawiacie się, że to intratne źródło przychodów wyschnie, a przesyłki z Chin ominą Polskę?

Położenie geograficzne, możliwości transportowe i przepustowości pokazują, że nie da się wyeliminować Polski. Internetowi sprzedawcy z Chin zapewne zdają sobie sprawę, że – aby zapewnić masowy przepływ towarów do Europy – muszą to robić przez nasz kraj. To nasza przewaga. Oczywiście dzisiaj wprowadzają towary przez Belgię, Luksemburg, Czechy, kraje bałtyckie, ale to wąskie gardła. Główny strumień to Polska. Choć rzeczywiście widać, że część przesyłek z Chin ucieka z Polski, jednak nie jest to zjawisko szerokie.

To, na co czekamy, to nie dostawy lotnicze czy morskie, ale dostawy drogą kolejową. Mamy porozumienie z pocztą chińską, rozmawiamy o współpracy z Alibabą. Od 2015 r. podwoiliśmy przychody z obsługi przesyłek wchodzących do Polski.

Jakie wyniki osiągnęła PP w ub.r.?

Nie mamy jeszcze przyjętego raportu rocznego, ale myślę, że przychody wzrosły o ok. 500 mln zł, czyli do poziomu ok. 6,4 mld zł.

Ale PP wciąż nie zarabia.

Wykażemy na pewno stratę na poziomie netto.

Większą niż w 2017 r.?

Ale wynik będzie lepszy niż w 2016 r. Strata w 2018 r. wprost wynika z podwyżki wynagrodzeń, jakie przeprowadziliśmy w ubiegłych latach – mówimy o 160 mln zł dodatkowych kosztów z tego tytułu w samym 2018 r.

W tym roku też będą podwyżki?

Wzrost wynagrodzeń w PP jest konieczny. Wymusza to choćby rynek pracy, ale ja bym chciał, żeby był on rozłożony w czasie. Musimy określoną sumę podzielić i systematycznie, w określonej perspektywie, podnosić wynagrodzenie.

To nie jest zdrowa sytuacja, gdy przychody wypracowywane przez spółkę są konsumowane w dużej mierze przez wzrost wynagrodzeń.

Mamy ponad 80 tys. pracowników, z czego 26 tys. to listonosze. W obszarze kurierskim – oprócz listonoszy – korzystamy również z firm zewnętrznych, najczęściej prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Dla całego rynku paczkowo-kurierskiego kwestia płac jest dziś wielkim wyzwaniem. Brakuje kierowców, brakuje chętnych do świadczenia usług kurierskich. Firmy z branży mają dziś olbrzymie problemy. Bez wzrostu płacy w całym tym segmencie branża nie będzie się rozwijać. Większość firm kurierskich zatrudnia już obcokrajowców. Są firmy, które mają 80 proc. pracowników z Ukrainy. My nie zdecydowaliśmy się na taki krok.

A może to był błąd?

A co będzie, gdy oni wyjadą? Czy korespondencję mają roznosić Pakistańczycy i Filipińczycy? Czy cywilizacyjnie zmiana warunków pracy poprzez zatrudnianie obcokrajowców jest dobrym rozwiązaniem? Mamy pułapkę średniego rozwoju, która wynika m.in. z braku wzrostu płac. Zatrudnianie obcokrajowców to odkładanie problemu w czasie. PP z uwagi na zaufanie, jakim się cieszy, i realizowane usługi, które często mają charakter poufny i strategiczny dla państwa, powinna przede wszystkim zatrudniać Polaków. Co nie oznacza, że w PP nie pracują obcokrajowcy, ale tylko wówczas, gdy mają prawo pobytu i prawo do pracy. Nie przeprowadzamy specjalnych rekrutacji dla obcokrajowców i nie zamierzamy ich robić. Uważam, że w branży, w której działamy, zaufanie i znajomość kraju jest atutem.

W kwietniu upływa pańska kadencja. Zmienił pan Pocztę?

Gdy obejmowałem stanowisko prezesa, spółka była przez państwo pozostawiona na uboczu. Przez te trzy lata skupiłem się na budowie stabilności firmy, i to się udało. Najistotniejsza była odbudowa fundamentów PP. Gdy obejmowałem stanowisko, spółka walczyła z utratą przychodów i ograniczaniem zatrudnienia. Mieliśmy zbyt mało ludzi, niewystarczającą liczbę placówek, do wypełniania obowiązków. Zahamowaliśmy ten niekorzystny trend. Odbudowa przychodów była jednym z kluczowych zadań, jakie sobie postawiłem. Przez okres, w którym kieruję PP, przychody wzrosły o ponad miliard złotych. Trzy lata temu spółka erodowała i wychodziła z podstawowej funkcji społecznej – dostarczania korespondencji. A to nasz obowiązek. Nie wszystko działa idealnie, w niektórych urzędach brakuje nam listonoszy.

To może czas zmienić prawo pocztowe i zdjąć z PP np. obowiązek dostarczania korespondencji pięć razy w tygodniu?

