Ubiegły rok był dla branży budowlanej ciężki, po dziesięciu miesiącach produkcja budowlano-montażowa skurczyła się o 15 proc. Jak wypadła na tym tle Skanska?
Szczególnie w I połowie 2016 r. nastąpiła zapaść inwestycyjna i rynek tąpnął. Na zapaść złożyło się kilka czynników – był to rok przejściowy między poprzednią i obecną perspektywą unijną, nastąpiło opóźnienie w uruchomieniu projektów z nowej perspektywy, trwały też prace nad nowelizacją prawa zamówień publicznych. Spowolnienie obserwowaliśmy zarówno w segmencie publicznym, jak i prywatnym.
Realizujemy duże kontrakty infrastrukturalne, ale nasza strategia zakładała przede wszystkim działalność na lokalnych rynkach, realizowanie średnich i mniejszych kontraktów, co spowodowało, że zapaść szczególnie w nas uderzyła. Struktury lokalne nie miały po prostu pracy. Dlatego w II połowie roku musieliśmy podjąć działania restrukturyzacyjne, uelastycznić się i dostosować się do rynku.
Przeprowadziliście zwolnienia grupowe. Z 7,7 tys. osób miało zostać 6,5 tys.
Ze spółki odeszło 750 pracowników, zatrudniamy teraz ponad 6,6 tys. osób i jesteśmy największym pracodawcą w segmencie generalnego wykonawstwa. Nie planujemy kolejnych redukcji.