Czy Polska trafi na margines Unii Europejskiej?

- Niemcy nam powiedzą, że nie mamy powodów do obaw. Część naszych polityków w to uwierzy, inni nie. I znowu będzie wewnętrzna bijatyka - mówi "Rzeczpospolitej" Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, socjolog z Collegium Civitas.

Aktualizacja: 17.02.2017 20:52 Publikacja: 17.02.2017 20:33

Czy Polska trafi na margines Unii Europejskiej?

Foto: AFP

W czwartek Parlament Europejski poparł pomysł stworzenia odrębnego budżetu dla strefy euro. Co to oznacza? 

Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, socjolog z Collegium Civitas: Zapewne większość europarlamentarzystów popierających ten projekt powiedziałaby, że nie należy robić z tego sensacji. Że strefa euro to trochę inna rzeczywistość i budżet ze względów technicznych powinien inaczej funkcjonować. Ale w rzeczywistości ten pomysł sprowadza się do stygmatyzowania tych, którzy do strefy euro nie należą. Można tu wyczuć podtekst, że ci, którzy są w tej strefie uważają, że powinni mieć odrębny budżet, bo są kimś lepszym; bo reprezentują wyższą formę dojrzałości europejskiej – a pozostałe kraje są członkami UE drugiego sortu.

Czyli jest to krok w kierunku Europy dwóch prędkości?

Tak. Mamy tu do czynienia z próbą nacisku na kraje, które wyrażają pewny sceptycyzm wobec obecnego charakteru Unii Europejskiej. Z jednej strony jest to sygnał: „Hej! Jeżeli nie będziecie spolegliwi, to możecie znaleźć się na marginesie”. A z drugiej - próba konsolidacji strefy euro, która przecież się kruszy.

Co Polska w tej sytuacji może zrobić? 

Niewiele. Teoretyczne możemy się sprzeciwiać. Tylko jak to zrobić, skoro nasi parlamentarzyści nie mówią jednym głosem? Gdy jedni mówią „tak”, to drudzy z definicji mówią „nie”. Gdyby ociepliły się nasze stosunki z Niemcami, moglibyśmy wywierać pewien nacisk na naszego zachodniego sąsiada. Stworzenie odrębnego budżetu dla eurolandu to przecież pomysł niemiecki.

Tylko, czy ewentualne naciski rzeczywiście pomogą?

Niemcy nam powiedzą, że nie mamy powodów do obaw. Część naszych polityków w to uwierzy, inni nie. I znowu będzie wewnętrzna bijatyka. Trzeba zaznaczyć, że zaplecze polityczne Martina Schulza i Jean-Claude’a Junckera może wykorzystać ten pomysł do rozpoczęcie kampanii dezintegracji Unii. Polska wprawdzie na politycznym marginesie UE się nie znajdzie, ale zderzając się z ograniczeniami strefy euro możemy sporo stracić pod względem ekonomicznym.

W czwartek Parlament Europejski poparł pomysł stworzenia odrębnego budżetu dla strefy euro. Co to oznacza? 

Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, socjolog z Collegium Civitas: Zapewne większość europarlamentarzystów popierających ten projekt powiedziałaby, że nie należy robić z tego sensacji. Że strefa euro to trochę inna rzeczywistość i budżet ze względów technicznych powinien inaczej funkcjonować. Ale w rzeczywistości ten pomysł sprowadza się do stygmatyzowania tych, którzy do strefy euro nie należą. Można tu wyczuć podtekst, że ci, którzy są w tej strefie uważają, że powinni mieć odrębny budżet, bo są kimś lepszym; bo reprezentują wyższą formę dojrzałości europejskiej – a pozostałe kraje są członkami UE drugiego sortu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe