Rz: Tuż przed Bożym Narodzeniem dostałam od Lufthansy 10 tys. mil z programu lojalnościowego jako zadośćuczynienie za strajki, które uniemożliwiły mi podróże. Podobnie było przed rokiem. Czy obawia się pan, że i w tym wyśle mi taki prezent?
Przepraszam, że musiałem taki prezent wysłać. I mam nadzieję, że było to po raz ostatni. Z tego powodu nieustannie przepraszam wszystkich dookoła. Strajki w ciągu ostatnich 24 miesięcy kosztowały nas pół miliarda euro. Dla nas był to pełen miesiąc przerw w lataniu i z pewnością słaba zachęta do korzystania z naszych połączeń. Te 30 dni strajków niemal całkowicie przysłoniły nasze osiągnięcia z minionych 60 lat. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie to, że pasażerowie Lufthansy są tak lojalni. Mimo strajków koniec 2015 roku możemy zaliczyć do najlepszych, jeśli chodzi o wypełnienie samolotów. Mam nadzieję, że najgorsze już za nami. Rozmowy, jakie nadal prowadzimy ze związkami, są konstruktywne. Z pracownikami naziemnymi podpisaliśmy umowę do 2017 roku. W negocjacjach z innymi odczuwamy coraz więcej wzajemnego zaufania. Wszyscy jesteśmy zmęczeni konfliktami, ale mam świadomość, że na osiągnięcie porozumienia z pilotami potrzeba czasu. Musimy więc podpisać porozumienie z przedstawicielami 5 tys. pracowników, podczas gdy osiągnęliśmy je już z ponad 120 tys. Na 20 stycznia jest zaplanowane spotkanie w sądzie arbitrażowym i mam nadzieję, że wszystko skończy się pozytywnie.