Nacjonalizacja banków pod hasłem polonizacji

Informacje o możliwej sprzedaży pakietu kontrolnego Pekao SA ożywiły nadzieję na dalszą polonizację sektora bankowego.

Publikacja: 27.07.2016 21:14

Paweł Jabłoński

Paweł Jabłoński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Ale w obecnych warunkach w Polsce tylko państwowy kapitał mógłby przejąć tak dużą instytucję finansową. A dalsze upolitycznienie sektora bankowego to prosta droga do katastrofy gospodarczej.

Nie chce mi się wierzyć, by włoski bank UniCredit naprawdę chciał zupełnie wycofać się z Polski. Kontrolowany przez niego Bank Pekao SA ma u nas silną pozycję; jest drugi co do wielkości i bardzo efektywny. Gdyby jednak rzeczywiście Włosi go sprzedawali, to z pewnością będą mieli duże kłopoty ze znalezieniem nabywcy w Polsce. U nas nie ma właściwie tak dużego kapitału. Potrzebną kwotę (kilkanaście miliardów złotych) mogą wyłożyć jedynie firmy państwowe czy bezpośrednio samo państwo.

To rzeczywiście nie jest dobre rozwiązanie. Bo politycznie kontrolowane banki stwarzają zbyt duże zagrożenie dla gospodarki. Od tego zaczęły się kryzysy w wielu krajach, m.in. w Hiszpanii.

Przed wieloma laty, gdy prywatyzowano sektor bankowy, popełniono gruby błąd (zawsze krytykowany przez „Rzeczpospolitą") i sprzedano zbyt wiele spośród najlepszych instytucji zagranicznemu kapitałowi, choć wówczas były inne możliwości. Zadecydowały płacone przezeń wysokie ceny. Negatywne efekty tego można było zobaczyć w czasie kryzysu 2008–2009, gdy zagraniczne banki wstrzymały kredytowanie naszej gospodarki z powodu trudności na swoich rynkach.

Dziś w Polsce poza Leszkiem Czarneckim (który ma swoje kłopoty) nie ma praktycznie dużego rodzimego kapitału w sektorze finansowym. Spośród pozostałych naszych miliarderów żaden nie jest w stanie kontrolować banku nawet mniejszego od Pekao SA. Oczywiście gdyby połączyli swoje siły, to z pewnością daliby radę go kupić, ale u nas nikt jeszcze nie słyszał o udanej współpracy najbogatszych Polaków nawet przy mniejszych inwestycjach.

Dlatego najlepszym wyjściem jest to, co się dzieje. Czyli stopniowe wycofywanie się zagranicznych banków i czekanie, aż nasz narodowy prywatny kapitał okrzepnie na tyle, by mógł sam budować czy kupować tak wielkie instytucje. Zawsze to lepsze od inwestycji robionych za pieniądze podatników pod kontrolą polityków. Bez względu na to, z jakiej są opcji.

Ale w obecnych warunkach w Polsce tylko państwowy kapitał mógłby przejąć tak dużą instytucję finansową. A dalsze upolitycznienie sektora bankowego to prosta droga do katastrofy gospodarczej.

Nie chce mi się wierzyć, by włoski bank UniCredit naprawdę chciał zupełnie wycofać się z Polski. Kontrolowany przez niego Bank Pekao SA ma u nas silną pozycję; jest drugi co do wielkości i bardzo efektywny. Gdyby jednak rzeczywiście Włosi go sprzedawali, to z pewnością będą mieli duże kłopoty ze znalezieniem nabywcy w Polsce. U nas nie ma właściwie tak dużego kapitału. Potrzebną kwotę (kilkanaście miliardów złotych) mogą wyłożyć jedynie firmy państwowe czy bezpośrednio samo państwo.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację