Pracodawcy, widząc, jakie problemy napotykają w pozyskiwaniu pracowników, wolą poczekać, niż podnosić wynagrodzenia. Może to niestety oznaczać, że po wstrzymaniu w ubiegłym roku inwestycji teraz część przedsiębiorstw zdecyduje się na zamrożenie zatrudnienia.

Zmianom podlega nie tylko rynek pracy, ale też cała gospodarka. W modzie są teraz innowacje i optymalizacje. I nie chodzi tu tylko o outsourcing. Nowoczesne technologie i najnowsze rozwiązania powodują, że niekoniecznie musimy zatrudniać nowe osoby. Część zadań wykona komputer/robot/dron czy aplikacja, a część pracy zlecimy w centrum usług wspólnych.

Przed Ukraińcami właśnie otwiera się bezwizowy ruch Unii Europejskiej. Wg szacunków w Polsce pracuje około 1 mln naszych wschodnich sąsiadów, ale latem podczas prac sezonowych ich liczba rośnie o kolejne setki tysięcy. Nasze budownictwo, rolnictwo czy ogrodnictwo nie jest w stanie funkcjonować bez pracowników z Ukrainy. Czy teraz nasz rynek zostanie zalany przez kolejną falę siły roboczej z tego kraju? Wątpliwe.

Po pierwsze, ruch bezwizowy dotyczy posiadaczy paszportów biometrycznych, a na taki dokument się czeka. Po drugie, Polska dla Ukraińca nie jest tak atrakcyjna jak Niemcy czy Czechy. Oczywiście nasz kraj jest atrakcyjny ze względu choćby na geograficzną bliskość. Część z Ukraińców zdecyduje się przyjechać. I by może na tę falę kolejnych sąsiadów ze wschodu czekają polskie firmy, które nie są w stanie pozyskać i utrzymać pracownika.

To, że na rynku pracy rysuje się lekkie ochłodzenie, niekoniecznie musi oznaczać pogorszenie się wzrostu gospodarczego. Zabieganie o najmniej wykwalifikowanych pracowników i rywalizowanie niskimi kosztami pracy nie stworzy w Polsce gospodarki 4.0, do której tak bardzo aspirują innowatorzy.