To pytanie, które ma charakter strategiczny, jakich zadań oczekuje państwo od PP. Jeśli na określonym etapie rozwoju państwo uzna, że usługa powszechna nie musi być świadczona w takiej formule jak dzisiaj, to jest to jeden z kierunków, który uwolni koszty i pozwoli te środki przeznaczyć na inwestycje. Obecnie Poczta Polska realizuje usługę powszechną w najbardziej skrajnej wersji, nie dostajemy bowiem na jej realizację żadnych pieniędzy, zupełnie odmiennie niż w wielu innych państwach.

A co pan by doradzał?

Elementem zahamowania erozji PP, co nas sporo kosztowało, było wprowadzenie podwyżek wynagrodzeń. Mieliśmy wynagrodzenia na poziomie 1900 zł brutto. Utrzymanie pracowników w takiej sytuacji było nierealne. Z drugiej strony rozpoczęliśmy przekształcanie PP w firmę logistyczną, obsługującą różnego rodzaju strumienie logistyczne. Na świecie kończy się czas tradycyjnych, papierowych listów. U nas to jeszcze odległa przyszłość. Ale w perspektywie kilku, kilkunastu lat podstawą działalności poczty staną się przesyłki z towarem. Do realizacji tych celów potrzebni są ludzie. Ograniczenie obowiązków ciążących na PP musiałoby jednak wiązać się z likwidacją części struktur. Czy państwo dopuści do takiej sytuacji? Czy to będzie służyło spółce?

Prawo pocztowe nakłada obowiązek dostarczania korespondencji. Ona ma nadal olbrzymi wymiar – to ok. 1,3 mld listów, które dostają w ciągu roku obywatele. Ograniczenie obowiązków sprawiłoby, że tego typu usługi zdrożałyby. Poczta uwolniłaby pewne koszty, ale na dzisiaj lepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie infrastruktury pocztowej poprzez rozszerzenie katalogu usług, które możemy świadczyć. Koszty związane z utrzymaniem infrastruktury zostałyby zrekompensowane potencjałem przychodów z innych obszarów.

Czy planujecie podwyżki cen w usłudze powszechnej?

Jak wspominałem, odchodzi się od listów na rzecz przesyłek. Te różnią się od siebie wagą i wielkością, dlatego chcemy wyodrębnić różne formaty. Inni operatorzy już to zrobili, a PP ma wciąż listy i paczki. Dziś jako list często wysyłane są np. przesyłki e-commerce. Chcemy to zmienić. I zrobimy to prawdopodobnie jeszcze w I połowie br. W efekcie część przesyłek może stanieć, ale niektóre mogą zdrożeć. Jeśli jednak tego nie przeprowadzimy, to w tym roku może wystąpić strata na usłudze powszechnej.

Cennik usług komercyjnych również będzie zmieniony?

Trzeba się liczyć z tym, że cenniki zostaną zmienione na całym rynku przez wszystkich operatorów. Firmy kurierskie albo już to zrobiły, albo wkrótce zrobią. Wielu czeka na decyzje PP, by móc się później zasłonić nami. Ceny usług pocztowych w Polsce są zbyt niskie względem oczekiwań klientów co do ich jakości. Wakaty wśród kurierów i niskie płace wymuszają podwyżki. My jednak na razie takiej decyzji o wzroście cen nie podjęliśmy.

CV

Przemysław Sypniewski jest prezesem Poczty Polskiej (PP) od czerwca 2016 r. Jest absolwentem Uniwersytetu A. Mickiewicza w Poznaniu i stypendystą Uniwersytetu Alberta Ludwika we Fryburgu Bryzgowijskim w Niemczech. Pod koniec lat 90. był wicedyrektorem biura w PP, a w latach 2005–2008 pełnił funkcję sekretarza Rady Poczty dwóch kadencji. Były biegły Najwyższej Izby Kontroli.

Strumień towarów kupowanych przez Polaków w chińskich sklepach, takich jak Aliexpress, był w ub.r. jednym z napędów rodzimego rynku paczek obsługiwanego przez Pocztę Polską (PP). Przesyłki te coraz częściej zatrzymywane są jednak przez celników, którzy naliczają do nich VAT i cło. Nie obawiacie się, że to intratne źródło przychodów wyschnie, a przesyłki z Chin ominą Polskę?

Położenie geograficzne, możliwości transportowe i przepustowości pokazują, że nie da się wyeliminować Polski. Internetowi sprzedawcy z Chin zapewne zdają sobie sprawę, że – aby zapewnić masowy przepływ towarów do Europy – muszą to robić przez nasz kraj. To nasza przewaga. Oczywiście dzisiaj wprowadzają towary przez Belgię, Luksemburg, Czechy, kraje bałtyckie, ale to wąskie gardła. Główny strumień to Polska. Choć rzeczywiście widać, że część przesyłek z Chin ucieka z Polski, jednak nie jest to zjawisko szerokie.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację