Rzeczpospolita: Od 28 marca obywatele Gruzji mogą podróżować do krajów Unii Europejskiej bez wizy. Jakie to ma znaczenie dla przeciętnego Gruzina?
Irakli Kobakhidze: Z punktu widzenie praktycznego jest to dla nas bardzo ważne. Odczuwa to każdy obywatel Gruzji. Przez jakiś czas nasza integracja z Europą nie przynosiła konkretnych wyników. W pewnym momencie pojawiło się nawet rozczarowanie. Ale gdy podpisaliśmy umowę stowarzyszeniową z UE i wprowadzony został ruch bezwizowy, każdemu europejska integracja przyniosła już praktyczne korzyści. Dzisiaj proces zbliżenia z Europą popiera większość naszego społeczeństwa. W ostatnich wyborach parlamentarnych ok. 85 proc. głosowało na proeuropejskie partie.
Umowa stowarzyszeniowa pomiędzy Gruzją a UE została podpisana jesienią 2013 roku. Co to dało Gruzji, którą od Unii dzieli aż 2 tys. kilometrów?
To przełożyło się na nasze relacje gospodarcze z Europą. Obroty towarowe Gruzji znacząco wzrosły, a Unia stała się jednym z naszych głównych partnerów.
Czy Gruzja wciąż marzy o członkostwie w Unii? Myśli pan, że jest to możliwe, biorąc pod uwagę kryzys polityczny i gospodarczy Europy?